Lucy
Natsu
delikatnie odkłada zniekształcone ciało na ziemię. Podnosi się i rozgląda dookoła.
Pewnie szuka zabójców. Nie znajdzie ich. Uciekli. Zabili mnie i uciekli w
obawie przed gniewem Salamandra.
Chłopak
zaciska dłonie w pięści. Już wiem, co za
chwilę zobaczę. Ogień. Nieodłączna część jego osoby. Podchodzę bliżej, chcąc
ogrzać się w płomieniach, które towarzyszyły mi od początku mojej przygody w
Fairy Tail. Płomienie bezlitosne dla wrogów i delikatne dla przyjaciół.
Ognista
pięść przelatuje tuż obok mojej twarzy i trafia w drzewo. W powietrze wzbijają
się drzazgi. Odruchowo zasłaniam głowę ramionami, choć wiem, że odłamki drewna
nie są w stanie mnie dosięgnąć.
Natsu
opada na kolana. Jeszcze raz zerka na leżące kilka metrów dalej ciało, a potem
zamyka oczy. Po jego policzkach toczą się kolejne łzy. Czuje się bezsilny. Umarłam,
a on nie może już nic zrobić. Znając go, obwinia się o wszystko.
Chcę
coś zrobić, dać mu znak, że nie odeszłam, że ciągle tu jestem, ale nie mogę.
Siadam więc tylko obok niego i również zaczynam płakać. To nie pomaga. Już
nigdy nie będzie tak samo. Ja będę przy nim i przy reszcie gildii, ale oni nie
będą zdawać sobie sprawy z mojej obecności. Już nigdy nikt nie uśmiechnie się
do mnie porozumiewawczo, nie oberwę od nikogo krzesłem, nie porozmawiam z
przyjaciółmi. Zawsze będę tylko świadkiem wydarzeń, już nigdy uczestnikiem.
Zmuszona będę oglądać ich smutek, gdy dowiedzą się, że nie żyję. Nie wytrzymam
tego.
Przysuwam
się bliżej Natsu w nadziei, że wyczuje moją obecność. Jego łzy łamią mi serce.
Smutek i bezsilność do niego nie pasują. Przecież on zawsze jest uśmiechnięty.
Chłopak
znów się podnosi. I po raz kolejny atakuje drzewo. Jest wściekły. Naprawdę wściekły.
A w pobliży nie ma nikogo, na kim mógłby wyładować swoją złość.
—
Natsu! — Słyszę w oddali krzyk Happy'ego. — Lucy! Gdzie jesteście?! Mamy rybki
na obiad!
Natsu
nie odpowiada, choć wiem, że również słyszy przyjaciela. Ciągle uderza w
drzewo.
—
Przestań! — krzyczę histerycznie, choć wiem, że mnie nie usłyszy.
A może... Jego pięść zatrzymuje się kilka
centymetrów od popękanego pnia. Odwraca głowę w moim kierunku i ociera łzy.
Zamieram w oczekiwaniu na jego reakcję.
—
Happy... — szepcze. — Happy! Nie podchodź tutaj!
Z
mojego gardła wyrywa się szloch. Jednak mnie nie usłyszał. Dla niego już nie żyję.
Umarłam. Pozostało mu tylko pogodzić się z tym faktem. Może to i lepiej...
Oszczędzę mu choć trochę cierpienia. Z czasem stanę się tylko odległym
wspomnieniem zaszytym gdzieś głęboko w jego pamięci. W pamięci całej gildii.
Natsu
rusza w stronę Exceeda, chcąc powstrzymać go przed podejściem bliżej. Ale kot
już zauważa moje ciało. Omija przyjaciela, wzbijając się w powietrze, a po
chwili ląduje tuż przy zwłokach.
—
Lucy! — krzyczy radośnie. — Obudź się! Zaraz upieczemy z Natsu rybki. To musiała
być naprawdę męcząca misja, bo strasznie schudłaś. Może teraz nie będziesz już
taka ciężka. Wstawaj!
Odwraca
się w stronę Natsu, a radosny uśmiech znika z niebieskiej buzi. Jego oczy robią
się wielkie jak spodki i powoli zapełniają łzami. Wtula głowę w coś, co kiedyś
było moim ranieniem i zanosi się głośnym szlochem.
Nie
chcę na to patrzeć, ale nie umiem odwrócić wzroku. Podchodzę do Happy'ego i
zaczynam głaskać go po główce.
—
Nie płacz — proszę. — Przecież nic takiego się nie stało. Przeżyłeś śmierć
Lisanny, więc moją też przebolejesz.
