Siedziała spokojnie przy barze, popijając
drinka. Mimo że na dworze padało i wiał zimny porywisty wiatr, to ona nie
wypuszczała z drobnej dłoni wachlarza. Poprawiła zsuwające się z noska okulary
i bez cienia strachu, odwróciła się w stronę Tytanii.
Jej odwaga była taka męska.
— Nie wiem, dlaczego wybrali cię
Miss Fairy Tail i Królową Wróżek, ale wiedz, że tylko ja zasługuję ma te tytuły
— powiedziała, wysoko unosząc podbródek.
Jej pewność siebie też była męska.
Scarlet popatrzyła na nią lekko
zdziwionym wzrokiem, ale nie zareagowała. Nie rozumiała, o co chodzi Evergreen.
Nikt do końca nie rozumiał.
— Ty naprawdę ją lubisz... — Usłyszałem
przy uchu szept Mirajane.
Poczułem, że na moja twarz wpływa
rumieniec. Odkąd, podczas walki na Wyspie Tenro, powiedzieliśmy jej, że
zamierzamy się pobrać, nie daje się do końca przekonać i ciągle twierdzi, że coś
do siebie czujemy. A przecież wcale tak nie jest. Nie było nic złego w tym, że
od czasu do czasu popatrzyłem trochę na Ever. Moja twarz wciąż miała kolor pomidora,
więc doszedłem do wniosku, że powinienem się przewietrzyć. Wyszedłem z gildii,
w chwili gdy ostatnie krople deszczu spadły na ziemię. Zimne, świeże powietrze
przyjemnie chłodziło moje czerwone policzki. Z chęcią pobyłbym dłużej na zewnątrz,
ale lenistwo nie było męskie.
Może powinienem wziąć jakieś
zlecenie — pomyślałem i odwróciłem się z powrotem w stronę budynku, akurat w
chwili, gdy wychodziła z niego Evergreen.
Rozglądała się dookoła, podziwiając
piękno krajobrazu. Słabe promyki słońca przedarły się przez warstwę chmur i oświetliły
ją złotym blaskiem. Przez chwilę wyglądała jak prawdziwa wróżka, tak... męsko.
Brakowało jej jedynie ogona, oczywiście, jeżeli wróżki mają ogon. Nagle jej
wzrok padł, na idącą w naszą stronę postać. Był to mężczyzna w podeszłym wieku,
miał długie brązowe włosy i masywną budowę ciała. Ever zamarła w bezruchu zupełnie,
jakby sama siebie zamieniła w kamień, a potem bez uprzedzenia rzuciła się do
ucieczki. Niestety była nieuważna i nie patrzyła przed siebie, przez co uderzyła
prosto w mój tors i odbiła się jak piłeczka. Zanim zdążyłem ja złapać, leżała
na ziemi, rozcierając obolałe czoło.
— Uważaj, jak łazisz, durniu! —
wrzasnęła.
Mężczyzna, widząc jej upadek, zaczął
przyśpieszać, a potem już biec. Chwila zdezorientowania minęła, zdałem sobie
sprawę, co się dzieje i stanąłem między przestraszoną Evergreen, a zbliżającym
się mężczyzną.
Atakowanie kobiet nie jest męskie.
— Uciekaj, idioto — wrzasnęła i pociągnęła
mnie za rękę.
Czasem ucieczka jest męska.
Niewiele myśląc, chwyciłem Ever w
pasie, przerzuciłem ją przez ramię i wskoczyłem na miejsce kierowcy w stojącym
niedaleko magicznym powozie. Najprawdopodobniej zostawiła go tutaj Erza, więc
po powrocie zdrowo mi się oberwie. Dziewczyna wylądowała na moich kolanach,
szybko zapiąłem bransoletę pobierająca moc na swoim nadgarstku i odpaliłem
silnik.
— Szybciej! — krzyknęła Evergreen,
zsuwając się z moich kolan i wychodząc na dach kabiny dla pasażerów. Odwróciła
się do mnie plecami i obserwowała biegnącego mężczyznę. Był szybki jak na swój
wiek. Bardzo szybki. Duży ruch i ostre zakręty uniemożliwiały mi sprawne
poruszanie się po drodze, za to przeciwnik miał spore pole do manewru. Gdy
tylko zdołaliśmy się oddalić, przed nami pojawiał się zakręt i znów nas doganiał.
— Zaatakuj go! — poleciłem,
przekrzykując wrzask wściekłych przechodniów, których niemal potrąciłem.
— Zdurniałeś? Przecież to nie jest
mag! Nie mogę zaatakować kogoś, kto nie może się bronić!
Jej dobroć była taka męska.
— To dlaczego przed nim uciekamy?!
— Nie gadaj, jedź!
