czwartek, 5 czerwca 2014

Rozdział 4

Lucy
          — Gray ma rację mówi Makarov, a wszyscy odwracają głowy w jego stronę.
Mistrz siedzi na barze, w ręku trzyma pusty kufel, jego policzki są jeszcze bardziej zaróżowione niż zwykle. Wydaje się mniejszy, jakby ciężar bólu zbyt mocno go przytłaczał. Wpatruje się w ścianę, nie ma siły popatrzeć nikomu w oczy. A zwłaszcza Smoczemu Zabójcy.
          — Dlaczego nie pozwoliłeś mi iść z Erzą? Może zdążyłbym dorwać ich zanim zginęli — warczy Natsu, ledwie powstrzymując złość.
          — Chłopcze... — Głos staruszka jest pełen smutku, a jego mgliste spojrzenie przenosi się na mojego przyjaciela. — Nie chciałem, żebyś zrobił coś głupiego.
          Ramiona Natsu opadają, szczęka rozluźnia, odwraca się i bez słowa wychodzi z gildii. Widzę jak coraz bardziej przyśpiesza, zlewa się z otaczającą go nocą, w końcu całkowicie znika.
         Chcę za nim pobiec, uspokoić go, ale w gildii wciąż są moi przyjaciele. Przesuwam wzrokiem po ich twarzach, aż zatrzymuję się na Erzie. Z powagą wpatruje się w Makarova, wie, że to nie koniec, że mistrz tak tej sprawy nie zostawi, ja też sobie to właśnie uświadamiam i zalewa mnie fala strachu.
          — Wyruszycie jutro rano — mówi do Tytani i zeskakuje z baru. — Ty, Natsu i Gray. Zniszczycie ich gildię, zrównacie z ziemią. Lucy była naszą przyjaciółką, siostra, zabrali nam ją. Zemsta Fairy Tail będzie straszna.
          Zaciska dłoń w pięść, unosi ją do góry i odwraca wierzchem w stronę gildii. Wszyscy dookoła wpatrują się w niego wyczekująco, ale on nie odrywa spojrzenia od swojego wnuka. Zdają się porozumiewać bez słów, tylko oni wiedzą, o co chodzi. W końcu Laxus wzdycha i spuszcza głowę.
          — Lucy należy do rodziny — mówi i powtarza gest dziadka. — Zawsze będzie nad nami czuwać, a my nad nią.
          Obaj prostują kciuka i wskazujący palec. Cała gildia zamiera w oczekiwaniu na rozwój akcji, ale nic się nie dzieje. Staruszek wraca do picia, a Laxus odwraca się w stronę Evergreen, Bickslowa i Freda.
          Przyciskam dłonie do ust, chcąc powstrzymać łzy. Choć jestem tuż obok, tęsknię za nimi wszystkimi. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, jak bardzo ich kocham i jak bardzo oni kochają mnie. Ale jest już za późno, żebym mogła okazać im swoją miłość, nie mogę nic zrobić, jestem tylko obserwatorem.
          Gildia powoli zaczyna ożywać, nie powraca ten charakterystyczny dla nas gwar, ale nie ma też głuchej ciszy.
          I wiem, że kiedyś wszystko wróci do normy. Nawet jeśli zostanę w takiej formie na zawsze, będę z nimi, będę patrzyła, jak na ich twarze powraca uśmiech. Jestem spokojna o ich los.
          Kątem oka dostrzegam Erzę dosiadającą się do Greya i Juvie rzucającą jej mordercze spojrzenie, ale nie zwracam na to uwagi. Jest jedna osoba, przy której powinnam teraz być, jedna osoba, którą zaślepia złość i ból, jedna osoba, której tak bardzo chcę pomóc.
          Zamykam oczy i myślę o nim. Widzę jego dziecięcy, niewinny uśmiech i radość w zielonych oczach, jego płonącą nienawiść i krystaliczna miłość, szczerość, nadzieję i wiarę. To wszystko go tworzy, wypełnia, nie chcę teraz niczego oprócz spotkania z nim. Czuję cienką nić, łączącą mnie z jego osobą, która powoli zaczyna się naprężać, poddaję się tej sile.

