Trzej mężczyźni idą w stronę gildii Fairy
Tail wolnym, swobodnym krokiem, choć w żyłach każdego z nich płynie czysty
strach. Zdają sobie sprawę, że nadszedł koniec ich dni, ale nie mają zamiaru
poddać się bez walki. Zostaje im nadzieja, że zginą z rąk wrogów, a nie swojej
najdroższej pani, której poświęcili całe życie. Szukają ciała Heartfilii i
wiedzą, że znajdą je w budynku gildii otoczone przez pogrążonych w żałobie
przyjaciół. Wichura i grzmoty zagłuszają ich kroki, a ulewny deszcz oczyszcza z
krwi ranę na czole najstarszego z braci.
Nocne
niebo przecina błyskawica i oświetla stojącą kilka metrów dalej dziewczynę. W dłoni
trzyma rączkę od różowej parasolki, patrzy nieobecnym wzrokiem gdzieś w dal i
już nawet nie ociera spływających po bladych policzkach łez.
Mężczyźni
starają się zachować spokój. Wiedzą, że to członkini Fairy Tail i może być śmiertelnie
niebezpieczna. Zbliżają się do niej powoli z nadzieją, że nie zauważy nic
podejrzanego w ich obecności. Z każdym kolejnym krokiem wyraźniej słyszą jej
cichy szept.
—
Kap, kap... Lucy była rywalką w miłości, ale też przyjaciółką Juvii... Kap,
kap... Fairy Tail cierpi... Kap, kap... Panicz Gray cierpi... Kap, kap... Juvia
cierpi... Kap, kap... — Odwraca głowę w stronę przybyszy. — Juvia nie chce
cierpieć.
Zamierają
w bezruchu, czekając na atak. Jednak kobieta dalej stoi i patrzy na nich
nieobecnym wzrokiem. Nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa w jakim się
znalazła. Jeden z nich to wykorzystuje i posyła w jej stronę pocisk zielonego
ognia. Chce mieć pewność, że jeśli uda im się wykonać zadanie, to ona nie
zablokuje drogi powrotnej. Niestety pocisk przechodzi przez jej ciało, nie
czyniąc żadnej krzywdy.
Dziewczyna
mruga kilka razy, aby odegnać resztki odrętwienia i jej spojrzenie staje się
przytomniejsze.
—
Wodne cięcie — mówi spokojnie.
Mężczyzna
widzi zbliżające się z ogromna prędkością strumienie wody, ale nie jest w
stanie ruszyć się z miejsca, strach paraliżuje jego ciało. Młodszy brat popycha
go w bok, a atak trafia w drzewo, rozcinając je na pół. Zanim to zdąży opaść z
hukiem na ziemię, kobieta wykonuje kolejny ruch.
—
Wodna Mgławica! — krzyczy.
Spirala
porywa obu braci i wyrzuca ich w powietrze, ale ona nie widzi tego, bo biegnie
już w stronę najmłodszego z nich, z wodą skumulowaną wokół swojej pięści.
Chybia. A może to wróg robi unik? Nie wie. Mężczyzna w jednej chwili znajduje
się za nią. Pomimo porywistego wiatru i grzmotu rozdzierającego powietrze, słyszy
jego cichy szyderczy śmiech. Wokół jej szyi obwija się cieniutki strumień
zielonej cieczy uniemożliwiający oddychanie. Chce się wydostać, ale nie może,
czuje że słabnie. I wtedy uwagę wroga odwraca wściekły krzyk.
Natsu...
Wyczuł
zapach zabójców Lucy i biegnie im na spotkanie. Jego serce nie jest w stanie
pomieścić więcej wściekłości i nienawiści, więc musi wyładować na kimś swoje
emocje. Po raz pierwszy w życiu tak bardzo pragnie czyjejś śmierci. To uczucie
przeraża go, ale nie jest w stanie powstrzymać tego, co zamierza zrobić. Zabić.
Zabić wszystkich. Nie obchodzą go konsekwencje, nie obchodzi go nic. Ci ludzie
odebrali mu przyjaciółkę, osobę, która była jego podporą i radością, chce się
zemścić. Pośle ich na tamten świat, ma tylko nadzieję, że trafią od razu do
piekła i Lucy nie będzie musiała znów oglądać ich obrzydliwych twarzy.
Za
Smoczym Zabójcą podąża większość osób, która była obecna w gildii podczas jego
nagłego wybuchu złości. Wszyscy mają przestraszone miny i ślady łez na
policzkach.
