wtorek, 3 listopada 2015

Rozdział 3

— O Boże, Boże, Boże... — szeptała Lucy, osuwając się po ścianie na podłogę. Tego było dla niej po prostu za wiele. Czuła się, jakby ktoś wyszarpał jej dusze i wepchnął do zupełnie innego ciała, ciała, które jej nie słucha, ciała, które wczoraj wyczyniało rzeczy, o których jej wstyd było nawet pomyśleć.
Tak działa alkohol — podpowiedział zmęczony umysł.
Do jej uszu dotarł głośniejszy wybuch śmiechu, który przyprawił ją o zawrót głowy. Jak to się dzieje, że na kacu wszytko brzmi trzy razy głośniej. A każdy najmniejszy dźwięk pozostawia po sobie głuche dudnienie. Zamknęła oczy w nadziei w nadziei, że uda jej się zebrać myśli.
— Nie przejmuj się — usłyszała twardy głos tuż przy swojej twarzy. — Każdy kiedyś musi się tak upić.
Podniosła głowę i ujrzała przed sobą poważną twarz czerwonowłosej kobiety. Była przepiękna, idealny kształt twarzy, pięknie wykrojone usta, ale w jej brązowych oczach kryła się groźna iskra. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że gapi się na nią z otwartymi ustami.
— Ja kiedyś obudziłam się pod ladą — przyznała druga dziewczyna, która również się nad nią pochyliła. Zawstydzona swoim wyznaniem, zarumieniła się lekko.
Tylko Cana nadal stała na środku pokoju, zanosząc się śmiechem.
— Coś czuję, że to będzie zabawne.
Lucy przez myśl przeszło, że dla tej dziewczyny wszystko jest zabawne, jednak zaraz odsunęła  od siebie to niedorzeczne stwierdzenie. Już dawno nauczyła się, żeby nie oceniać książki po okładce. Była córką Jude'a Heartfilii, w swoim krótkim życiu non stop spotykała ludzi, którzy zbyt dobrze potrafili udawać emocje.
— Nie wiem, czy nas pamiętasz z poprzedniego wieczoru, więc przedstawimy ci się jeszcze raz. — Chłodny głos, sprawił, że Lucy znów skupiła się na dziewczynie przed nią — Ja jestem Erza, a to Levy — zerknęła przez ramię na Canę. — Po tym, co wczoraj zrobiła, chyba nie muszę mówić, jak się nazywa.
— Ej! — zaprotestowała Cana.