          Kiedy znów otwieram oczy, jestem tuż przed swoim mieszkaniem. Dookoła panuje gęsta ciemność i dopiero po chwili dostrzegam stojącego kilka metrów dalej Natsu. Wpatruje się w okno mojego pokoju, a na jego twarzy nie ma śladu jakichkolwiek emocji. Nagle zamyka oczy i zaciska powieki, chce odejść, nie może znieść tego miejsca. Niewiele myśląc, rzucam się w jego stronę i przytulam do jego pleców. Robi kilka kroków, nieświadomie ciągnąc mnie za sobą
          — Natsu, zostań... — szepczę, a po moich policzkach toczą się kolejne łzy, które skapują na odkryte ramię chłopaka. 
          Zatrzymuje się, jego dłoń sięga w to miejsce i na palcach pozostaje kropla wody. Odsuwam się od niego gwałtownie i ze strachem patrzę na błyszczącą ciecz. Czyżbym miała jakikolwiek kontakt z tym światem? Czy to znaczy, że mogę go jakoś powiadomić o mojej obecności?
          I wtedy unosi twarz ku niebu, chcąc poczuć na skórze kolejne krople deszczu. Nadchodząca ulewa skutecznie zmywa z nas wszystkie złudzenia i wątpliwości. Już nigdy nie będzie tak jak przedtem, wszystko stracone...
          Natsu wzdycha głęboko, znów spoglądając na okno mojego pokoju. Na jego usta wkrada się nikły uśmiech i już wiem, co zamierza zrobić
Rozpoczyna wspinaczkę, jego ruchy są szybkie i pewne. Jest jak mała zwinna jaszczurka, która niepostrzeżenie chce dostać się do czyjegoś mieszkania. Gdy tylko ta myśl pojawia się w mojej głowie, z ust wyrywa się cichy chichot. Ciągle nie rozumiem, dlaczego Smoczy Zabójca nie używa drzwi, tylko woli wchodzić oknem. Jednak nigdy nie potrafiłam pojąć wielu jego zachowań i teraz chyba też nie powinnam próbować. On ma swój świat, którego nigdy nie opuszcza, zawsze będzie zachowywał się tak samo nieprzewidywalnie i głupio. Uczepiam się kurczowo jego pleców i pozwalam, aby wniósł mnie na górę.
          Dopiero kiedy chłopak zamyka za sobą okiennice, następuje urwanie chmury.
          — Znowu pada — słyszę za sobą głos Happy'ego i oboje z Natsu krzyczymy przestraszeni. 
          — Co tu robisz? — burczy mag. — Miałeś iść do domu. 
          — Nie chciałem siedzieć sam, wolałem pobyć u Lucy. 
          Natsu podchodzi do lampy i zapala ją. Jego wzrok jest utkwiony w niebieskim kocurze, który bezczelnie rozwalił się w moim łóżku. 
          — Tęsknię za nią mówi Exceed, a w jego wielkich oczkach zbierają się łzy. 
          Smoczy Zabójca nie odpowiada, idzie wolnym krokiem do łazienki i bierze różowy ręcznik. Dokładnie wyciera nim twarz i włosy, a potem rzuca go w kąt. Mam ochotę nakrzyczeć na niego za takie zachowanie, ale powstrzymuje się, to i tak nie zmieniłoby nic, nawet jeśli mógłby mnie usłyszeć, on jest niereformowalny. 
          Kręcę tylko głową i patrzę, jak gasi lampę, a potem kładzie się na moim łóżku obok Happy'ego. Jego napięte mięśnie w końcu mogą się rozluźnić, nareszcie wydaje się spokojny. Na jego twarzy widać delikatny cień dawnej radości. Choć nie wie, że tutaj jestem, moja obecność uspokaja go. Zaciąga się powietrzem i zamyka oczy. 
          — Czuję jej zapach — mówi. — Mam wrażenie, że wciąż jest z nami. 
          — Gdyby tu była, wygoniłaby cię z łóżka — mruczy zaspany Happy. — Lucy jest wredna. 
          Z ust Natsu wyrywa się chichot. Przeczesuje palcami różowe włosy, ziewając. 
          — Byłaby zła, prawda? 
          Ale Exceed już go nie słyszy, wyczerpany płaczem i bólem, zasnął na mojej poduszce. Biedne, małe stworzonko... Czasem jest wredny i twierdzi, że jestem gruba, ale tęsknie za tymi jego docinkami i za świadomością, że w każdej chwili mogę liczyć na jego lojalność
Nastu wolno zsuwa się z łóżka, stara się nie obudzić przyjaciela. Siada na podłodze i opiera głowę o ramę
          — Lucy, naprawdę jesteś wredna — mruczy cicho. — Twoje łóżko jest takie wygodne, a ja nie mogę w nim spać
          Widzę, jak jego powieki opadają, oddech zwalnia i staje się coraz głębszy. Uśmiecham się, zdziwiona, że tak szybko potrafi zasnąć, a potem siadam obok niego i również zamykam oczy. Wiem, że nie będę spała, nie mam takiej możliwości. Chcę po prostu udawać, że wszystko jest normalnie, wolę nic nie widzieć niż wpatrywać się w czeluści nocy i oglądać świt, który może pochłonąć resztę moich nadziei. 