Na
ten moment czeka drobna postać schowana za rogiem pobliskiego budynku. Podnosi
do ust prawą dłoń i przesuwa językiem po serdecznym palcu. Na skroniach
wszystkich trzech braci pojawia się jaśniejący znak białego motyla. Mężczyzna
trzymający Juvie spogląda z przerażeniem na swoich towarzyszy, a ci smutno
kiwają głowami. Doskonale wiedzą, co ich czeka. Zanim ognista pięść Salamandra
zdąży trafić, któregokolwiek z nich, znikają w błysku białego światła.
Kobieta
uśmiecha się niczym anioł i rusza w stronę budynku gildii. Z chęcią popatrzyłaby
na zdezorientowanych magów i wściekłego Smoczego Zabójcę, ale ma mało czasu.
Musi się śpieszyć. Biegnie z gracją, której pozazdrościłaby jej nawet
baletnica. Jej bose stopy miękko dotykają podłoża, biała sukienka i włosy
pomimo deszczu są całkowicie suche, a otaczający ją delikatny zapach kwiatów
miesza się z zapachem kwitnących wiśni. Przypomina wróżkę, choć tak naprawdę
jest łowcą, który chce je zniszczyć. A przynajmniej jedną z nich.
Ostrożnie
uchyla ciężkie drzwi i zagląda do wnętrza budynku. Na samym środku, na dwóch złączonych
stołach stoi trumna z ciałem Heartfili. To jej cel. W pomieszczeniu są tylko
dwie osoby i na dodatek całkowicie niegroźne. Brązowowłosa kobieta pijana do
nieprzytomności leży na ladzie, jedną ręką zasłaniając twarz, w drugiej wciąż
trzymając szklankę z alkoholem, a mała
dziewczynka śpi w kącie przytulona do białego kota. Podchodzi do trumny i uśmiecha
się z satysfakcją, widząc zmasakrowane ciało maga Gwiezdnych Duchów. Ma ochotę
zniszczyć je jeszcze bardziej, wbić w nie nóż, pokroić na kawałki. Ta wizja
opanowuje jej umysł, sprawia, że serce zaczyna bić szybciej, jednak w porę
opanowuje się. Musi znaleźć Klucze.
Z
obrzydzeniem dotyka dłoni trupa i rozsyła swoje motyle w poszukiwaniu czegoś,
co do niego kiedyś należało. Przeczesuje całą gildię, potem całą Magnolię, aż w
końcu całe Królestwo Fiore, ale nie znajduje ani jednego Klucza, będącego w
posiadaniu Lucy Heartfilii. Wściekła uderza pięścią w stół. Wie, co się stało i
wcale nie jest z tego zadowolona. Ta suka ośmieliła się zrobić coś, co burzy
jej skomplikowany plan. Musi za to zapłacić, już ona tego dopilnuje.
Słyszy
dobiegające z zewnątrz głosy — znak, że jej czas dobiegł końca. Mruży oczy i
znika, rozpływając się w delikatniej białej mgiełce dokładnie w chwili, gdy ktoś
uchyla drzwi.
—
Podajcie mi teraz, choć jeden powód, dla którego miałabym was oszczędzić. — Słyszą
cichy melodyjny głos.
Nie śmią
się odezwać, z obawy, że każde słowo może jedynie potwierdzić osąd ich pani.
Spuszczają tylko głowy na znak oddania i zaciskają dłonie na krępujących je łańcuchach.
Kobieta
prycha cicho i podchodzi do najstarszego z nich. Nie lubi go. Może dlatego, że
ma szacunek wśród braci, szacunek, którym jej starsza siostra nigdy jej nie
obdarzyła. Zbliża usta do jego policzka i delikatnie całuje. Całe ciało mężczyzny
przeszywa nieopisany ból. Nie jest przygotowany na takie cierpienie. Powietrze
przecina jego przeraźliwy krzyk odbijający się od kamiennych ścian i wracający
ze zdwojoną siłą. Pozostali zaczynają się szamotać i błagać ją, aby przestała.
—
Zamknąć się! — wrzeszczy, a po chwili dodaje znów cichym, dziewczęcym głosem: —
Chcę słyszeć, jak cierpi. Zaraz do niego dołączycie.
