niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 1


Lucy
Natsu delikatnie odkłada zniekształcone ciało na ziemię. Podnosi się i rozgląda dookoła. Pewnie szuka zabójców. Nie znajdzie ich. Uciekli. Zabili mnie i uciekli w obawie przed gniewem Salamandra.
Chłopak zaciska dłonie w pięści. Już  wiem, co za chwilę zobaczę. Ogień. Nieodłączna część jego osoby. Podchodzę bliżej, chcąc ogrzać się w płomieniach, które towarzyszyły mi od początku mojej przygody w Fairy Tail. Płomienie bezlitosne dla wrogów i delikatne dla przyjaciół.
Ognista pięść przelatuje tuż obok mojej twarzy i trafia w drzewo. W powietrze wzbijają się drzazgi. Odruchowo zasłaniam głowę ramionami, choć wiem, że odłamki drewna nie są w stanie mnie dosięgnąć.
Natsu opada na kolana. Jeszcze raz zerka na leżące kilka metrów dalej ciało, a potem zamyka oczy. Po jego policzkach toczą się kolejne łzy. Czuje się bezsilny. Umarłam, a on nie może już nic zrobić. Znając go, obwinia się o wszystko.
Chcę coś zrobić, dać mu znak, że nie odeszłam, że ciągle tu jestem, ale nie mogę. Siadam więc tylko obok niego i również zaczynam płakać. To nie pomaga. Już nigdy nie będzie tak samo. Ja będę przy nim i przy reszcie gildii, ale oni nie będą zdawać sobie sprawy z mojej obecności. Już nigdy nikt nie uśmiechnie się do mnie porozumiewawczo, nie oberwę od nikogo krzesłem, nie porozmawiam z przyjaciółmi. Zawsze będę tylko świadkiem wydarzeń, już nigdy uczestnikiem. Zmuszona będę oglądać ich smutek, gdy dowiedzą się, że nie żyję. Nie wytrzymam tego.
Przysuwam się bliżej Natsu w nadziei, że wyczuje moją obecność. Jego łzy łamią mi serce. Smutek i bezsilność do niego nie pasują. Przecież on zawsze jest uśmiechnięty.
Chłopak znów się podnosi. I po raz kolejny atakuje drzewo. Jest wściekły. Naprawdę wściekły. A w pobliży nie ma nikogo, na kim mógłby wyładować swoją złość.
— Natsu! — Słyszę w oddali krzyk Happy'ego. — Lucy! Gdzie jesteście?! Mamy rybki na obiad!
Natsu nie odpowiada, choć wiem, że również słyszy przyjaciela. Ciągle uderza w drzewo.
— Przestań! — krzyczę histerycznie, choć wiem, że mnie nie usłyszy.
 A może... Jego pięść zatrzymuje się kilka centymetrów od popękanego pnia. Odwraca głowę w moim kierunku i ociera łzy. Zamieram w oczekiwaniu na jego reakcję.
— Happy... — szepcze. — Happy! Nie podchodź tutaj!
Z mojego gardła wyrywa się szloch. Jednak mnie nie usłyszał. Dla niego już nie żyję. Umarłam. Pozostało mu tylko pogodzić się z tym faktem. Może to i lepiej... Oszczędzę mu choć trochę cierpienia. Z czasem stanę się tylko odległym wspomnieniem zaszytym gdzieś głęboko w jego pamięci. W pamięci całej gildii.
Natsu rusza w stronę Exceeda, chcąc powstrzymać go przed podejściem bliżej. Ale kot już zauważa moje ciało. Omija przyjaciela, wzbijając się w powietrze, a po chwili ląduje tuż przy zwłokach.
— Lucy! — krzyczy radośnie. — Obudź się! Zaraz upieczemy z Natsu rybki. To musiała być naprawdę męcząca misja, bo strasznie schudłaś. Może teraz nie będziesz już taka ciężka. Wstawaj!
Odwraca się w stronę Natsu, a radosny uśmiech znika z niebieskiej buzi. Jego oczy robią się wielkie jak spodki i powoli zapełniają łzami. Wtula głowę w coś, co kiedyś było moim ranieniem i zanosi się głośnym szlochem.