—
Zawsze powtarzałem, że jesteś wredna, Lucy — mówi, krztusząc się łzami. — Jak
możesz nas zostawiać? Przecież tyle dla ciebie zrobiliśmy...
Żal ściska
mi serce. Wiem, że ma całkowitą rację. Ale przecież starałam się do nich wrócić.
Tak bardzo się starałam... Po prostu byłam za słaba.
Przypadkowo
dotykam dłonią przypiętych do paska kluczy i czuję delikatne mrowienie.
Przestraszona szybko cofam rękę, ale jest już za późno. Ogarnia mnie fala bólu
i zaczynam niekontrolowanie drżeć. Po chwili wszystko ustaje równie szybko, jak
się rozpoczęło. Zdaje się, że tej chwili nie było, że tylko ją sobie wyobraziłam.
Jednak teorię tą obala fakt, iż klucze, których dotknęłam leżą teraz w mojej dłoni.
Otwieram szeroko oczy. Przecież to niemożliwe. Od chwili śmierci nie mam żadnego
wpływu na świat żywych. Czuję dotyk, ale tylko ten zaplanowany przeze mnie.
Dlatego właśnie drzazgi z rozwalanego przez Natsu drzewa nie mogły mnie dosięgnąć
i dlatego też mogę cieszyć się miękkim futerkiem Happy'ego, mając pewność, że
on nic nie poczuje. Bodźce działają tylko w jedną stronę. Nie potrafiłabym
przesunąć przedmiotu, nawet gdybym bardzo tego chciała. Nie jestem pewna na
jakiej zasadzie to działa, według jakich reguł ułożony jest świat, w którym się
znalazłam... czy raczej przejście między światami.
A może
to przeznaczenie... Jeśli przywołam Lokiego, to będzie on mógł powiadomić
innych, że do końca nie umarłam. Nawet jeżeli mnie nie zobaczy, na pewno będzie
wiedział, że tu jestem.
W
ciemnym tunelu błyska światełko nadziei. To jeszcze nie koniec, jest dla mnie
jakaś szansa. Moi przyjaciele na pewno znajdą sposób, aby mnie przywrócić. Uśmiecham
się radośnie i wybieram jeden z kluczy.
—
Otwórz się, Bramo Lwa! — krzyczę.
Nic
się nie dzieję. Ponawiam próbę. Dalej bez skutku. Mój głos się załamuje, cały
entuzjazm znika. Nadzieja gaśnie.
Natsu
podchodzi do mojego ciała i bierze je na ręce. Wolno idzie w stronę gildii. Za
nim podąża Happy, ciągle cicho pochlipując.
—
Teraz pewnie jest lekka... — szepcze.
Natsu
nie odpowiada. Zaciska tylko zęby i idzie dalej. Stara się być silny. Widzę to
po jego sztywnych ruchach i minie. Tak bardzo chcę, żeby przestał cierpieć. Ale
nie mogę nic zrobić. Zupełnie nic. Jestem bezużyteczna. Jak zawsze z resztą...
Przyciskając
dłonie do ust, idę za przyjaciółmi. Droga wydaje się trwać w nieskończoność,
choć wiem, że jesteśmy blisko gildii. Płacz Happy'ego w końcu ustaje, szczęka
Natsu rozluźnia się, a ja cierpię coraz bardziej. Z każdym kolejnym krokiem uświadamiam
sobie, ile straciłam, ilu rzeczy nie zrobiłam, ile marzeń zostawiłam niespełnionych...
Nie
chcę tego wszystkiego czuć. To mnie przerasta. Powoli osuwam się w otchłań
rozpaczy, ogarnia mnie ciemność. Na początku staram się wydostać, ale potem
zdaję sobie sprawę, że to bezsensowne. I tak nie mogę nic zrobić. Natsu i Happy
znikają mi z oczy, otula mnie czarny dym, zabierający wszystkie myśli i
uczucia. A później jest już tylko nicość.
***
Młoda
kobieta siedzi na krześle i patrzy wyczekująco na trzech stojących przed nią z pochylonymi
głowami mężczyzn. Żaden nie ma odwagi odezwać się do niej pierwszy.
Zniecierpliwiona wzdycha i podchodzi do najstarszego z nich.
—
Boisz się mnie? — szepcze czule, dotykając drobną dłonią jego twarzy.
—
Tak, pani — odpowiada drżącym głosem.
— Czy
mag Gwiezdnych Duchów żyje?
—
Nie, pani.
W
ogromnym pomieszczeniu rozbrzmiewa jej radosny, dziewczęcy śmiech.
— Więc
nie masz się czego obawiać, kochanie. Daj mi klucze.