          Niska, delikatna dziewczyna wpatruje się uparcie w tablicę ogłoszeń. Dopiero świta, więc w gildii jest tylko kilka osób. Nikt nie zwraca uwagi na jej zapuchnięte od płaczu oczy i niepoukładane włosy, wszyscy tak wyglądają. Nie może znaleźć niczego dla siebie, zadania są zbyt skomplikowane dla jednej osoby, a ona nie chce prosić o pomoc Jeta i Droya. Nie ma siły udawać, że wszystko jest w porządku, uśmiechać się i odwalać całą robotę za nich. Ale nie może też tu zostać, musi zapomnieć o wszystkim, co się wydarzyło. Wybranie się na misję w pojedynkę jest najlepszym rozwiązaniem, na jakie wpadła.
          — Co tu robisz? — słyszy za sobą niski, męski głos i odwraca się gwałtownie.
          Prawie uderza nosem w szeroką pierś Gajeela, ale nie odsuwa się. Jest zbyt zmęczona, nie potrafi logicznie myśleć, boi się samotności. 
          Jej zamglone spojrzenie skierowane jest prosto w jego tors, strach wymalowany w jej oczach przywraca wspomnienia, które stara się odsunąć na sam skraj umysłu. 
          Drobna dziewczyna przybita do drzewa, krzyk przerażenia i bólu, obcy znak na jej brzuchu, choć jej drobne ciało może nosić jedynie symbol Fairy Tail. I sprawcą tego wszystkiego jest on sam.

          Brzydzi się swojego wcześniejszego postępowania, ta gildia go zmieniła, naprawiła jego światopogląd. Chce powiedzieć coś, co zmieni jej wyraz twarzy, ale nie wie co. Nie jest delikatnym i taktownym mężczyzną, takie sytuacje nie są dla niego. 
          — Wyglądasz strasznie — burczy i zdaje sobie sprawę, że dziewczyna przeżyła kolejną bezsenna noc. 
          Spodziewa się ciosu, wrzasku albo wyzwisk, ale nic takiego nie następuje. Levy nie ma nawet siły podnieść rąk, aby przygładzić sterczące włosy, wygląd jest jej w tej chwili obojętny. 
          — Szukam jakiejś misji — mówi, cofając się o krok i spoglądając przez ramie na tablicę
          — Pójdę z tobą. — Sam nie wie, dlaczego to powiedział, nie ma przecież ochoty znów latać za tym skrzatem i go pilnować. Ale myśl, że miałaby w takim stanie udać się w obce miejsce zupełnie sama przyprawia go o dreszcz, a poza tym atmosfera panująca w gildii jemu także nie odpowiada. Widok Salamandra bez tej blondyny u boku jest przygnębiający. Kiedy przybył do Fairy Tail, ona już tu była, nie potrafi wyobrazić sobie tego miejsca bez niej. 
          O dziwo Levy nie protestuje. Zrywa tylko pierwsze z brzegu ogłoszenie i idzie w stronę wyjścia, nie informując o tym nawet Mirajane. 