Nie chcę na to patrzeć, ale nie umiem odwrócić wzroku. Podchodzę do Happy'ego i zaczynam głaskać go po główce.
— Nie płacz — proszę. — Przecież nic takiego się nie stało. Przeżyłeś śmierć Lisanny, więc moją też przebolejesz.
— Zawsze powtarzałem, że jesteś wredna, Lucy — mówi, krztusząc się łzami. — Jak możesz nas zostawiać? Przecież tyle dla ciebie zrobiliśmy...
Żal ściska mi serce. Wiem, że ma całkowitą rację. Ale przecież starałam się do nich wrócić. Tak bardzo się starałam... Po prostu byłam za słaba.
Przypadkowo dotykam dłonią przypiętych do paska kluczy i czuję delikatne mrowienie. Przestraszona szybko cofam rękę, ale jest już za późno. Ogarnia mnie fala bólu i zaczynam niekontrolowanie drżeć. Po chwili wszystko ustaje równie szybko, jak się rozpoczęło. Zdaje się, że tej chwili nie było, że tylko ją sobie wyobraziłam. Jednak teorię tą obala fakt, iż klucze, których dotknęłam leżą teraz w mojej dłoni. Otwieram szeroko oczy. Przecież to niemożliwe. Od chwili śmierci nie mam żadnego wpływu na świat żywych. Czuję dotyk, ale tylko ten zaplanowany przeze mnie. Dlatego właśnie drzazgi z rozwalanego przez Natsu drzewa nie mogły mnie dosięgnąć i dlatego też mogę cieszyć się miękkim futerkiem Happy'ego, mając pewność, że on nic nie poczuje. Bodźce działają tylko w jedną stronę. Nie potrafiłabym przesunąć przedmiotu, nawet gdybym bardzo tego chciała. Nie jestem pewna na jakiej zasadzie to działa, według jakich reguł ułożony jest świat, w którym się znalazłam... czy raczej przejście między światami.
A może to przeznaczenie... Jeśli przywołam Lokiego, to będzie on mógł powiadomić innych, że do końca nie umarłam. Nawet jeżeli mnie nie zobaczy, na pewno będzie wiedział, że tu jestem.
W ciemnym tunelu błyska światełko nadziei. To jeszcze nie koniec, jest dla mnie jakaś szansa. Moi przyjaciele na pewno znajdą sposób, aby mnie przywrócić. Uśmiecham się radośnie i wybieram jeden z kluczy.
— Otwórz się, Bramo Lwa! — krzyczę.
Nic się nie dzieję. Ponawiam próbę. Dalej bez skutku. Mój głos się załamuje, cały entuzjazm znika. Nadzieja gaśnie.
Natsu podchodzi do mojego ciała i bierze je na ręce. Wolno idzie w stronę gildii. Za nim podąża Happy, ciągle cicho pochlipując.
— Teraz pewnie jest lekka... — szepcze.
Natsu nie odpowiada. Zaciska tylko zęby i idzie dalej. Stara się być silny. Widzę to po jego sztywnych ruchach i minie. Tak bardzo chcę, żeby przestał cierpieć. Ale nie mogę nic zrobić. Zupełnie nic. Jestem bezużyteczna. Jak zawsze z resztą...
Przyciskając dłonie do ust, idę za przyjaciółmi. Droga wydaje się trwać w nieskończoność, choć wiem, że jesteśmy blisko gildii. Płacz Happy'ego w końcu ustaje, szczęka Natsu rozluźnia się, a ja cierpię coraz bardziej. Z każdym kolejnym krokiem uświadamiam sobie, ile straciłam, ilu rzeczy nie zrobiłam, ile marzeń zostawiłam niespełnionych...
Nie chcę tego wszystkiego czuć. To mnie przerasta. Powoli osuwam się w otchłań rozpaczy, ogarnia mnie ciemność. Na początku staram się wydostać, ale potem zdaję sobie sprawę, że to bezsensowne. I tak nie mogę nic zrobić. Natsu i Happy znikają mi z oczy, otula mnie czarny dym, zabierający wszystkie myśli i uczucia. A później jest już tylko nicość.