Mężczyzna
głośno przełyka ślinę. Po jego czole spływa kropla potu.
Ona
już wie, co to oznacza. Rozbawienie znika z jej twarzy, a jego miejsce zastępuje
zimna wściekłość. Drobna dłoń, która jeszcze przed chwilą tak czule głaskała mężczyznę
po policzku, teraz bezlitośnie zaciska się na jego szyi. Niewiarygodne, ile siły
może posiadać tak delikatne ciało.
—
Dlaczego? — pyta lodowatym głosem.
Nie
odpowiada. Nie może złapać oddechu. Świat zamazuje się mu przed oczami.
Wszystko spowija mgła. Kobieta odrobinę rozluźnia uścisk.
—
Pani, proszę...
— Ja
też cię o coś prosiłam — syczy wprost do jego ucha. — Dlaczego?!
Jej
krzyk odbija się od kamiennych ścian. Echo tylko potęguję wrażenie wielkości
kobiety. Może mieć wszystko, zawładnąć całym światem, taki śmieć jak on
powinien rzucać się jej do stóp.
—
Smoczy zabójca... — mówi prawie bezgłośnie.
Puszcza
go. Mężczyzna z hukiem upada na podłogę i rozmasowuje obolałą szyję.
—
Mówiłam wam, że tam będzie, a mimo to i tak was przeraził. — Jej głos znów
staje się radosny i dziewczęcy. — Wcale mnie nie słuchacie, ale dam wam jeszcze
jedną szansę. Jutro o tej porze macie mi przynieść klucze.
Rozdział krótki, nudny i niewnoszący żadnych ważnych informacji. Nic się nie dzieje i jest baaaardzo spokojnie. Powstał tylko po to, aby być wprowadzeniem do akcji. Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was na śmierć.
Jeżeli pojawi się ,,***" To oznacza zmianę narracji. Jeżeli na początku jest napisane ,,Lucy" to logiczne, że narracja będzie prowadzona z perspektywy dziewczyny, jeżeli nie to narracja jest trzecioosobowa.
Początkowo tylko prolog miał być napisany w czasie teraźniejszym, ale zmieniłam zdanie. Przepraszam wszystkich, którym ciężko się to czyta.
Jeżeli pojawi się ,,***" To oznacza zmianę narracji. Jeżeli na początku jest napisane ,,Lucy" to logiczne, że narracja będzie prowadzona z perspektywy dziewczyny, jeżeli nie to narracja jest trzecioosobowa.
Początkowo tylko prolog miał być napisany w czasie teraźniejszym, ale zmieniłam zdanie. Przepraszam wszystkich, którym ciężko się to czyta.
Bardzo dziękuję za poprzednie komentarze. Dużo dla mnie znaczą.
I błagam, niech ktoś zamówi one-shota. Mam ochotę coś popisać.
PIERWSZA!
OdpowiedzUsuńChyba.. XD
Więc tak..
UsuńKiedy czytałam rozdział, miałam łzy w oczach.
To naprawdę smutne T^T
Bardzo podoba mi się, styl którym piszesz, i to jak opisujesz uczucia *-*
Jestem już stałą czytelniczką! :D
Prolog bardzo mnie zachęcił do dalszego czytania.. Jednak 1 rozdział strasznie mnie wciągnął i jestem teraz cholernie ciekawa, jak to wszystko się potoczy.
Moim zdaniem ten blog będzie miał mnóstwo czytelników.
Bo jak mozna nie czytać takiego genialnego bloga! :D
Jestem ogólnie ciekawa, czy Lucy wróci do świata żywych. Mam nadzieję, że notki będą pojawiać się często, bo chce wiedziec co dalejXD
No cóż..
Życzę weny i pozdrawiam! ~
Ps Błagam wyłącz weryfikację do komentarzy :c
Oj przepraszam, była pewna, że wyłączyłam tą durną weryfikację....
UsuńStrasznie się cieszę, że Ci się podobało. To wiele dla nie znaczy. Dziękuję też za miłe słowa. To cholernie motywuje do dalszego pisania.
Co do tego, czy Lucy wróci do świata żywych, to sama jestem tego ciekawa... Nie mam zielonego pojęcia jak to zakończyć, ani jak rozwinąć akcję. Piszę ,,na żywca" Wtedy przychodzi mi do głowy wiele ciekawszych pomysłów.