Natsu warknął cicho, kiedy poczuł zimny powiew powietrza na skórze. Ostrożnie przewrócił się na drugi bok i szczelniej otulił kocem. Wstał już kilka godzin temu, a raczej został zbudzony przez Canę, która najwyraźniej nie rozumiała, że niektórzy cierpią czasami na dziwną przypadłość poalkoholową, zwaną również kacem. Jednak po jej wyjściu znowu się położył, czego oczywiście nie zrobił Gray.
Natsu uchylił na sekundę powieki i dostrzegł chłopaka w samych spodenkach z wilgotnymi po prysznicu włosami, który otwierał kolejne okno. Salamander prychnął pod nosem o wtulił twarz w poduszkę. Nie rozumiał zafascynowania przyjaciela świeżym powietrzem i ,,orzeźwiającym chłodem".
— Zamknij to okno, cholerna lodówko — wydukał.
Gray obrzucił go pogardliwym spojrzeniem.
—Przypominam ci, zapalniczko, że nie powinieneś tu mieszkać i w każdej chwili mogę wyrzucić cię na zbity pysk — odparł ze spokojem Fullbuster i ruszył w stronę swojego łóżka.
Natsu usiadł powoli na  hamaku zawieszonym w futrynie okna i ziewnął przeciągle. Zakręciło mu się w głowie, kiedy wychylił się i zobaczył pod sobą przepaść, ale szybko się otrząsnął. Nie miał lęku wysokości. Gray miał rację, nie powinien tu mieszkać. Dwa lata temu został wyrzucony z akademika, ponieważ nie płacił, a pieniądze ze zleceń wydawał na jedzenie i broń. Nie miał rodziców, którzy byliby za niego odpowiedzialni, prawie nikt z Fairy Tail ich nie miał. Życie nie miało dla nich litości. Po tym, jak Dragneel został zmuszony, aby ,,opuścić" akademik, do pokoju Greya został przydzielony nowy członek ich gildii, Czarna Stal. Na początku trudno było im się dogadać, ale potem zdali sobie sprawę, że Gajeel, mimo że ich czasem irytował (zresztą ze wzajemnością), był również świetnym partnerem do walki.
— Redfox jeszcze nie wrócił? — zapytał Natsu, zerkając przez ramię na przyjaciela, który siedział na podłodze i polerował swoje ukochane pistolety wyciągnięte z walizki zazwyczaj trzymanej pod łóżkiem.
— A widzisz gdzieś jego pierdzielonego kotka? — Ostatnie słowo wymówił z niezwykłą ironią.
Dragneel zaśmiał się pod nosem i wziął papierosa z paczki leżącej na parapecie. Machając w powietrzy nogami, spojrzał na ziemię pod nim, aby upewnić się, że uliczką nie przechodzi akurat jakaś osóbka, której mógłby rzucić we włosy zapaloną zapałkę, ale zamiast tego ujrzał wielką czarną panterę.
— Taa, własnie widzę tego kotka. — Swoje stwierdzenie zakończył głośnym gwizdem.
— Mam to gdzieś — burknął w odpowiedzi Fullbuster.
Natsu nie zdążył odpowiedzieć, bo do pokoju wpadł zdyszany Gajeel. Chłopcy obdarzyli go zdumionym spojrzeniem, ale nie odezwali się ani słowem, nawet gdy zdejmował długi płaszcz, odsłaniając zakrwawione ubrania. Usłyszeli brzdęk metalu, a po chwili Redfox wpadł do łazienki i odkręcił wodę pod prysznicem, mamrocząc pod nosem jakieś przekleństwa.
— Wpuście Lili — wrzasnął do nich, przekrzykując szum.
Salamander westchnął poirytowany i wyszedł przez okno, żeby rozłożyć schody przeciwpożarowe. Pantera zgrabnie zaczęła wskakiwać na kolejne stopnie, aż dotarła do ich piętra. Happy zjeżył się i spadł z parapetu, kiedy Lili wsadził swój pysk przez okno.
— Że też ten kretyn nie mógł pójść do schroniska i przygarnąć zwykłego kotka! — wściekał się Natsu, z powrotem gramoląc się do środka. Jego głos zniekształcał trzymany w zębach papieros. — Wszystkim żyłoby się łatwiej.
Mimo wszystko uśmiechnął się na wspomnienie Gajeela latającego po mieście w poszukiwaniu zwierzaka dla siebie. Uwierała mu myśl, że pozostali Smoczy Zabójcy mieli pupila, a on nie. W końcu zrezygnowany dał się wyciągnąć Levy na wycieczkę do zoo, a kiedy znów go zobaczyli, próbował zamknąć w szafie wielką, czarną panterę, którą wykradł z ogrodu zoologicznego. Stwierdził, że jak ją wytresuje, będzie dla niego idealnym kompanem. Zajęło to trochę czasu, ale w końcu zwierze przestało się rzucać z zębami na wszystko, co się rusza, zamieszkało w szafie i postanowiło, że jednak nie zje Happy'ego. Mimo wszystko nie było nikogo, kto by się nie dziwił, że jeszcze nie zgłoszono na policję, że po mieście lata taki potwór. Bądź co bądź Gajeel dość często zabierał ją na misję.
Redfox wszedł do pokoju, wycierając długie włosy dwoma ręcznikami. Ubrany już był w mundurek, ale stopy wciąż miał gołe.
Natsu ostatni raz zaciągnął się dymem i wyrzucił peta przez uchylone okno. Zeskoczył z hamaku i wpadł prosto na Gajeela.
— Uważaj, gdzie leziesz, otwieraczu do puszek.
No cóż — pomyślał Gray, zatrzaskując walizkę i a następnie wsuwając ją pod łóżko. — Jeszcze dzisiaj nikt nie bił się w tym pokoju.