— Przecież jadę!
— To jedź szybciej!
Dobrze wiedziałem, że na ulicach
Magnolii nie dałbym rady go zgubić, zwłaszcza, że był w doskonałej formie, więc
skierowałem się na obrzeża miasta. Ever ciągle siedziała na dachu i obserwowała
goniącego nas mężczyznę. Nie poddawał się. Poczułem do niego szacunek, tylko
prawdziwy mężczyzna potrafi być tak wytrwały.
W końcu zdołaliśmy wyjechać z
Magnolii i wreszcie mogłem przyśpieszyć. Mężczyzna został daleko w tyle, ale
Evergreen ciągle kazała mi jechać dalej. Osobiście wolałbym wrócić do gildii,
póki istniała szansa, że Erza nie zauważyła zniknięcia powozu. Oczami wyobraźni
już widziałem to zabójcze spojrzenie i wielkiego guza na mojej głowie. Jednak
nie zawracałem, ponieważ odmawianie kobiecie nie jest męskie.
— Skręć w prawo! — warknęła
zdecydowanym, męskim głosem.
— W które prawo? — Ponieważ wciąż
siedziała do mnie tyłem, nie wiedziałem, czy chodzi jej o moje prawo, czy jej
prawo.
— No, w prawo, kretynie.
Skręciłem.
— Nie to prawo! Drugie prawo.
Nigdy nie zrozumiem kobiet. Czasem są
męskie, a czasem nie.
Gwałtowne szarpniecie kierownicą nie
było dobrym pomysłem. Pojazd niebezpiecznie przechylił się na prawą stronę i
kiedy już myślałem, że opanowałem sytuację, jedno z kół natrafiło na kamień i
cały powóz podskoczył. Usłyszałem krzyk Ever i kątem oka zobaczyłem, jak zsuwa
się z dachu. Niewiele myśląc, szarpnąłem bransoletę i skoczyłem, aby ją złapać.
Upadliśmy na ziemie i potoczyliśmy się kilka metrów dalej, po chwili dobiegł
nas huk przewracającego się pojazdu pojazdu. Podejrzewałem, ze konfrontacja z
Erzą nie zakończy się na jednym guzie.
Powoli otworzyłem oczy i zobaczyłem,
że leże tuż przy Evergreen. Odsunąłem się szybko na wspomnienie kopniaka,
którego otrzymałem ostatnim razem, gdy stwierdziła, że jestem zbyt blisko.
— Zboczeniec — warknęła tylko i zaczęła
podnosić się z ziemi.
No pięknie. Kiedy niosłem ja na
rekach, to nie bylem zboczeńcem, a teraz nagle się nim stałem.
Przyjrzałem jej się uważnie. Jej
sukienka była zakurzona, skrzydła ważki powyginane we wszystkie strony, a we włosach
miała kilka gałązek, jednak na ustach znów gościł ten charakterystyczny dla
niej, pewny siebie uśmiech. Nieraz widziałem ja poobijaną i zmaltretowaną po
walce, ale nigdy nie wyglądała tak mało
męsko. Podobało mi się to.
— Dlaczego on cie gonił? — zapytałem,
starając się odgonić od siebie dziwne myśli.
Obdarzyła mnie zabójczym
spojrzeniem, ale postanowiła odpowiedzieć. Była mi to winna, po tym jak ją
uratowałem.
— Ten mężczyzna jest handlarzem,
sprzedaje piękne wachlarze i uparcie twierdzi, że zabrałam jeden z nich.
— A zabrałaś? — zapytałem, wiedząc, że
oberwę za to pytanie.
— Tak, kretynie, ale oddałam! —
krzyknęła. — Ale niekoniecznie w nienaruszonym stanie...
Jej zachowanie zdecydowanie nie było
męskie.
Kiedy uświadomiłem sobie, że przez
taką durnotę czeka mnie śmierć z ręki Tytani, miałem ochotę ją rozerwać na kawałki,
ale takie postępowanie nie byłoby godne mężczyzny, więc odpuściłem.
Ever bezbłędnie odczytała moje myśli.
— Nie musiałeś brać tego powozu —
mruknęła, odwracając wzrok w drugą stronę.
— Myślałem, że grozi ci śmiertelne
niebezpieczeństwo!
— Nikt cie nie prosił o pomoc, więc
się zamknij!
Jak to nie? Przecież kazała mi
uciekać! Tylko dlaczego? Kłamała?
Kłamstwo nie jest męskie.
Już miałem o to zapytać, kiedy nasze
spojrzenia się spotkały.
— Przeżyjesz jakoś spotkanie z
Tytanią — powiedziała i obdarzyła mnie zadowolonym uśmieszkiem. — Pamiętaj, że
ponad wszystko jesteś mężczyzną i musisz zachowywać się jak mężczyzna.