***

Młoda kobieta siedzi na krześle i patrzy wyczekująco na trzech stojących przed nią z pochylonymi głowami mężczyzn. Żaden nie ma odwagi odezwać się do niej pierwszy. Zniecierpliwiona wzdycha i podchodzi do najstarszego z nich.
— Boisz się mnie? — szepcze czule, dotykając drobną dłonią jego twarzy.
— Tak, pani — odpowiada drżącym głosem.
— Czy mag Gwiezdnych Duchów żyje?
— Nie, pani.
W ogromnym pomieszczeniu rozbrzmiewa jej radosny, dziewczęcy śmiech.
— Więc nie masz się czego obawiać, kochanie. Daj mi klucze.
Mężczyzna głośno przełyka ślinę. Po jego czole spływa kropla potu.
Ona już wie, co to oznacza. Rozbawienie znika z jej twarzy, a jego miejsce zastępuje zimna wściekłość. Drobna dłoń, która jeszcze przed chwilą tak czule głaskała mężczyznę po policzku, teraz bezlitośnie zaciska się na jego szyi. Niewiarygodne, ile siły może posiadać tak delikatne ciało.
— Dlaczego? — pyta lodowatym głosem.
Nie odpowiada. Nie może złapać oddechu. Świat zamazuje się mu przed oczami. Wszystko spowija mgła. Kobieta odrobinę rozluźnia uścisk.
— Pani, proszę...
— Ja też cię o coś prosiłam — syczy wprost do jego ucha. — Dlaczego?!
Jej krzyk odbija się od kamiennych ścian. Echo tylko potęguję wrażenie wielkości kobiety. Może mieć wszystko, zawładnąć całym światem, taki śmieć jak on powinien rzucać się jej do stóp.
— Smoczy zabójca... — mówi prawie bezgłośnie.
Puszcza go. Mężczyzna z hukiem upada na podłogę i rozmasowuje obolałą szyję.
— Mówiłam wam, że tam będzie, a mimo to i tak was przeraził. — Jej głos znów staje się radosny i dziewczęcy. — Wcale mnie nie słuchacie, ale dam wam jeszcze jedną szansę. Jutro o tej porze macie mi przynieść klucze.




Rozdział krótki, nudny i niewnoszący żadnych ważnych informacji. Nic się nie dzieje i jest baaaardzo spokojnie. Powstał tylko po to, aby być wprowadzeniem do akcji. Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was na śmierć. 
Jeżeli pojawi się ,,***" To oznacza zmianę narracji. Jeżeli na początku jest napisane ,,Lucy" to logiczne, że narracja będzie prowadzona z perspektywy dziewczyny, jeżeli nie to narracja jest trzecioosobowa.

Początkowo tylko prolog miał być napisany w czasie teraźniejszym, ale zmieniłam zdanie. Przepraszam wszystkich, którym ciężko się to czyta.
Bardzo dziękuję za poprzednie komentarze. Dużo dla mnie znaczą.
I błagam, niech ktoś zamówi one-shota. Mam ochotę coś popisać.

15 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Więc tak..
      Kiedy czytałam rozdział, miałam łzy w oczach.
      To naprawdę smutne T^T
      Bardzo podoba mi się, styl którym piszesz, i to jak opisujesz uczucia *-*
      Jestem już stałą czytelniczką! :D
      Prolog bardzo mnie zachęcił do dalszego czytania.. Jednak 1 rozdział strasznie mnie wciągnął i jestem teraz cholernie ciekawa, jak to wszystko się potoczy.
      Moim zdaniem ten blog będzie miał mnóstwo czytelników.
      Bo jak mozna nie czytać takiego genialnego bloga! :D
      Jestem ogólnie ciekawa, czy Lucy wróci do świata żywych. Mam nadzieję, że notki będą pojawiać się często, bo chce wiedziec co dalejXD
      No cóż..
      Życzę weny i pozdrawiam! ~
      Ps Błagam wyłącz weryfikację do komentarzy :c

      Usuń
    2. Oj przepraszam, była pewna, że wyłączyłam tą durną weryfikację....
      Strasznie się cieszę, że Ci się podobało. To wiele dla nie znaczy. Dziękuję też za miłe słowa. To cholernie motywuje do dalszego pisania.
      Co do tego, czy Lucy wróci do świata żywych, to sama jestem tego ciekawa... Nie mam zielonego pojęcia jak to zakończyć, ani jak rozwinąć akcję. Piszę ,,na żywca" Wtedy przychodzi mi do głowy wiele ciekawszych pomysłów.
      Dziękuję i pozdrawiam :D

      Usuń
  2. Yay! Wreszcie pojawił się pierwszy rozdział! :3
    Gdy czytałam myślałam, że się popłaczę jak małe dziecko ;-;
    Tak bardzo szkoda mi Natsu i Happy'ego, co oni muszą przeżywać... :(
    Czy Lucy jeszcze kiedyś do nich wróci?! Mam taką nadzieję ;//
    Ogółem styl pisania mi się podoba :)
    Do kolejnego... ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj!!! Powiem tak: przestań chrzanić, że rozdział był nudny i nic nie wniósł do historii. Otóż jest totalnie odwrotnie, bo:

