niedziela, 18 maja 2014

Elfgreen ,,Być mężczyzną ponad wszystko"


         Siedziała spokojnie przy barze, popijając drinka. Mimo że na dworze padało i wiał zimny porywisty wiatr, to ona nie wypuszczała z drobnej dłoni wachlarza. Poprawiła zsuwające się z noska okulary i bez cienia strachu, odwróciła się w stronę Tytanii.
Jej odwaga była taka męska.
— Nie wiem, dlaczego wybrali cię Miss Fairy Tail i Królową Wróżek, ale wiedz, że tylko ja zasługuję ma te tytuły — powiedziała, wysoko unosząc podbródek.
Jej pewność siebie też była męska.
Scarlet popatrzyła na nią lekko zdziwionym wzrokiem, ale nie zareagowała. Nie rozumiała, o co chodzi Evergreen. Nikt do końca nie rozumiał.
— Ty naprawdę ją lubisz... — Usłyszałem przy uchu szept Mirajane.
Poczułem, że na moja twarz wpływa rumieniec. Odkąd, podczas walki na Wyspie Tenro, powiedzieliśmy jej, że zamierzamy się pobrać, nie daje się do końca przekonać i ciągle twierdzi, że coś do siebie czujemy. A przecież wcale tak nie jest. Nie było nic złego w tym, że od czasu do czasu popatrzyłem trochę na Ever. Moja twarz wciąż miała kolor pomidora, więc doszedłem do wniosku, że powinienem się przewietrzyć. Wyszedłem z gildii, w chwili gdy ostatnie krople deszczu spadły na ziemię. Zimne, świeże powietrze przyjemnie chłodziło moje czerwone policzki. Z chęcią pobyłbym dłużej na zewnątrz, ale lenistwo nie było męskie.
Może powinienem wziąć jakieś zlecenie — pomyślałem i odwróciłem się z powrotem w stronę budynku, akurat w chwili, gdy wychodziła z niego Evergreen.
Rozglądała się dookoła, podziwiając piękno krajobrazu. Słabe promyki słońca przedarły się przez warstwę chmur i oświetliły ją złotym blaskiem. Przez chwilę wyglądała jak prawdziwa wróżka, tak... męsko. Brakowało jej jedynie ogona, oczywiście, jeżeli wróżki mają ogon. Nagle jej wzrok padł, na idącą w naszą stronę postać. Był to mężczyzna w podeszłym wieku, miał długie brązowe włosy i masywną budowę ciała. Ever zamarła w bezruchu zupełnie, jakby sama siebie zamieniła w kamień, a potem bez uprzedzenia rzuciła się do ucieczki. Niestety była nieuważna i nie patrzyła przed siebie, przez co uderzyła prosto w mój tors i odbiła się jak piłeczka. Zanim zdążyłem ja złapać, leżała na ziemi, rozcierając obolałe czoło.
— Uważaj, jak łazisz, durniu! — wrzasnęła.
Mężczyzna, widząc jej upadek, zaczął przyśpieszać, a potem już biec. Chwila zdezorientowania minęła, zdałem sobie sprawę, co się dzieje i stanąłem między przestraszoną Evergreen, a zbliżającym się mężczyzną.
Atakowanie kobiet nie jest męskie.
— Uciekaj, idioto — wrzasnęła i pociągnęła mnie za rękę.
Czasem ucieczka jest męska.
Niewiele myśląc, chwyciłem Ever w pasie, przerzuciłem ją przez ramię i wskoczyłem na miejsce kierowcy w stojącym niedaleko magicznym powozie. Najprawdopodobniej zostawiła go tutaj Erza, więc po powrocie zdrowo mi się oberwie. Dziewczyna wylądowała na moich kolanach, szybko zapiąłem bransoletę pobierająca moc na swoim nadgarstku i odpaliłem silnik.
— Szybciej! — krzyknęła Evergreen, zsuwając się z moich kolan i wychodząc na dach kabiny dla pasażerów. Odwróciła się do mnie plecami i obserwowała biegnącego mężczyznę. Był szybki jak na swój wiek. Bardzo szybki. Duży ruch i ostre zakręty uniemożliwiały mi sprawne poruszanie się po drodze, za to przeciwnik miał spore pole do manewru. Gdy tylko zdołaliśmy się oddalić, przed nami pojawiał się zakręt i znów nas doganiał.
— Zaatakuj go! — poleciłem, przekrzykując wrzask wściekłych przechodniów, których niemal potrąciłem.
— Zdurniałeś? Przecież to nie jest mag! Nie mogę zaatakować kogoś, kto nie może się bronić!
Jej dobroć była taka męska.
— To dlaczego przed nim uciekamy?!
— Nie gadaj, jedź!
— Przecież jadę!
— To jedź szybciej!