Lucy
          Patrzę, jak Natsu opróżnia moją lodówkę i szlag mnie trafia. Ten idiota zje wszystkie zapasy i na pewno nie przyjdzie mu do głowy, żeby je uzupełnić
          Zostaw to! — Próbuję mu odebrać kawałek ciasta, ale moje próby są bezsensowne. Wszystkie te książki o duchach, które mówią, że mogą one poruszać przedmiotami jedynie siłą woli, również kłamią. Ten kretyn ma szczęście, gdyby było inaczej, na jego głowie rozbiłby się już z co najmniej z tuzin talerzy. 
          — Natsu, rozpal pięść. Muszę usmażyć jajka.
          Odwracam głowę i ze zdziwienia puszczam trzymaną przez Smoczego Zabójcę szarlotkę, a szczęka opada mi do podłogi. W naszą stronę leci Happy z patelnią w łapkach, zatrzymuję się tuż nad Natsu. 
          Załamana kucam w kącie i zaczynam kołysać się na piętach, przyciskając pięść do ust. 
          — Oni rozwalą moje mieszkanie, rozwalą moje mieszkanie...
          Obraz Natsu i Happy'ego przyrządzających śniadanie w mojej kuchni, będzie mnie prześladował do końca nędznej egzystencji. 
          — Powinniśmy to posprzątać mówi kocur, zajadając się rybką.
          Czy ja miałam w lodówce jakąkolwiek rybę
          Chłopak przesuwa wzrokiem po pootwieranych szafkach, rozsypanej mące, porozrzucanych naczyniach, rozdeptanych jajkach i wysypanych płatkach, ale nic nie robi sobie z tego widoku. 
Gdybym tylko mogła do dotknąć, zabiłabym go. Jak on mógł doprowadzić moje czyściutkie mieszkanie do takiego stanu w piętnaście minut? Zawsze tak dbałam, aby wszystko leżało na swoim miejscu, aby nic nie walało się po podłodze, a on co? Gdy tylko znikam, zamienia wszystko w ruinę
           — Posprzątamy wieczorem — mówi i wybiega z kuchni. Wieczorem?! Czyli oni zamierzają dzisiaj też tu spać?!


Długo to trwało, ale nareszcie skończyłam rozdział. Wiem, że jest przesłodzony i ogólnie rzyga tęczą, ale niestety nic innego nie mogłam wymyślić. W następnym znajdzie się trochę jakiejś akcji, przynajmniej taką mam nadzieję...

19 komentarzy:

  1. Nowy rozdział!!! Przeczytam za jakąś dłuższą chwilkę ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Kurcze, ta dłuższa chwila na serio była długa, za co bardzo Cię przepraszam!!! Wybacz!!! A teraz czas na komentarz. Ro zaciera rączki, później strzela palcami i przystępuję do pisania. To tak:
      Primo: bardzo się ucieszyłam, że rozdział się pojawił, bo byłam niezmierni ciekawa, co wydarzy się dalej;
      Secundo: jego długość bardzo mnie cieszy, a treść wprost zachwyca!!!
      Terzo: chyba za dużo wyjdzie tej wyliczanki dlatego zacznę pisać normalnie :).

      Jeśli chodzi o pierwszy akapit był wprost cudowny!!! Już sam początek był piękny. Ukazał zadziorność Natsu, którą uwielbiam i zero przebaczenia u Wróżek. Bardzo cieszy mnie fakt, że Mistrz zlecił zniszczenie gildii tych popaprańców, przez których Lucy nie żyje. Brakuje mi jej w formie żywej. A w szczególności docinek i żartów ze strony Happy’ iego na jej temat. Wiesz, że ja też miałam nadzieję, że łzy Lucy na serio skapnęły na ciało Natsu??? Boże, jak ja w to wierzyłam!!! Ale moje nadzieje rozpłynęły się wraz z pierwszymi kroplami deszczu… I ten smutny uśmiech Salamandra. Boże!!! Cudownie!!! I do tego uczucia, które towarzyszą Lucy, gdy na niego patrzy. Opisałaś to świetnie!!! Kocham motyw, gdy Natsu wchodzi przez okno do domu Heartfilii. To jest jedyna rzecz, która chyba nigdy się nie zmieni. I bardzo mnie to cieszy. Ach, a ta scena w jej sypialni chwyciła mnie za serce. Happy i Natsu tak dobrze znają zmarłą przyjaciółkę, że wiedzą, iż normalnie czekałaby ich Apokalipsa za takie bezczeszczenie jej mieszkania. Ech, to słodkie wprost!!! Ale zdziwił mnie fakt, że Natsu wolał siąść na ziemi niż spać w jej łóżku. Z drugiej strony, dzięki temu ona mogła oprzeć się o niego, mimo że tego nie wiedział. Kurcze, pięknie!!!