Po
dziesięciu minutach trzej mężczyźni leżą martwi na podłodze w wielkiej
kamiennej sali, a ona podąża wąskim korytarzem z ich energią życiowa owiniętą
wokół nadgarstków. Wchodzi do pomieszczenia, o którego istnieniu wie tylko ona
i uderza ją zapach zgnilizny. Wzdycha cicho i podchodzi do szklanej trumny stojącej
pod ścianą. W środku, pływające w brunatnej cieczy, znajduje się ciało kobiety.
Zbliża się do niego i zanurzając rękę w substancji, łapie coś, co kiedyś było ręką.
Energia życiowa zsuwa się z jej nadgarstka i spływa do cieczy, rozjaśniając ją.Wydzielany
przez trupa odór lekko słabnie.
— Już
niedługo, siostrzyczko... — szepcze i spogląda na leżące na kamiennym stole
klucze. — Spełnię twoje marzenie... Ale muszę też zemścić się na Heartfili.
Upokorzyła mnie. Upokorzyła nas.
Po
jej policzku spływa jedna lśniąca łza.
***
Lucy
Ciemność.
Czeluść bez dna, brak jakichkolwiek uczuć i przede wszystkim całkowity brak
nadziei. Tak wygląda wyjście z nicości. Z czasem pojawia się rozpacz, która cię
tam ściągnęła. Przybiera na sile, aż znów stajesz się sobą. Możesz myśleć, możesz
czuć... Ale ten tępy ból w sercu sprawia, że nie chcesz. Pragniesz znów zanurzyć
się w odmętach nieistnienia.
—
Witaj, panienko Lucy... — Nieśmiały głosik wyrywa mnie z zamyślenia.
Spoglądam,
na siedzącą przede mną dziewczynę, nic nie rozumiejąc. Widzi mnie? Może przeszłam
na drugą stronę?
—
Kim jesteś? — pytam podejrzliwie, rozglądając się dookoła. — Gdzie jestem?
—
Jestem Taiyo — odpowiada i spuszcza głowę. — Nie chciałam panience przeszkadzać,
ale zobaczyłam panienkę w moim śnie i stwierdziłam, że przydałaby się panience
pomoc.
Patrze
na nią, nic nie rozumiejąc. Pomoc? Jaka pomoc? Przecież ja jestem już martwa i
ona nie można mi w żaden sposób pomóc...
— Co
masz na myśli? — pytam, siadając naprzeciw niej na podłodze.
Nie
odpowiada. Na jej twarz wpływa delikatny rumieniec.
—
Widzisz mnie?
—
Nie, ale mogę panienkę słyszeć jeśli chcę.
Spoglądam
w jej mlecznobiałe tęczówki i już wiem, że jest niewidoma
Ukatrupcie mnie, ale nie wiem, jak mam ten rozdział poprawić ;-;. Wszystko zawaliłam. Akcja dzieje się za szybko, są powtórzenia. No i walka :/. Nie umiem ich opisywać. I ogólnie taki nieogarnięty strasznie rozdzialik, długi też zresztą nie jest. Po raz pierwszy od dawna, czytam to, co napisałam i taki facepalm. Ta Juvia mnie dobiła. Chciałam zrobić tak, że zrozpaczona zachowuje się tak, jak przed dołączeniem do Fairy Tail... Taaaa... To był mój plan, ale co z tego wyszło to widać.
Się już tak nie krytykuj mała. Trochę optymizmu!
OdpowiedzUsuńJuvia mnie w pewien sposób rozśmieszyła... *tak wiem miała przygnębiać*
Żałuję tylko, że Natsu nie mógł im dołożyć no ale cóż... Chciałabym żeby ich zabił...
to trochę niepokojące
nieważne.
Jestem baaardzo ciekawa co to za dziewczynka.
Pisz szybciuko!
A więc Ran Nishi wkracza do akcji ze swoim komentarzem! :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę spodobał mi się Twój pomysł na to opowiadanie, ponieważ przez to blog jest taki unikatowy i naprawdę inny niż wszystkie jakie do tej pory czytałam. Mimo że to dopiero początek, ja już nie mogę doczekać się momentu, kiedy Lucy wróci do świata żywych, wpadnie w ramiona Natsu i... oo <3
I zakazuję Ci mówić, że rozdział Ci się nie udał. Naprawdę był piękny, a opisywać walki jeszcze zdążysz się nauczyć. Więcej wiary w siebie, bo to co tu piszesz jest naprawdę genialne ^^
Kiedy Ran ma gęsią skórkę podczas czytania to znaczy, że naprawdę naprawdę jej się podoba :D
Jestem ciekawa kim jest ta niewidoma dziewczynka i czy da radę uratować Lucy...