Dziękuję i pozdrawiam :D
Yay! Wreszcie pojawił się pierwszy rozdział! :3
OdpowiedzUsuńGdy czytałam myślałam, że się popłaczę jak małe dziecko ;-;
Tak bardzo szkoda mi Natsu i Happy'ego, co oni muszą przeżywać... :(
Czy Lucy jeszcze kiedyś do nich wróci?! Mam taką nadzieję ;//
Ogółem styl pisania mi się podoba :)
Do kolejnego... ;*
Witaj!!! Powiem tak: przestań chrzanić, że rozdział był nudny i nic nie wniósł do historii. Otóż jest totalnie odwrotnie, bo:
OdpowiedzUsuńPrimo: było wzruszająco i smutno. Opisałaś piękniście wprost uczucia, jakie targały Natsu. To, jak zachował się Happy, było żywcem wyjęte z anime. Gdyby, broń Boże, taka sytuacja miała miejsce w anime, na pewno ten niebieski futrzak, tak by się zachował :). Natsu również by się tak zachował i, ewentualnie, węszył za tymi, którzy zabili jego nakama. Ale nawet lepiej, że się opanował i ruszył, z ciałem Lucy na rękach, do gildii. Tą sceną po prostu zdobyłaś moje serce, za co Ci dziękuję ♥♥♥
Secundo: obraz kobiety i jej trzech podwładnych był ukazany bardzo dokładnie. Od razu wiadomo jaką jest osobą - bezwzględna, egoistyczna i łaknąca władzy. Ogółem bardzo barwna postać, mimo że jest o niej tylko krótka wzmianka. Jej celem są klucze Lucy??? W takim razie, mam nadzieję, że Natsu i reszta dobrze się nimi zaopiekują ;).
Terzo: od dzisiaj się mnie nie pozbędziesz :). Przybyłam i zostaję, bo początek jest bardzo obiecujący, a Twój styl pisania - lekki i przyjemny, mimo tragedii, jaką nas uraczyłaś ;).
Pozdrawiam cieplutko i czekam na więcej :)
Ps. A co do One-Shota, to potrzebujesz jakichś konkretów??? Czy tylko paring wystarczy??? Jeśli paring to poproszę Elfman i Ever, bo są prześmieszni ;). A z tego, co wiem, to nikt właściwie nie zamawia One-Shota z tą parką ;). Jestem ciekawa, jak Ty przedstawisz ich sytuację i co wymyślisz ;).
Ja się zakochałam w tym rozdziale. Q.Q
OdpowiedzUsuńJeny, kiedy Happy zrozpaczony przytulił się do martwej Lucy to aż mi się smutno zrobiło. :(
To, jak wszyscy będą teraz cierpieć po jej śmierci jest okropne. Uczucie takiej straty...
Podobała mi się ta krótka wzmianka o kobiecie i tych podwładnych. Już widać, że to taka bezwzględna baba, która ma jasno określone cele. :D
Nie jestem fanką rozdziałów pisanych czasem teraźniejszym, ale nie czytało się mi tak źle. ;)
Chcę więcej <3
Było ciekawie, nawet przez chwilę poczułam mrowienie ale nic więcej. Jestem trochę pustym, bezuczuciowym człowiekiem, nie umiem smucić się takimi momentami, dlatego słabo opisuję smutek... ;____:
OdpowiedzUsuńTym razem się nie rozpisze, bo mam mniej czasu, ale chciałam zostawić komentarz >u<
Pozdrawiam i czekam na następny ^^
Świetnie opisane uczucia jakie targały naszym Natsu, wczułam się czytając to i szczerze mówiąc przeszły mnie ciarki.
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak blog dotyczy Nalu, więc pewnie w jakiś niezwykle ciekawy i porywający sposób Lucy wróci do świata żywych na co po cichu liczę.
Przekonałaś mnie i jeżeli nie masz nic przeciwko (nawet gdybyś miała to trudno) zostaję stałą czytelniczką.
Czekam na kolejne rozdziały.
Po pierwsze: szok! Myślałam, że tylko prolog będzie w czasie teraźniejszym, a tu masz! Yin, wiesz, że postawiłaś sobie parszywie trudne, według mnie, ultimatum? No to już wiesz.
OdpowiedzUsuńCzytało się przyjemnie, choć rzeczywiście wielkiego żalu nie poczułam, JESZCZE. Kładę to na karb późnej pory, to wszystko. Ale co do Happyego, zrobiło mi się ewidentnie żal. Biedne, małe, niebieskie stworzonko <3 awww...
Moment, w który Natsu tłukł drzewo naturalny do bólu, świetnie opisany, tak jak opcja z ograniczonymi możliwościami Lucy. Rozdział krótki, a szkoda, bo naprawdę czytałam z zapartym tchem, zwłaszcza ostatni fragment, i z niecierpliwością będę czekać na kolejny.