      Lecimy dalej. Normalnie wzruszyłam się czytając fragment poświęcony GaLe. Opisałaś to tak ładnie, taktownie i z wyczuciem, że brak mi słów. Ach tekst o „skrzacie” po prostu mnie rozwalił. I jeszcze to, że Gajeel’a dobija widok Natsu „bez blondyny”. Heh, to taki w jego stylu. No i fakt, Fairy Tail go zmieniło. I to na lepsze. Myślę, że sam przeżywa ciężkie chwilę, bo jego nakama nie żyję. Ale, jak to on, stara się być takim, jakim jest – żelaznym facetem, ale z miękkim sercem. W końcu martwi się o Levy, która utraciła przyjaciółkę. Słodkie!!!

      A teraz ostatni fragment. Hahahahaha!!! Ta końcówka jest genialna :D. I opis stanu ducha Lucynki też. Bezbłędnie wprost ukazałaś Chaos i Sajgon w osobie Natsu i Happy’ iego. Oni są moimi mistrzami!!! Kocham ich za tą beztroskę i radość, jaką czerpią z przyrządzania jedzenie. Już samo brudzenie jest dla nich niezłą frajdą, bo może kiedyś tam posprzątają. Normalnie ten fragment powinnaś gdzieś umieścić, gdyż obraz zrozpaczonej Lucy mam ciągle przed oczami ;).

      Usuń
    2. Przepraszam, że w dwóch częściach, ale dostałam informację, cytuję: „Twój kod HTML nie może zostać zaakceptowany: Wartość musi mieć co najwyżej 4 096 znaków” Amen :D.

      A tutaj ciąg dalszy:

      No i na koniec małe resume. Powiem tak: uważam, że czasami taka słodkość, o której sama wspomniałaś, jest potrzebna. Ileż można pisać i czytać o rozpaczy, smutku, waleniu głową w mur??? Czasami człowiek potrzebuje momentów uroczych, które zniwelują negatywne emocje. Przynajmniej takie jest moje zdanie. Ja osobiści nieco wczuwam się w czytaną historię i uczucia bohaterów stają się moimi. Gdy w poprzednich rozdziałach gościł smutek, ja też go odczuwałam i potrzebowałam czegoś tak prozaicznego, jak przeczytanie o wspomnieniach związanych z Lucy. Tych miłych, jak i tych, że jest wredna :). Rozdział bardzo mi się podobał i będę wyglądać na następny ;). Mam nadzieję, że to, co napisałam ma sens, bo przyznam szczerze, że padam na twarz. Wiesz, nie chciałam napisać czegoś takiego: „Fajnie. Do następnego”, bo, po pierwsze, to nie jest w moim stylu. Moje komentarze to z reguły prawdziwy SPAM, jak wiesz ;). A po drugie, chciałam napisać o wszystkim, co mi w sercu gra, a tego 2 zdania w życiu nie oddadzą. I chyba tyle ode mnie ;).

      PS. Przepraszam za rozbieżność czasową między pierwszym komentarzem, a tym, ale miałam kilka rzeczy do zrobienia. Jednakże chciałam skomentować od razu, bo później mogłabym zapomnieć, albo totalnie nie mieć czasu. Wierz mi, że kilka osób już od jakiegoś czasu czeka na przeczytanie i komentarze z mojej strony. Obiecałam, że nigdy więcej tak nie robię i od tego czasu słowa dotrzymam :). 3maj się cieplutko :*.

      Usuń
  2. Normalnie Cię chyba uduszę. Cały rozdział bez ostatniego fragmentu przepłakałam. Łzy mi normalnie ciurkiem płynęły. Rozdział po prostu świetny. Nic dodać nic ująć. Strasznie mi żal ich wszystkich. Ludzi z gildii, bo tęsknią za Lucy, a Lucy żal mi, bo jest z nimi, ale nie może im tego przekazać. Ja już tylko czekam na rozdziały kiedy Lucy może powróci do świata żywych. Wtedy to ja chyba będę skakać z radości i ryczeć na raz.
    Czekam na kolejny rozdzialik i przesyłam wenkę. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dialogi zapisujemy zawsze za pomocą półpauz albo pauz, nigdy dywizów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że to nie jest poprawna forma zapisu dialogów, ale dla własnej wygody nie zmienię jej. Przeprasza, jeśli Ci ona przeszkadza...