Erza maszerowała na czele pochodu, powoli przesuwającego się w stronę szkoły. Gdy chłopaki zeszli na dół, grupka dziewczyn już na nich czekała. Lucy poznała Juvię, która mieszkała z Caną i była do szaleństwa zauroczona Grayem. Wydawała się sympatyczna dziewczyna, tylko trochę niewierzącą w swoje możliwości. Teraz szła krok za ukochanym, wpatrując się w jego plecy maślanym wzrokiem. Lucy starała się odsunąć jak najdalej od Natsu, ale on nie pozwalał jej na to, cały czas idą obok i z zapałem jej coś opowiadając. Zerknęła na jego twarz i zauważyła, że posyła jej radosny uśmiech i drapie się w tył głowy. Gdyby go lepiej znała, wiedziałaby, że to u niego oznaka zakłopotania.
— Dostarczono ci twoją własność? — zapytał znienacka.
Lucy wzdrygnęła się i oblała rumieńcem.
— Ja... — szepnęła w końcu. — Nic nie pamiętam.
Usłyszała głośny śmiech i skuliła się.
— Było zabawnie — wykrztusił w końcu, łapiąc się za brzuch. — Po zajęciach wszystko ci opowiem.
Dziewczyna zatrzymała się gwałtownie i zaczerpnęła głośno powietrza. Natsu nie zauważył tego i szedł dalej, zanosząc się śmiechem.
— Wszystko w porządku? — zapytała Levy zaniepokojona. — Strasznie zbladłaś.
Blondynka pokręciła tylko głową i ruszyła dalej. Teraz była już pewna, że musi unikać tego chłopaka.
Ich grupka budziła powszechne zainteresowanie wśród innych uczniów. Wszyscy zerkali na nich z utęsknieniem, ale tylko niektórzy odważyli się podejść i zostać na dłużej. Dopiero po chwili Lucy zdała sobie sprawę, że właśnie zbiera się elita tej szkoły, a ona przez całkowity przypadek znalazła się w jej centrum. Kilka osób przywitało się z nią poufale, zmuszając ją do zastanowienia się, ilu wydarzeń z poprzedniej nocy nie pamięta. Może tańczyła nago na stole, albo upiła się i przystawiała do płci przeciwnej...Miała ochotę walnąć głową w mur, ale czuła na sobie zbyt wiele spojrzeń.
— No dobra, ludziska! — usłyszała gromki głos Erzy. — Chyba są już wszyscy.
Kobieta obrzuciła morderczym spojrzeniem kilka dziewczyn, które jej zdaniem stały za blisko i zaczęła mówić trochę cichszym głosem.
— Wszyscy wiemy, że musimy być ostrożni, nikt nie może się dowiedzieć, że większość z nas wychowuje się sama, czym się zajmujemy i tak dalej. Chyba nie muszę powtarzać tej corocznej gadki o ostrożności — przemówiła zimnym znudzonym tonem. — Ale mamy odgórne polecenie od dziadziusia. Przynajmniej dwie osoby muszą się zapisać na dodatkowy przedmiot, a konkretnie astronomię. Ja pójdę, więc potrzeba jeszcze jednego ochotnika.
Lucy stała z otwartymi ustami i starała się jak najwięcej zrozumieć ze słów Erzy. Znała zarys historii Fairy Tail i słyszała trochę, czym się zajmują. Ale kim był dziadziuś? Może to dyrektor szkoły, który stwierdził, że ci, na których wszyscy patrzą powinni dawać przykład. W każdym razie lubiła gwiazdy i w mgnieniu oka zdecydowała, że te zajęcia są dla niej. Jej ręka wystrzeliła w górę, zanim głowa zdążyła to przemyśleć.
Erza posłała jej dobroduszne spojrzenie, a Lucy poczuła się jak małe dziecko, które nagle postanawia, że pokieruje tirem. Zanim znów zarumieniła się i spuściła głowę, usłyszała westchnienie stojącej obok Levy i jej z pozoru nieśmiały głos.
— Ja też pójdę.
Erza przesunęła wzrokiem po wszystkich zebranych.
— Dobra, to do zobaczenia po szkole w barze.
Grupka zaczęła się powoli rozchodzić, aż w końcu zostały tylko Levy, Erza i Lucy. Mieszkały w jednym pokoju, więc blondynka, próbowała sobie wmówić, że to właśnie o to chodzi. Jednak jej nadzieje rozwiała najniższa z nich.
— Kogo tym razem staruszek kazał nam chronić? — zapytała, wpatrując się w swoje paznokcie.
— To się okaże — odpowiedział Erza i powiodła wzrokiem dookoła, aby sprawdzić, czy nikt ich nie podsłuchuje. — Pierwsze zajęcia z astronomii są jutro. Nie zapomnijcie broni.
Lucy gwałtownie podniosła głowę i spojrzała na stojącą przed nią kobietę. Długie włosy miała związane w ciasny kucyk, z okularami na nosie wyglądała na kujona, bardzo pięknego, niebezpiecznego  kujona. Poprawiła czerwony krawat, obciągnęła podwijającą się spódniczkę i po chwili już jej nie było.
Lucy miała wrażenie, że ziemia ucieka jej spod stóp. W co ona się najlepszego wpakowała? Miała przyjechać do Magnolii, żeby się uczyć, a nie poznawać mroczne strony tego miasta i zostać członkinią gildii, której tak nienawidził jej ojciec. Jak ona mu to teraz wytłumaczy?
— Chodź! — zawołała uśmiechnięta Levy, wyciągając w jej stronę dłoń. — Oprowadzę cię po szkole, chyba będziemy nawet w jednej klasie.
Heartfilia po raz pierwszy spojrzała na szkołę. Wielki gmach Akademii Alfar stał przed nią nieporuszony tym, że po wielotygodniowej przerwie znów wypełnią go ludzie. Ogromne dębowe drzwi były teraz otwarte i wyglądały, jakby tylko czekały, aby połknąć kolejne ludzkie istnienia, wyssać z nich radość, chęć do życia, spokój, napełnić ich serca strachem. No cóż tak działała na uczniów każda szkoła.