Rozległ się jej radosny śmiech, a po
chwili wzbiła się w powietrze. Wiedziałem, że z tymi połamanymi skrzydełkami
daleko nie zaleci, ale nie zamierzałem jej zatrzymywać. Miałem własny problem
na głowie; musiałem zaciągnąć powóz do gildii i wytłumaczyć wszystko Erzie.
Z nas dwoje to ja byłem mężczyzną.
Wiem,
że akcja nie trzyma się kupy, jest strasznie nieprawdopodobna i
naciągana, ale musicie przyznać, że Hiro nie daje nam zbyt wielkiego
pola do manewru, jeśli chodzi o tą parkę. ,, Moi" bohaterowie też nie
zachowują się, tak jak powinni, za co Was wszystkich szczerze
przepraszam. Długo męczyłam się z tym one-shotem, miałam mnóstwo
pojedynczych pomysłów i ani jednej spójnej akcji, wiec wyszło jak
wyszło.
Dziękuję za wszystkie komentarze. Nawet nie wiecie, jak bardzo motywują do pracy.
Z dedykacją dla Roszpunci :)
PS. Kolejne
zamówienia zostaną zrealizowane dopiero w połowie czerwca, teraz muszę
zająć się główną akcją. Bardzo przepraszam wszystkich, którzy muszą
czekać.
Pierwsza!!!
OdpowiedzUsuńAch, dziękuję!!! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że dzisiaj wstawiłaś notkę. Mam okazję przeczytać ją przed wyjazdem do szpitala i, naturalnie, skomentować. To od początku. Powiem tak: samo rozpoczęcie bardzo mi się spodobało. Opis Ever rozmawiającej z Erzą i Elfmana gapiącego się na tą pierwszą był epicki. Genialnie rozegrany i taki zabawny ;). I jeszcze swatka Mira wkroczyła do akcji :D. Hue, hue, zabawnie :). Pomysł z handlarzem wachlarzami, szalona ucieczka magicznym pojazdem i późniejsze wydarzenia w lesie były przegenialne!!! Nie wiem, jak możesz twierdzić, że nie trzymało się kupy i jest naciągane, gdyż ja mam totalnie odmienne zdanie ;). Po raz pierwszy zamówiłam One-Shota i niezmiernie się cieszę, że zamówiłam go u Ciebie ;). Napisałaś go świetnie, z humorem, dystansem i bardzo fajnym pomysłem :). Wyszło naturalnie i ciekawie :). I masz rację, co do tego, że Mashima niewiele nam daje państwa E&E, dlatego też chciałam przeczytać coś na ich temat i wybrałam tych szaleńców :). Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję!!! Wspaniale sobie poradziłaś :). Pozdrawiam cieplutko :*.
UsuńIiiiiiiipppp :D :D :D Bardzo dziękuję za miłe słowa. Musze przyznać, że ten one-shot był dla mnie niemałym wyzwaniem. Nawet nie mogłam porównać swojej pracy do innych o tej parce, bo zwyczajnie nie mogłam nic znaleźć. Więc jeszcze raz dziękuję i życzę dużo zdrówka.
UsuńNie ma za co, kochana :D. Zamówiłam tą parkę, gdyż, tak jak napisałaś, nigdzie nie One-Shota z ich udziałem :). Wybrnęłaś z tego po mistrzowsku za co jestem Ci bardzo wdzięczna :). Mam nadzieję, że gdy wrócę, przeczytam ciąg dalszy Twojej historii :D. I dziękuję!!! Przyda się :D.
Usuń,,Nigdy nie zrozumiem kobiet. Czasem są męskie, a czasem nie. '' - padłam. + nie jestem w stanie podnieść się z podłogi = męęęęęskie. ;>
OdpowiedzUsuńWeny. <3
Mallleństwo, witaj :D
OdpowiedzUsuńWybaczysz, że tak późno, co? :D
Łan szot niezwykły, Elfman i Evergreen to w ogóle para idealna i bardzo ciekawa, i ja też nie zetknęłam się jeszcze z tym paringiem nigdzie, a wędruję już po blogosferze jakiś czas. Ten part wyszedł Ci jak najbardziej, wielkie brawo za to, Yin. Mjuzik absolutnie fantastyczne, jak wspomniała Wilczy <3
Cytat, który wypisała Rogata Aimi, mnie także zmiótł z krzesła. Awww, i to jeszcze napisane z perspektywy Elfa... no coś niesamowitego <3
Yin, jeszcze raz brawo, świetnie się czytało, pomysł bardzo naturalny i prawdziwy, a teraz lecę czytać rozdział, bo chyba mam tu jakieś zaległości :D