      Usuń
    2. A 2.
      Chcesz chyba raczej powiedzieć, że nie umiesz, tylko wstyd, więc łatwiej powiedzieć, że tak jest wygodnie... Jesteś betą, szanuj więc zasady pisowni, bo która beta świadomie robi błędy i jeszcze powie, że tak jej wygodnie... Mam nadzieję, że nie uczysz tego osób, którym betujesz. Aż mnie zatrzęsło z nerwów.
      Wcięć akapitowych też nie robisz, bo tak jest wygodnie? Chociaż może to i lepiej, bo pewnie robiłabyś je klawiszem tab, a nie wiem, co gorsze...
      Nie dość, że świadomie robić błędy, to jeszcze przy tym betować. Świetny pomysł.
      Używasz też błędnie *niebieskowłosa* jako określenie osoby, jak w zastępstwie za imię. To też błąd. Te wszystkie -okie i -włose, słitaśny wymysł blogosfery. Jakby nie można znaleźć wyrazów bliskoznacznych dla słowa kobieta, dziewczyna. Naprawdę radzę zacząć to wszystko ogarniać, bo jeśli robisz takie błędy, to nauczysz innych tego samego. Błędy są po to, by je poprawiać, ćwiczyć pisanie, choćby nawet dla siebie, dla pewności, że piszemy coraz lepiej. Dlatego je poprawiaj, a nie tłumacz się, że tak jest wygodnie, bo nigdy ich nie poprawisz, a przez to nie ruszysz z miejsca i ciągle będziesz robić te same byki. Naprawdę tego chcesz? Jeśli tak, to trudno. Tylko w takim razie szkoda Twojego czasu na bloga, jeśli masz gdzieś to, czy będziesz się rozwijać.

      Usuń
    3. Jeśli piszę coś na konkurs literacki, to używam pauz, ale teraz chyba wygodniej mi nacisnąć jeden klawisz, a nie pięć, prawda? Jeśli Ci to tak przeszkadza, pozmieniam to. Akapity powinnam robić i przyznaję to. ,,Niebieskowłosa" – nie wiem, czy to jest błąd. Wydaję mi się, że jeśli określenie jest użyte z rzeczownikiem, to nie. Sprawdzę to jeszcze.
      Tak, jestem betą, ale nie wiem, czy zauważyłaś/zauważyłeś na okresie próbnym, nie umiem wszystkiego. Swoje błędy trudniej wyłapać niż cudze.
      Dziękuję za rady, nie sądziłam, że ktokolwiek zwraca uwagę na takie szczegóły.