No cóż, domyślam się, że czeka mnie tu wiele akcji i pewnie będę ryczeć (zawsze ryczę xd), tak więc życzę weny i do (mam nadzieję, że szybkiego) zobaczenia! ;*
Cześć, jestem Olaf i trochę brakuje mi ciepła!
OdpowiedzUsuńJoke, za dużo Frozen się naoglądałam i teraz mi odwala. ;-;
Happy~Chan, kłaniam się i do usług. Nawet nie wiesz jak się cieszę,
kiedy znajduję takie blogi, bo takie blogi jak Twój są bardzo ciekawe,
Twoje opowiadanie ma nietypową fabułę, bardzo oryginalną, podziwiam Cię za kreatywność.
I masz bardzo przyjemny styl pisania. No wiesz, mogę czytać czytać i czytać...
I tak bez końca. To bardzo wielki plusik moim zdaniem.
I tak bardzo ciekawa fabuła...! <3
Natsu... Happy... Omal się nie popłakałam. Wiesz, jestem dziwnym typem człowieka, ponieważ łatwo mnie wzruszyć, ale zwykle, nawet bardzo wzruszona nie uwalniam płynów z oczu w postaci łez. A tym razem - było blisko.
I masz bardzo ciekawą fabułę!
Czyżbym to już mówiła? :>
Kiedy będziesz mieć chwilę wolną to zapraszam, wpadnij na mojego bloga. Od razu Ci samoocena pójdzie w wyż i zobaczysz co to znaczy pisać z powtórzeniami, krótkie rozdziały, zawalać akcję. ;_;
Happy~Chan taka dobra, tak bardzo może poprawić samopoczucie tym gównem, którym zaśmieca blogspot. :-; XD
Ach joooo. Mam nadzieję, że wena będzie Ci dalej opisywać. Pozdrawiam i cieplutko życzę Ci, żebyś miała tej weny aż nadmiar. ;* ♥ :3
Nie omieszkam dodać, gdyż zauważyłam dopiero po dodaniu rozdziału, że dodałaś do player'a Never Too Late autorstwa TDG. Kocham Cię. ♥ Tak dwukrotnie, za tego bloga i za tą piosenkę. xDD Wybacz, jestem dziwna. Wyjątkowo. Gomenne! ;u;"
UsuńCo Ty mówisz??? Właśnie Juvia była tutaj najlepsza :). Zresztą, cały rozdział był ciekawy. Wrogowie u bram FT, atakowanie Juvii, wściekłość Dragneela, włamanie się przeciwniczki do gildii, pozbycie się bezużytecznych sług, przez tą zimną, wyrachowaną kobietę. A to z energią życiową to już totalny kosmos!!! Świetnie wymyślone ;). I jeszcze pojawiła się nadzieja dla Lucynki!!! Wspaniale!!! To kiedy ciąg dalszy???
OdpowiedzUsuńPs. Wydaję mi się, albo dodawałaś One-Shota, o którego prosiłam??? Pozdrawiam :D
Marudzisz, strasznie. Ale wiedz, że to był nienajlepszy tydzień na pisanie dla wielu osób. Ja też nie potrafiłam poradzić sobie z obróbką rozdziału ;___;
OdpowiedzUsuńWyszło ci dobrze. Ta złość Natsu i cała postawa Juvii, cudowne. Co do pojawiającej się nadziei dla Lucy, czuję się jak przepowiednia. >u< Miło jest znać przyszłość.
Poza tym, z tego co widzę mamy choć trochę podobne gusta muzyczne. Znam wszystkie te piosenki i są one jednymi z moich ulubionych ^^
Cóż... Tym razem się nie rozpisuję, bo czeka mnie nauka wiązań chemicznych.
Tak więc, pozdrawiam i życzę weny C=
Chemia ♥♥♥. Kocham!!! Sorry, ale musiałam :D
UsuńChemia to czyste zło. Kiedy myślę, że już ją ogarniam, pojawia się woda i wszystko rozpierdala. Hmmm... te reakcje są zaskakująco podobne do relacji międzyludzkich...
UsuńA ja tam i tak kocham chemię ♥♥♥. Mój ulubiony przedmiot!!!
Usuń