Dobrze wiedziałem, że na ulicach Magnolii nie dałbym rady go zgubić, zwłaszcza, że był w doskonałej formie, więc skierowałem się na obrzeża miasta. Ever ciągle siedziała na dachu i obserwowała goniącego nas mężczyznę. Nie poddawał się. Poczułem do niego szacunek, tylko prawdziwy mężczyzna potrafi być tak wytrwały.
W końcu zdołaliśmy wyjechać z Magnolii i wreszcie mogłem przyśpieszyć. Mężczyzna został daleko w tyle, ale Evergreen ciągle kazała mi jechać dalej. Osobiście wolałbym wrócić do gildii, póki istniała szansa, że Erza nie zauważyła zniknięcia powozu. Oczami wyobraźni już widziałem to zabójcze spojrzenie i wielkiego guza na mojej głowie. Jednak nie zawracałem, ponieważ odmawianie kobiecie nie jest męskie.
— Skręć w prawo! — warknęła zdecydowanym, męskim głosem.
— W które prawo? — Ponieważ wciąż siedziała do mnie tyłem, nie wiedziałem, czy chodzi jej o moje prawo, czy jej prawo.
— No, w prawo, kretynie.
Skręciłem.
— Nie to prawo! Drugie prawo.
Nigdy nie zrozumiem kobiet. Czasem są męskie, a czasem nie.
Gwałtowne szarpniecie kierownicą nie było dobrym pomysłem. Pojazd niebezpiecznie przechylił się na prawą stronę i kiedy już myślałem, że opanowałem sytuację, jedno z kół natrafiło na kamień i cały powóz podskoczył. Usłyszałem krzyk Ever i kątem oka zobaczyłem, jak zsuwa się z dachu. Niewiele myśląc, szarpnąłem bransoletę i skoczyłem, aby ją złapać. Upadliśmy na ziemie i potoczyliśmy się kilka metrów dalej, po chwili dobiegł nas huk przewracającego się pojazdu pojazdu. Podejrzewałem, ze konfrontacja z Erzą nie zakończy się na jednym guzie.
Powoli otworzyłem oczy i zobaczyłem, że leże tuż przy Evergreen. Odsunąłem się szybko na wspomnienie kopniaka, którego otrzymałem ostatnim razem, gdy stwierdziła, że jestem zbyt blisko.
— Zboczeniec — warknęła tylko i zaczęła podnosić się z ziemi.
No pięknie. Kiedy niosłem ja na rekach, to nie bylem zboczeńcem, a teraz nagle się nim stałem.
Przyjrzałem jej się uważnie. Jej sukienka była zakurzona, skrzydła ważki powyginane we wszystkie strony, a we włosach miała kilka gałązek, jednak na ustach znów gościł ten charakterystyczny dla niej, pewny siebie uśmiech. Nieraz widziałem ja poobijaną i zmaltretowaną po walce, ale nigdy nie wyglądała tak mało  męsko. Podobało mi się to.
— Dlaczego on cie gonił? — zapytałem, starając się odgonić od siebie dziwne myśli.
Obdarzyła mnie zabójczym spojrzeniem, ale postanowiła odpowiedzieć. Była mi to winna, po tym jak ją uratowałem.
— Ten mężczyzna jest handlarzem, sprzedaje piękne wachlarze i uparcie twierdzi, że zabrałam jeden z nich.
— A zabrałaś? — zapytałem, wiedząc, że oberwę za to pytanie.
— Tak, kretynie, ale oddałam! — krzyknęła. — Ale niekoniecznie w nienaruszonym stanie...
Jej zachowanie zdecydowanie nie było męskie.
Kiedy uświadomiłem sobie, że przez taką durnotę czeka mnie śmierć z ręki Tytani, miałem ochotę ją rozerwać na kawałki, ale takie postępowanie nie byłoby godne mężczyzny, więc odpuściłem.
Ever bezbłędnie odczytała moje myśli.
— Nie musiałeś brać tego powozu — mruknęła, odwracając wzrok w drugą stronę.
— Myślałem, że grozi ci śmiertelne niebezpieczeństwo!
— Nikt cie nie prosił o pomoc, więc się zamknij!
Jak to nie? Przecież kazała mi uciekać! Tylko dlaczego? Kłamała?
Kłamstwo nie jest męskie.
Już miałem o to zapytać, kiedy nasze spojrzenia się spotkały.
— Przeżyjesz jakoś spotkanie z Tytanią — powiedziała i obdarzyła mnie zadowolonym uśmieszkiem. — Pamiętaj, że ponad wszystko jesteś mężczyzną i musisz zachowywać się jak mężczyzna.
Rozległ się jej radosny śmiech, a po chwili wzbiła się w powietrze. Wiedziałem, że z tymi połamanymi skrzydełkami daleko nie zaleci, ale nie zamierzałem jej zatrzymywać. Miałem własny problem na głowie; musiałem zaciągnąć powóz do gildii i wytłumaczyć wszystko Erzie.
Z nas dwoje to ja byłem mężczyzną.





