sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 4

Ten pierwszy dzień szkoły wymęczył ją jak jeszcze żaden z jego poprzedników. Czuła się wyczerpana zarówno psychicznie jak i fizycznie, a mimo to szła za Erzą i Levy w tylko im znanym kierunku. Odpoczynek po zajęciach zajął im jedynie dwie godziny, a potem rozpoczęły przygotowania do wieczornego wyjścia. Idealne mundurki zamieniły na bardziej — Erza — lub mniej wyzywające — Levy — ciuszki, włosy uwolnione od ciasnych gumek i dziewczęcych kokardek stały się zdecydowanie bardziej nieokrzesane, nawet ich spojrzenia, może za zasługą makijażu, nabrały nutki dzikości. Za tymi dwiema przepięknymi kobietami, człapała ona, Lucy Heartfilia w wytartych dżinsach i rozciągniętym sweterku. Starała się nie rzucać w oczy, ale odnosiła wrażenie, że oświetla ją setka reflektorów. Ciemne budynki znów przywodziły wspomnienia tego feralnego dnia, gdy widziała Magnolię po raz pierwszy, każdy zaułek zdawał się być tamtym miejscem, gdzie ważyły się losy jej życia. Miała wrażenie, nie, wiedziała, że coraz bardziej grzęźnie w tym bagnie. Jeszcze wczoraj uciekałaby, gdzie pieprz rośnie, ale dzisiaj zaczynała zauważać pod tym błotem zupełnie inny świat, świat, który nigdy nie widział promieni słonecznych, a mimo to wydawał się fascynujący.
Pokręciła głową, próbując odgonić od siebie natrętne myśli, przyśpieszyła kroku i dogoniła dziewczyny. Nie zdążyła nawet zapytać o cel wędrówki, kiedy jej oczom ukazały się wielkie dębowe drzwi. W wyobraźni ujrzała uśmiechniętą mordę Natsu i usłyszała jego słowa: ,,Było zabawnie". O nie! Nie miała zamiaru z nim rozmawiać, nie miała zamiaru rozmawiać z nikim, kto przebywał w tym miejscu, dopóki nie dowie się, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru.
Z determinacją wymalowaną na twarzy, wykonała obrót o sto osiemdziesiąt stopni. Uniosła wysoko podbródek i już miała postawić pierwszy krok, kiedy...
— Lucy! — Ten głos, omal nie zwalił jej z nóg. — Czekaj chwilę!
Dokończyła swój chwiejny piruet i czym prędzej przekroczyła próg budynku gildii, a w ślad za nią poszły dziewczyny. Momentalnie pochłonął ją stale przemieszczający się tłum. Przez chwile stała otumaniona w miejscu, ale gdy drzwi po raz kolejny uchyliły się, zwiastując przybycie następnej osoby, pospiesznie ruszyła między rzędami ludzi i stolików w stronę baru. Z daleka dostrzegła białe włosy Miry, która z zawrotną prędkością nalewała kolejne kufle piwa, wycierała blat i czyściła naczynia. Przez sekundę Lucy widziała obok niej jeszcze jedną białą główkę, ale ta szybko zniknęła.
— Piwa? — zapytała na powitanie Mira.
Blondynka cudem nie zwymiotowała na samo wspomnienie smaku alkoholu.
— Nie, dzisiaj sobie odpuszczę — mruknęła.
Barmanka obdarzyła ją słabym uśmiechem i popchnęła kolejny kufel po blacie.
— Ciężki poranek, co? — Widać było, że długo pracuje w tym fachu, bo wzbudzała większe zaufanie, niż ksiądz w konfesjonale.
— Można tak powiedzieć.
Mira odeszła, a zaraz potem przed twarzą Lucy pojawiła się szklanka wypełniona wodą z miętą i kostkami lody. Dziewczyna zerknęła w stronę barmanki, ale ta, pochylona nad blatem, eksponując swoje wydatne piersi, przyjmowała zamówienie od następnego klienta.
Heartfilia westchnęła głośno, podniosła szklankę i na raz wypiła całą jej zawartość. Ostry ból w głębi czaszki, który, kiedy była dzieckiem, nazywała zamarznięciem mózgu, momentalnie pomógł jej pozbierać myśli. Pokręci się tu przez chwilę, a potem niezauważona przez nikogo wróci do pokoju. Tak, to byłby idealny plany, gdyby nie Natsu, który w tej sekundzie stał właśnie za jej plecami. Bardziej wyczuła go niż zobaczyła kątem oka. Tuż obok, uwieszona na jego szyi, wesoło podrygiwała białowłosa dziewczyna, którą chwilę temu blondynka widziała przy barze.
— Lucy — zaczął Natsu wyjątkowo poważnym głosem — Chciałbym ci przedstawić moją żonę, Lisannę.
Świat zatrzymał się na chwilę, aby zaraz potem fiknąć koziołka i powrócić do normalności. Na wszelki wypadek Heartfilia złapała się obiema dłońmi blatu.
— Żona? — powtórzyła, czując wielką gulę w gardle. Poczucie winy zaczęło oplatać jej umysł gęstą, lepką siecią. Nie miała pojęcia, co zaszło między nią z Natsu poprzedniej nocy, ale zdecydowanie wolałaby, żeby to wydarzyło się z wolnym facetem, a nie żonatym. Jak zareaguje ta biedna kobieta, kiedy prawda, jakakolwiek by nie była, wyjdzie na jaw.
Widząc jej minę, Dragneel nie mógł powstrzymać śmiechu. Lisanna trzepnęła go w ramie i również się uśmiechnęła.
— Ile to już lat jesteśmy małżeństwem? — zastanowiła się na głos. — Chyba będzie z sześć, prawda? Zaraz po tym ślubie w piaskownicy znalazłeś Happy'ego. Że ten staruszek jeszcze żyje...
— On wciąż jest w kwiecie wieku — zapewnił energicznie Natsu, zanosząc się śmiechem.
Lucy stała przed nimi z otwartymi ustami. Pogubiła się w tym wszystkim.