      Usuń
    4. A 2.
      Ale po co miałabyś wciskać ten klawisz pięć razy? Dywizy łatwo zamienić w całym tekście jednym ruchem na półpayzy czy pauzy i można to zrobić zarówno w Wordzie, jak i w Open Office. Nie wiem, jaki masz program, ale wcięcia też robimy łatwo - zaznaczając całość tekstu w Wordzie i używając linijki (górna część suwaczka przesuwamy w prawo o wartość, jaką mają mieć wcięcia i pojawią się w całym dokumencie). To nawet nie kosztuje wiele wysiłku.
      Ok, byłam ostra, ale fakt, pozmieniać by się przydało, bo Twój tekst świadczy o Tobie.
      Niebieskowłose itp., tu masz link:
      http://przy-barze-fantastyki.blogspot.com/2013/12/podstawy-bez-ktorych-ani-rusz.html
      Jest to w środku notki. Ok, wyłącznie w parze z rzeczownikiem (i tylko tak zapisujesz, hm?), ale spójrz, jak to wygląda w tekście... Dokładnie tak, jakbyś nie umiała znaleźć innych określeń, co można zrobić z pomocą słownika wyrazów bliskoznacznych. W każdym razie to psuje styl, a nawet i go zubaża, sprawia wrażenie, że styl jest niedopracowany. Nawet gdyby był, można to ukryć kilkoma sztuczkami:
      nie przesadzać z zaimkami, eliminować je;
      wytępić te -włose i -okie (bez znaczenia, w jakim kontekście, zastępować je nawet odległymi wyrazami bliskoznacznymi - bo niebieskowłosa to nie tylko dziewczyna, kobieta, może być czyjąś córką, matką, siostrą, nastolatką, wariatką, spokojną osobą, marzycielką, w fantastyce czarownicą, w kryminale oficerem śledczym, w romansie może być zakochana, przez kogoś znienawidzona - szukaj wszędzie);
      uważać na powtórzenia, czytać po napisaniu kilka razy i nawet wykreślać to, co dla fabuły nie jest koniecznie potrzebne. Bo ważna jest jakość, a ilość idzie swoją drogą;
      nie stać w miejscu, poprawiać, starać się o to. Proste, prawda? Możesz to zrobić. Uważam, że potrafisz, jak chcesz.
      Jesteś na okresie próbnym, ale nie chodzi o to, co umiesz. Będąc betą, powinnaś dobrze wiedzieć, jakich błędów szukać u innych i zwracać uwagę, czy nie masz ich u siebie, bo to wstyd. A że swoje błędy trudniej wyłapać, to się zgodzę. Tylko tragiczne jest to, że je wyłapiesz, masz świadomość, a je zostawiasz, bo *łatwiej klikać raz niż pięć*. Swoją drogą zastanawiam się, jakie pięć... Chyba nie pięć spacji to wcięcie? Albo pięć razy tab? Bo ani to, ani to nie powinno odpowiadać za wcięcia w dłuższym tekście.
      Wbrew pozorom ludzie zwracają na to uwagę. Twój blog czyta nie tylko powietrze. I nie tylko osoby, którym to nie przeszkadza, bo same robią w ten sposób. Ja nie robię tego złośliwie, ale też jeszcze wpadnę i będę wytykać;)

      Usuń
    5. Z tym ,,pięć klawiszy" chodziło mi o to, że jeśli chcę napisać pauzę to musze wcisnąć Alt+0151. ;D
      Czytanie tekstu ponownie nie jest moją mocną stroną, zawsze potem połykam wyrazy, gubię przecinki, omijam błędy stylistyczne. Wiem, że powinnam bardziej na to zwracać uwagę, ale potem tekst zwyczajnie mnie nudzi. Zwłaszcza jeśli napisałam go sama.

      Usuń
    6. A 2.
      A po kij? Wcale nie musisz non stop tego wciskać...
      Pisz sobie dywizy, a potem w Wordzie masz opcję znajdź i zamień, klikasz w nią. Wyskakuje okienko i w pierwszym miejscu wpisujesz dywiz. Stawiasz kursor w drugim miejscu do wpisywania, na dole okienka rozwijasz opcję więcej i klikasz tam pauzę albo półpauzę. Potem zamień wszystko i gotowe. A w Open Office piszesz pauzę, kopiujesz ją, wchodzisz w opcję znajdź i zamień (tak, jest tam) i wpisujesz podobnie, tylko pauzę tym razem wklejasz. Ot kłopot:) Spróbuj i popraw.
      To wymaga pracy i wysiłku, owszem, ale tym właśnie jest pisanie, jeśli chcemy się rozwijać. To harówa, ale efekty cieszą, więc warto.