Wiem, że akcja nie trzyma się kupy, jest strasznie nieprawdopodobna i naciągana, ale musicie przyznać, że Hiro nie daje nam zbyt wielkiego pola do manewru, jeśli chodzi o tą parkę. ,, Moi" bohaterowie też nie zachowują się, tak jak powinni, za co Was wszystkich szczerze przepraszam. Długo męczyłam się z tym one-shotem, miałam mnóstwo pojedynczych pomysłów i ani jednej spójnej akcji, wiec wyszło jak wyszło. 
Dziękuję za wszystkie komentarze. Nawet nie wiecie, jak bardzo motywują do pracy.
 Z dedykacją dla Roszpunci :)
PS. Kolejne zamówienia zostaną zrealizowane dopiero w połowie czerwca, teraz muszę zająć się główną akcją. Bardzo przepraszam wszystkich, którzy muszą czekać.

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Ach, dziękuję!!! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że dzisiaj wstawiłaś notkę. Mam okazję przeczytać ją przed wyjazdem do szpitala i, naturalnie, skomentować. To od początku. Powiem tak: samo rozpoczęcie bardzo mi się spodobało. Opis Ever rozmawiającej z Erzą i Elfmana gapiącego się na tą pierwszą był epicki. Genialnie rozegrany i taki zabawny ;). I jeszcze swatka Mira wkroczyła do akcji :D. Hue, hue, zabawnie :). Pomysł z handlarzem wachlarzami, szalona ucieczka magicznym pojazdem i późniejsze wydarzenia w lesie były przegenialne!!! Nie wiem, jak możesz twierdzić, że nie trzymało się kupy i jest naciągane, gdyż ja mam totalnie odmienne zdanie ;). Po raz pierwszy zamówiłam One-Shota i niezmiernie się cieszę, że zamówiłam go u Ciebie ;). Napisałaś go świetnie, z humorem, dystansem i bardzo fajnym pomysłem :). Wyszło naturalnie i ciekawie :). I masz rację, co do tego, że Mashima niewiele nam daje państwa E&E, dlatego też chciałam przeczytać coś na ich temat i wybrałam tych szaleńców :). Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję!!! Wspaniale sobie poradziłaś :). Pozdrawiam cieplutko :*.

      Usuń
    2. Iiiiiiiipppp :D :D :D Bardzo dziękuję za miłe słowa. Musze przyznać, że ten one-shot był dla mnie niemałym wyzwaniem. Nawet nie mogłam porównać swojej pracy do innych o tej parce, bo zwyczajnie nie mogłam nic znaleźć. Więc jeszcze raz dziękuję i życzę dużo zdrówka.

      Usuń
    3. Nie ma za co, kochana :D. Zamówiłam tą parkę, gdyż, tak jak napisałaś, nigdzie nie One-Shota z ich udziałem :). Wybrnęłaś z tego po mistrzowsku za co jestem Ci bardzo wdzięczna :). Mam nadzieję, że gdy wrócę, przeczytam ciąg dalszy Twojej historii :D. I dziękuję!!! Przyda się :D.

      Usuń
  2. ,,Nigdy nie zrozumiem kobiet. Czasem są męskie, a czasem nie. '' - padłam. + nie jestem w stanie podnieść się z podłogi = męęęęęskie. ;>
    Weny. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Mallleństwo, witaj :D
    Wybaczysz, że tak późno, co? :D
    Łan szot niezwykły, Elfman i Evergreen to w ogóle para idealna i bardzo ciekawa, i ja też nie zetknęłam się jeszcze z tym paringiem nigdzie, a wędruję już po blogosferze jakiś czas. Ten part wyszedł Ci jak najbardziej, wielkie brawo za to, Yin. Mjuzik absolutnie fantastyczne, jak wspomniała Wilczy <3
    Cytat, który wypisała Rogata Aimi, mnie także zmiótł z krzesła. Awww, i to jeszcze napisane z perspektywy Elfa... no coś niesamowitego <3
    Yin, jeszcze raz brawo, świetnie się czytało, pomysł bardzo naturalny i prawdziwy, a teraz lecę czytać rozdział, bo chyba mam tu jakieś zaległości :D

    OdpowiedzUsuń

Komentujcie! ;)
Kilka słów = ogromna motywacja.
To się tyczy też moich kochanych anonimków. xD