    Primo: było wzruszająco i smutno. Opisałaś piękniście wprost uczucia, jakie targały Natsu. To, jak zachował się Happy, było żywcem wyjęte z anime. Gdyby, broń Boże, taka sytuacja miała miejsce w anime, na pewno ten niebieski futrzak, tak by się zachował :). Natsu również by się tak zachował i, ewentualnie, węszył za tymi, którzy zabili jego nakama. Ale nawet lepiej, że się opanował i ruszył, z ciałem Lucy na rękach, do gildii. Tą sceną po prostu zdobyłaś moje serce, za co Ci dziękuję ♥♥♥

    Secundo: obraz kobiety i jej trzech podwładnych był ukazany bardzo dokładnie. Od razu wiadomo jaką jest osobą - bezwzględna, egoistyczna i łaknąca władzy. Ogółem bardzo barwna postać, mimo że jest o niej tylko krótka wzmianka. Jej celem są klucze Lucy??? W takim razie, mam nadzieję, że Natsu i reszta dobrze się nimi zaopiekują ;).

    Terzo: od dzisiaj się mnie nie pozbędziesz :). Przybyłam i zostaję, bo początek jest bardzo obiecujący, a Twój styl pisania - lekki i przyjemny, mimo tragedii, jaką nas uraczyłaś ;).

    Pozdrawiam cieplutko i czekam na więcej :)

    Ps. A co do One-Shota, to potrzebujesz jakichś konkretów??? Czy tylko paring wystarczy??? Jeśli paring to poproszę Elfman i Ever, bo są prześmieszni ;). A z tego, co wiem, to nikt właściwie nie zamawia One-Shota z tą parką ;). Jestem ciekawa, jak Ty przedstawisz ich sytuację i co wymyślisz ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się zakochałam w tym rozdziale. Q.Q
    Jeny, kiedy Happy zrozpaczony przytulił się do martwej Lucy to aż mi się smutno zrobiło. :(
    To, jak wszyscy będą teraz cierpieć po jej śmierci jest okropne. Uczucie takiej straty...
    Podobała mi się ta krótka wzmianka o kobiecie i tych podwładnych. Już widać, że to taka bezwzględna baba, która ma jasno określone cele. :D
    Nie jestem fanką rozdziałów pisanych czasem teraźniejszym, ale nie czytało się mi tak źle. ;)
    Chcę więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Było ciekawie, nawet przez chwilę poczułam mrowienie ale nic więcej. Jestem trochę pustym, bezuczuciowym człowiekiem, nie umiem smucić się takimi momentami, dlatego słabo opisuję smutek... ;____:
    Tym razem się nie rozpisze, bo mam mniej czasu, ale chciałam zostawić komentarz >u<
    Pozdrawiam i czekam na następny ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie opisane uczucia jakie targały naszym Natsu, wczułam się czytając to i szczerze mówiąc przeszły mnie ciarki.
    Niemniej jednak blog dotyczy Nalu, więc pewnie w jakiś niezwykle ciekawy i porywający sposób Lucy wróci do świata żywych na co po cichu liczę.
    Przekonałaś mnie i jeżeli nie masz nic przeciwko (nawet gdybyś miała to trudno) zostaję stałą czytelniczką.
    Czekam na kolejne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  7. Po pierwsze: szok! Myślałam, że tylko prolog będzie w czasie teraźniejszym, a tu masz! Yin, wiesz, że postawiłaś sobie parszywie trudne, według mnie, ultimatum? No to już wiesz.

    Czytało się przyjemnie, choć rzeczywiście wielkiego żalu nie poczułam, JESZCZE. Kładę to na karb późnej pory, to wszystko. Ale co do Happyego, zrobiło mi się ewidentnie żal. Biedne, małe, niebieskie stworzonko <3 awww...

    Moment, w który Natsu tłukł drzewo naturalny do bólu, świetnie opisany, tak jak opcja z ograniczonymi możliwościami Lucy. Rozdział krótki, a szkoda, bo naprawdę czytałam z zapartym tchem, zwłaszcza ostatni fragment, i z niecierpliwością będę czekać na kolejny.