Rozchwiana emocjonalnie kobieta to jak na razie moja faworytka, mrrr.... taka władcza i egoistyczna, a przy tym silna i bezwzględna. Tylko żebyś mi tego nie zepsuła! ^^
Uch, a teraz najgorsze, moment powrotu do gildii i informacja o śmierci Luce. Bożena, jak to się może wszystko skończyć?! Będzie ryk, tragedia, płacz i zgrzytanie zębów, wiem o tym na pewno! Tylko po co mojej faworycie klucze blondzi? To jest zastanawiające
"Teraz pewnie jest lekka..." to jest najsmutniejszy tekst w całym rozdziale. Aż mnie coś w serduchu drga, jak to czytam. Bosh, niby Lucyny nie żałuję, ale jednak trochę. Choćby przez wzgląd na Happyego, Natsu niech cierpi.
Yin, masa zdań pojedynczych, zauważyłaś? W niektórych. Fragmentach. Czyta się to. Bardzo nie. Komfortowo. I psuje to nastrój, który starasz się zbudować dla czytelnika. To tylko moje zdanie, i, jak już wcześniej mówiłam/pisałam, wcale nie musisz mnie słuchać, zresztą pewnie o tym wiesz.
Na razie nie mam jakichś szczególnych uwag, czekam na to, co stworzysz dalej, mam zresztą nadzieję, że masz konkretny plan i nie pójdziesz na spontan, a przynajmniej nie w całości,oraz że nie wypalisz się szybko, bo to, co tu prezentujesz, to już całkiem ciekawy poziom, mallleńka :D
Raz jeszcze podziwiam za wybór czasu, i jestem ciekawa, czy pociągniesz go w dalszych rozdziałach, co będzie niemałą trudnością. Dodaję do linków, bo jakżeby inaczej, i czekam na coś nowego.
Buźka, dużo weny :*
Zdania pojedyncze ;-; moja największa zmora od... zawsze. Staram się z tym walczyć, ale to żmudna walka, którą zawsze przegrywam. :/
UsuńCzas teraźniejszy... Nie wiem, co za diabeł mnie do tego podkusił. Zawsze wszystko piszę w czasie przeszłym, bo łatwiej się to czyta i ogólnie lepiej brzmi.
Co do planu, to mam delikatny zarys, ale staram się o tym nie myśleć, bo wtedy ciężej jest się zabrać za pisanie. Wiem już, co wydarzy się w rozdziale drugim, wszystko jest już poukładane i przez to tak cholernie nie chce mi się pisać... :(
Dziękuję za komentarz. Twoja opinia wiele dla nie znaczy, bo właśnie nadrabiam zaległości w czytaniu Twojego przecudownego bloga o pewniej gromowładnej-blond-dupeczce i jestem pod wielkim wrażeniem.
Witam!
OdpowiedzUsuńJa tu płaczę kobieto!!!
Masz naprawde fajny styl i świetnie opisujesz uczucie.
No i pomysł żeby od razu uśmiercić Lucynkę... ;)
Mam nadzieję, że to opowiadanie potrwa trochę bo początek świetny!
Powodzenia i ślę wenę <3
Nie waż się tak dołować :)
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę udany. Znów wszystko idealnie opisane :) Mam nadzieję że skończysz gadać takie bzdury xp Życzę weny i całuski ;*
Jejku!Jak można tak pieknie pisać co?Płakałam i nadal nie moge powstrzymać łez...jak wyobraże sobie płacz Happyego i Natsu oraz bezradność Lucy to łzy leca strumieniami...sle wene i chyle czoło! :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie i to bardzo :) Z chęcią nadrobię kolejne rozdziały ^^ Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńP.S Obserwuję, przy okazji zapraszam do mnie http://shoujo-namida.blogspot.com/
Asia znalazła sobie nowego blogaska do czytania po nocach!
OdpowiedzUsuńxD
Pozwól, że się przedstawię: Asia (ksywka Kasuki), uczennica Amaterasu, początkujący krytyk wszelkich fanfideł i (po)tForów a także dumny właściciel bloga o GaLe.
Zafascynowałaś mnie. Kiedy czytam twoje opowieści, zdaje mi się, że ja jestem tą Lucy. Odczuwam wszystkie emocje opisane w tym opowiadaniu, a przy niektórych momentach płakałam jak Happy. Twój twór złapał mnie za serce i nie chce puścić. Jak to dobrze, że mam jeszcze dziesięć rozdziałów do przeczytania!
Zakochałam się. I będę czytać dalej.
//zakochana Kasuki