— Dobra, ja lecę pomóc Mirze, bo siostrzyczka mnie zabije — oznajmiła Lisanna i postąpiła kilka kroków w stronę Lucy. Przechodząc obok, mrugnęła do niej jednym okiem, obdarzyła radosnym uśmiechem, a po chwili siedziała już na barze i przerzucała nogi na drugą stronę.
— Chodź! — krzyknął Natsu i pociągnął mnie za rękę, w stronę mniej zatłoczonego miejsca. — Pogadamy o wczoraj.
Tłum ludzi zagłuszył mój okrzyk przerażenia. Byłam rozdarta, z jednej strony chciałam załatać czymś tą okropną dziurę w pamięci, a z drugiej nie podobało mi się, że usłyszę to wszystko od gościa, który rano posiadał moje majtki. Niestety silny uścisk Natsu uniemożliwiał mi podjęcie decyzji.
W końcu zatrzymaliśmy się pod schodami prowadzącymi prawdopodobnie na piętro. Było tam zadziwiająco cicho jak na ten bar. W ten kąt zbierali się chyba wszyscy, którzy chcieli porozmawiać bez światków. W promieniu trzech metrów stały jedynie trzy osoby, co wydawało mi się niemal cudem. Rozmawiali szeptem i co chwila rozglądali się dookoła, jakby w obawie, że ktoś ich podsłuchuje.
— No więc... — zaczął Natsu i oparł się o ścianę. — Kiedy dokładniej urwał ci się film?
Spuściłam głowę i złączyłam dłonie na brzuchu.
— Ostatnią rzeczą, jaką pamiętam, była Cana tańcząca na stole.
Chłopak uśmiechnął się.
— Czyli tylko sam początek...
Przez moje ciało przeszła fala zimnego przerażenia. Zwątpiłam, czy naprawdę chcę sobie to przypomnieć, może od razu lepiej wyjechać z miasta. — Potem przyszedł Staruszek i z nim też zaczęłaś pić. — Natsu z trudem tłumił śmiech. — I w pewnym momencie stwierdził, że spodobałaś mu się i możesz zostać jedną z nas. — Zarechotał jak żaba. — Od razu wiedziałem, że tak będzie.
Popatrzyłam na znak na swojej dłoni. Umiłowany przez matkę, znienawidzony przez ojca, czym miał się stać dla niej? Błogosławieństwem czy przekleństwem?
Lucy zaczerpnęła głośno powietrza.
— A j-jak to się s-stało, ż-że... — Przełknęła głośno ślinę. — D-dlaczego...? — Miała nadzieję, że chłopak ją wyręczy, ale ten tylko patrzył na nią tępym wzrokiem. — Moje m-majtki...
Z początku wydawało jej się, że chłopak dostaje ataku padaczki. Zaczął się trząść i wydawać dziwne odgłosy. Dopiero po kilku sekundach zaniechał prób powstrzymania śmiechu, wybuchnął. Zsunął się po ścianie i zaczął turlać się po podłodze, trzymając się za brzuch. Kilka razy prawie się uspokajał, ale wtedy spoglądał na Lucy i atak powracał.
Dziewczyna, cała zesztywniała, czekała. Ręce opuściła wzdłuż ciała i zacisnęła dłonie w pięści.
W końcu Natsu poszedł do siebie, może nie w pełni, ale był w stanie w miarę wyraźnie mówić.
— No bo kiedy wyszliśmy... ha ha ha... chciałaś zwiedzić miasto i ja się... ha ha ha... zgodziłem. I przechodziliśmy koło cmentarza i zachciało ci się siku i poszłaś pod ogrodzenie... ha ha ha... I przestraszył cię jakiś kot. Ha ha ha... I-i-i-i ty... ha ha ha... zerwałaś się i zaczęłaś... ha ha ha... uciekać i zostawiałaś majtki. I-i ja je zabrałem... ha ha ha!!!
Lucy warknęła gardłowo i odwróciła się. Ulżyło jej, że między nimi do niczego nie doszło, ale też nie podobało jej się, że Natsu się z niej śmieje. To nie było miłe. Zrobiła tylko dwa kroki, kiedy chłopak złapał ją za ramię i znów obrócił w swoja stronę.
Powoli ocierał łzy z oczu i wyglądało na to, że nareszcie się uspokoił, chociaż w kącikach jego ust wciąż błąkał się rozbawiony uśmieszek.
— Zapomniałem ci to dać — oznajmił, wyciągając w jej kierunku czarny kawałek materiału. Dopiero kiedy wzięła go do ręki, spostrzegła, że to skórzana rękawiczka bez palców. — Nie zrzucaj jej. Levy strasznie się dzisiaj namęczyła, żeby choć trochę ukryć twój znak. Pokazywanie go wszystkim może być niebezpieczne.
Lucy oczami wyobraźni znów ujrzała dziewczynę, która praktycznie przez cały dzień łaziła za nią uczepiona jej prawego ramienia. Więc to tylko dlatego...
— Nie wiem dlaczego wybrałaś akurat dłoń, trudno ją ukryć — paplał dalej Natsu. Widać wypite kilkanaście minut temu piwko w końcu rozwiązało mu język. — Większość z nas wybiera klatkę piersiową, albo tak jak Mira — udo. Swoją drogą ciekawe jak ona ukrywa znak, kiedy chce pieprzyć się z kimś spoza Fairy Tail...
Tego było już za wiele. Nie miała zamiaru pozwalać mu wygadywać takich bzdur o Mirze ani o jakiejkolwiek innej kobiecie. Zakręciła barkiem młynek i zafundowała swojej pięści bliskie spotkanie ze szczęką Natsu. Idealny prawy podbródkowy! Strzepnęła rękę i ruszyła w stronę baru. Na dzisiaj miała już dość tego idioty. Na dodatek zmieniła zdanie. Miała ochotę się napić.
Dragneel wciąż stał i patrzył za nią z otwartymi ustami. Uniósł rękę i rozmasował obolałą żuchwę. Podszedł do niego Gray z dwoma kuflami piwa.
— I jak? — zapytał.
— Niezłe ziółko — odparł, wyciągając rękę po jedno piwo.
— To dla moje, idioto. Kup sobie.
— Chcesz się bić, mrożonko?!