    Rozchwiana emocjonalnie kobieta to jak na razie moja faworytka, mrrr.... taka władcza i egoistyczna, a przy tym silna i bezwzględna. Tylko żebyś mi tego nie zepsuła! ^^

    Uch, a teraz najgorsze, moment powrotu do gildii i informacja o śmierci Luce. Bożena, jak to się może wszystko skończyć?! Będzie ryk, tragedia, płacz i zgrzytanie zębów, wiem o tym na pewno! Tylko po co mojej faworycie klucze blondzi? To jest zastanawiające

    "Teraz pewnie jest lekka..." to jest najsmutniejszy tekst w całym rozdziale. Aż mnie coś w serduchu drga, jak to czytam. Bosh, niby Lucyny nie żałuję, ale jednak trochę. Choćby przez wzgląd na Happyego, Natsu niech cierpi.

    Yin, masa zdań pojedynczych, zauważyłaś? W niektórych. Fragmentach. Czyta się to. Bardzo nie. Komfortowo. I psuje to nastrój, który starasz się zbudować dla czytelnika. To tylko moje zdanie, i, jak już wcześniej mówiłam/pisałam, wcale nie musisz mnie słuchać, zresztą pewnie o tym wiesz.

    Na razie nie mam jakichś szczególnych uwag, czekam na to, co stworzysz dalej, mam zresztą nadzieję, że masz konkretny plan i nie pójdziesz na spontan, a przynajmniej nie w całości,oraz że nie wypalisz się szybko, bo to, co tu prezentujesz, to już całkiem ciekawy poziom, mallleńka :D

    Raz jeszcze podziwiam za wybór czasu, i jestem ciekawa, czy pociągniesz go w dalszych rozdziałach, co będzie niemałą trudnością. Dodaję do linków, bo jakżeby inaczej, i czekam na coś nowego.

    Buźka, dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdania pojedyncze ;-; moja największa zmora od... zawsze. Staram się z tym walczyć, ale to żmudna walka, którą zawsze przegrywam. :/
      Czas teraźniejszy... Nie wiem, co za diabeł mnie do tego podkusił. Zawsze wszystko piszę w czasie przeszłym, bo łatwiej się to czyta i ogólnie lepiej brzmi.
      Co do planu, to mam delikatny zarys, ale staram się o tym nie myśleć, bo wtedy ciężej jest się zabrać za pisanie. Wiem już, co wydarzy się w rozdziale drugim, wszystko jest już poukładane i przez to tak cholernie nie chce mi się pisać... :(
      Dziękuję za komentarz. Twoja opinia wiele dla nie znaczy, bo właśnie nadrabiam zaległości w czytaniu Twojego przecudownego bloga o pewniej gromowładnej-blond-dupeczce i jestem pod wielkim wrażeniem.

      Usuń
  8. Witam!
    Ja tu płaczę kobieto!!!
    Masz naprawde fajny styl i świetnie opisujesz uczucie.
    No i pomysł żeby od razu uśmiercić Lucynkę... ;)
    Mam nadzieję, że to opowiadanie potrwa trochę bo początek świetny!
    Powodzenia i ślę wenę <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie waż się tak dołować :)
    Rozdział naprawdę udany. Znów wszystko idealnie opisane :) Mam nadzieję że skończysz gadać takie bzdury xp Życzę weny i całuski ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku!Jak można tak pieknie pisać co?Płakałam i nadal nie moge powstrzymać łez...jak wyobraże sobie płacz Happyego i Natsu oraz bezradność Lucy to łzy leca strumieniami...sle wene i chyle czoło! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaciekawiłaś mnie i to bardzo :) Z chęcią nadrobię kolejne rozdziały ^^ Pozdrawiam.

    P.S Obserwuję, przy okazji zapraszam do mnie http://shoujo-namida.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Asia znalazła sobie nowego blogaska do czytania po nocach!
    xD
    Pozwól, że się przedstawię: Asia (ksywka Kasuki), uczennica Amaterasu, początkujący krytyk wszelkich fanfideł i (po)tForów a także dumny właściciel bloga o GaLe.
    Zafascynowałaś mnie. Kiedy czytam twoje opowieści, zdaje mi się, że ja jestem tą Lucy. Odczuwam wszystkie emocje opisane w tym opowiadaniu, a przy niektórych momentach płakałam jak Happy. Twój twór złapał mnie za serce i nie chce puścić. Jak to dobrze, że mam jeszcze dziesięć rozdziałów do przeczytania!
    Zakochałam się. I będę czytać dalej.
    //zakochana Kasuki

    OdpowiedzUsuń

Komentujcie! ;)
Kilka słów = ogromna motywacja.
To się tyczy też moich kochanych anonimków. xD