      Usuń
  4. Rozdział jak zwykle znakomity :) Nic dodać nic ująć .Nie mogę doczekać się kolejnego mam nadzieje , że niedługo będzie :D Nie pozostaje mi nic innego jak tylko posłać wenę :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nogi mi miękną kiedy to czytam.
    Nawet nie wiem co Ci mam powiedzieć,
    bo kiedy to czytam to tak jakby... Staram się utożsamić z postacią Lucy i to jest wszystko straszne,
    w momencie, w którym zaczęło padać byłam pełna nadziei, że to jednak łzy Lucy,
    że takie drobne szczegóły mogą być odczuwalne, och matko...
    Happy i Natsu jak zwykle "u siebie", aż się łezka w oku kręci.
    Czekam na kolejne rozdziały i one-shoty Twojego autorstwa,
    ze zniecierpliwieniem i to cholernym.
    Pozdrawiam i w wolnym czasie zapraszam do siebie na nowy rozdzialik.
    Ach i co najważniejsze - niech Ci wena dopisuje! ♥__♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem więc! Wybacz to potworne spóźnienie, ale wpis o nowości u Ciebie gdzieś mi, kurczę, umknął w nawale tego wszystkiego. Tak czy inaczej, witam. Rozdział krótki. Co mnie bardzo niepokoi to to, że od dwóch czy trzech rozdziałów nie wiele się dzieje, a Ty, droga Yin zdajesz się cierpieć na brak pomysłów dotyczących dalszej części. Może to tylko moje spojrzenie i się mylę, ale tak to wygląda. Nie twierdzę, że rozdziały powinny mieć po 20 stron w Wordzie, bo to nie o to chodzi, a z drugiej strony nawet takie krótkie teksty, gdy nic się w nich nie dzieje, zaczynają się robić nudne.
    W każdym razie Levy poszła z Gajeelem gdzieś na misję, ciekawa jestem, czy i jak rozwiniesz ten wątek. No i Laxus! Menda społeczna, w końcu powiedział coś mądrego.
    Jak pójdzie akcja drużyny z wrogą gildią? Mam nadzieję, że opiszesz nam to w jakiś ładny i krwawy sposób <3 mrrrrr...
    Pisałam już, że według mnie trudno jest pisać w czasie teraźniejszym, Ty robisz to cały czas, za co Cię podziwiam, ale uważam, że to nie zdaje egzaminu na dłuższą metę. To moje odczucie, może przywyknę za jakiś czas, bo wszystko z zasady toczy się w czasie przeszłym, ale niewygodnie mi się czyta. E tam, tym się akurat nie przejmuj, odmienność jest dobra, prawda?
    Sporo melancholii, sporo też żalu za tym, co Lucy utraciła, co jest i tragiczne i piękne, ale faktycznie, jak napisała Rosi, czasem trzeba napisać coś słodkiego, żeby człowiek się nie załamał od ciągłej tragedii. Ale nie jestem zadowolona, mam mieszane uczucia, jak już pisałam, z powodu właśnie tego, że według mnie nie bardzo masz pomysł na dalsze części. Udowodnisz mi, że jest inaczej?
    Buźka :* i dużo weny przesyłam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisanie w czasie teraźniejszym zdaje egzamin, ale nie u mnie. Przyznaję, że czasem muszę poprawiać kilka akapitów wstecz, bo zapominam się i piszę w przeszłym. To też trochę mnie zniechęca i rozdziały są krótsze. Jednak jestem zawzięta i dokończę to opowiadanie, tak jak zaczęłam.
      Pomysł na akcję jakiś jest, gorzej z czasem na pisanie... Mam nadzieję, że teraz znajdę go więcej i nie zawiodę Cię. ;)

      Usuń
  7. Jejuniu... Nie chce mi się klepać komentarza. Dodam później, ale wiedz, że przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wybacz mi moje niebywale długie spóźnienie :3
    Przejdę od razu do komentowania :D
    Nie odnoszę wrażenia, że nie masz pomysłu na to co piszesz. W każdym opowiadaniu zawsze przydaje się jeden luźny rozdział, który u Ciebie wystąpił właśnie teraz. Oprócz tego, że był luźny, był naprawdę przyjemny, dlaego nie musisz martwić się, że był krótki. Liczy się jakość, a nie ilość! :D
    Mimo że pewnie masz już pomysł jak rozegrać całą tą akcję, to naprawdę nie mogę się doczekać spotkania Lucy i Natsu. Oby nastąpiło to jak najszybciej.
    Przesyłam tony weny, pisz szybciutko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, i jeszcze co do czasu teraźnoejszego, którego używasz do pisania! Jeśli sprawia Ci to trudność, utrudnia pisanie i odbiera przyjemność, to może jednak warto posługiwać się zwykłym czasem przeszłym? Mnie osobiście czytanie nie sprawiatrudności, ale ważne żeby Tobie było wygodnie :D

      Usuń
  9. Już myślałam że ją zauważył : (

    OdpowiedzUsuń

Komentujcie! ;)
Kilka słów = ogromna motywacja.
To się tyczy też moich kochanych anonimków. xD