Z dołu dobiegał huk i harmider, przeszkadzający Wendy w pracy. Kilka razy miała ochotę zejść i poprosić ich o zachowywanie się ciszej, raz nawet otworzyła drzwi i już miała wychodzić, kiedy pod progiem pojawili się Makarov i Laxus. Gromowładny nie był w najlepszym stanie. Oczy miał zapuchnięte, a z czubków palców ściekała krew. Bez słowa cofnęła się w głąb pomieszczenia i rozejrzała instynktownie w poszukiwaniu miejsca, gdzie mogłaby umieścić wnuczka mistrza. Wybrała łóżko w samym końcu sali, ukryte w cieniu. Wiedziała, że Dreyar nie lubił być w centrum uwagi. Wskazała im kierunek ruchem dłoni, a sama podeszła jeszcze na chwilę do Jeta i dotknęła jego czoła. Było chłodne, prawdopodobnie rana będzie goiła się dobrze. Ruszyła w kierunku Laxusa i jego dziadka. Młodszy mężczyzna zdjął z ramion płaszcz i odsłonił przed Marvel paskudną ranę postrzałową na prawym barku. Kula nie przeszła na wylot, wciąż tkwiła w ciele. Zapowiadała się kolejna nieprzespana noc.
— Sprawdziłeś ją? — zapytał Makarov. Wendy nie musiała nawet pytać, o kogo chodzi.
— Ta — mruknął w odpowiedzi Laxus.
Dziewczyna wyciągnęła narzędzia z szafki i nastawiła gorącą wodę.
— Przepraszam — pisnęła, zginając się w ukłonie. — Ale uważam, ze powinnam pana uśpić, panie Laxusie.
— Nie.
— Ale to będzie bardzo bolało, nawet ze znieczuleniem.