Lucy chwyciła wyciągniętą dłoń i ruszyła w stronę wejścia. Nie było już odwrotu. 

3 komentarze:

  1. Było ok.
    Tylko nadal nie wyjaśniło się, co robiła Lucka po pijaku. Chcę wiedzieć >.<
    Gajeel i tresowanie pantery. To wygrało <3
    W ogóle wizja Gajeela, Graya i Natsu w jednym pokoju jest tak kusząca, że aż chciałabym się tam znaleźć.
    Poradnik dla Lucki:
    1. Nie pij z Caną.
    2. Nie dawaj się zaciągać do dziwnych miejsc nieznajomym chłopakom.
    3. Kategorycznie nie pij z Caną.
    XD
    Także, no... wszystko ładnie, nie mam zastrzeżeń. I wielbię to opko, bo dużo Gajeela <3
    A Lucy niech lepiej pomyśli, jak się wykręcić, a nie "nie ma już odwrotu". Toż to nie żadna Sparta, tylko #rzycie.
    Pozdrawiam,
    Asieł~

    OdpowiedzUsuń
  2. Robi się coraz ciekawiej, liczę na więcej rozdziałów jak i czytelników, życzę ci mnóstwa weny oraz pomyślności, PhantomPL

    OdpowiedzUsuń
  3. zajebiste opowiadanie. czekam na dalsza częsć. bardzo chce sie dowiedziec co Lucy robiła po pijaku.

    OdpowiedzUsuń

Komentujcie! ;)
Kilka słów = ogromna motywacja.
To się tyczy też moich kochanych anonimków. xD