— Nieważne. Muszę jak najszybciej przekazać wszystko dziadydze. 



Ho! ho! ho! W końcu jestem! Mam nadzieję, że zostało ze mną chociaż kilka osób. Składam serdeczne życzenia świąteczne, a dla tych którym nie podobał się poprzedni szablon, mam dodatkowy prezent w postaci nowego. 
Do następnego, Choineczki Wy moje!

5 komentarzy:

  1. No,no,no.... robi się ciekawie. Liczę na jak najdłuższe prowadzenie bloga i jego sukcesów. Życzę ci wszystkiego dobrego z okazji świąt,mnóstwa weny,czasu,zdrowia,kasy, rodzinnych i miłych chwil oraz przede wszystkim bezpieczeństwa. Życzy PhantomPL.

    OdpowiedzUsuń
  2. Blogosfera jest pełna wspaniałych ludzi. Zapewne jesteś jednym z nich. Może chciałbyś opowiedzieć coś o sobie? A może chcesz, aby przeprowadzono z Tobą wywiad? Tak? To świetnie trafiłeś. Wywiady z autorami blogów mangi i anime to blog stworzony z myślą o Tobie! Możesz zgłosić się do jednej z autorek bloga, a potem odpowiedzieć na kilka ciekawych pytań. Nie czekaj - zgłoś się już teraz!

    Zapraszam!
    Wywiady z autorami blogów mangi i anime

    OdpowiedzUsuń
  3. Eee, rozczarowałam się. Liczyłam na opowieść o jakiejś naprawdę ostrej imprezie, a tu tylko kot ją wystraszył D:
    Tak mi Wendy szkoda... Uwija się całe noce i nie ma czasu dla siebie ;-;
    Cóż, robi się coraz ciekawiej. Szkoda, że taki krótki rozdział.
    Za to szablon jest prześliczny! Od razu przypadł mi do gustu ^^
    Weny, czasu, sprawnego kompa i (trochę po czasie, ale zawsze) szczęśliwego Nowego Roku! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Tak, już nawet zaczęłam pisać, ale nie potrafię dokładnie powiedzieć, kiedy rozdział się pojawi.

      Usuń

Komentujcie! ;)
Kilka słów = ogromna motywacja.
To się tyczy też moich kochanych anonimków. xD