wtorek, 23 września 2014

Rozdział 8


 — Jak myślisz, było między nimi coś więcej? — pyta cichutko Erza, patrząc na znajdującego się trochę dalej Natsu.
Chłopak siedzi przy ognisku, nad którym jeszcze kilka minut temu gotowali kolację. Opiera brodę na kolanach, a na twarzy tańczą mu odpicia wesołych płomieni. Wyglądają, jakby chciały go pochłonąć, ponownie przyciągnąć w stronę swoich delikatnych objęć, zapewniających dobrą zabawę i walkę, ale on nie chce znów oddać się w ich posiadanie, chce pamiętać, chce cierpieć dla niej.
— Nawet jeśli, to oni na pewno nie zdawali sobie z tego sprawy — odpowiada Gray i chce zeskoczyć z wielkiego głazu, na którym siedzi razem z Erzą, ale przyjaciółka powstrzymuje go, łapiąc za ramię.
— Rozmawiałeś z Juvią?
Chłopak patrzy na nią ze zdziwieniem i złością. Niedawno zginęła Lucy. Jak Erza może myśleć teraz o tak błahych sprawach jak problemy sercowe?
Dziewczyna widzi w jego oczach całą prawdę, nie potrzebuje słownej odpowiedzi.
— Jej na tobie bardzo zależy. Daj jej w końcu jasną odpowiedź, potem może być za późno. Czy kiedykolwiek mógłbyś ją pokochać?
Zeskakuje pierwsza z kamienia i zostawia Graya z tym pytaniem wciąż brzmiącym w jego uszach. Idzie w stronę ognia. Natsu wystarczy już samotności. Po drodze zatrzymuje się jednak i unosi twarz ku górze, dostrzegając miliony jasnych gwiazd.
— Wiesz, Lucy? Gdybyś tu była wszystko byłoby o wiele prostsze.

Lucy
— Przecież tu jestem.
Łzy powoli napływają mi do oczu, dolna warga zaczyna wolno drżeć. Mi też nie jest łatwo, jednak nie poddaję się. Ciągle widzę na swojej dłoni znak Fairy Tail i nie mam zamiaru bezcześcić nazwy gildii przez własne słabości. Szybko ocieram policzki wierzchem dłoni i biorę się w garść.
Czuję się trochę podle. Podsłuchałam prywatną rozmowę przyjaciół, chociaż wcale tego nie chciałam. Po prostu pragnęłam przez chwilę z nimi pobyć. Jednak bardziej niż poczuciem winy przejmuję się tym, że Gray może mieć rację, jeśli chodzi o relacje moje i Natsu. Czy czuję do niego więcej, niż pragnę przyznać przed samą sobą? Nie jestem pewna. Myśli wirują w mojej głowie, układając się w nieskładne obrazy. Jego uśmiech. Jego wściekłość. Jego dłoń wyciągnięta w moją stronę. I ogień — nieodłączna część jego osoby.
W końcu podejmuję decyzję. Dziś rano odkryłam, że mogę się z nim jakoś skontaktować, pora wykorzystać tą wiedzę w praktyce.
Jednak nie mogę się zebrać, żeby do niego teraz podejść. Na samo wspomnienie tego niesamowitego bólu zapiera mi dech w piersiach, a po całym ciele przechodzą nieprzyjemne dreszcze. Przez dłuższą chwilę stoję nieruchomo i wpatruję się w twarz Natsu, który powoli przymyka powieki. Widzę, że jest zmęczony i niedługo zaśnie. Może to lepiej... Może załatwię tą sprawę jutro...
Zdaję sobie jednak sprawę, że będę to wszystko odkładać, aż w końcu wcale tego nie zrobię. Boje się bólu, ale chęć poznania prawdy przezwycięży wszystko.
Zaciskam mocno powieki i wciągam głośno powietrze, przygotowując się na to, co mnie czeka. Trwam tak jakiś czas, a kiedy jestem już gotowa i otwieram oczy, jest za późno. Natsu śpi zwinięty w kłębek przy ognisku z kocurkiem leżącym obok jego głowy. Podchodzę do niego i patrzę z bliska na jego twarz. Czy on naprawdę mógłby być dla mnie kimś więcej niż przyjacielem? Wcześniej tylko raz pomyślałam o nim w tych kategoriach i nie skończyło się to dla mnie dobrze, wyszłam na kompletną idiotkę.
Nagle zdałam sobie sprawę z tego, ze rano połączyłam się z nim, kiedy on spał. Gdybym zrobiła teraz tak samo, to może pomyślałby, że to tylko sen.
Nie zastanawiając się długo, schylam się gwałtownie i dotykam jego piersi w miejscu, gdzie znajduje się serce.
Ból jest nie do opisania. Czuję, jak każdą komórkę mojego ciała trawi żywy ogień. Spalam się, czy topnieję? A może wszystko naraz? Mój umysł zasnuwa czarna mgła. Kątem oka dostrzegam jeszcze niespokojny ruch Natsu, a potem wszystko znika.

Nie na długo. Mgła rozwiewa się równie szybko, jak przyszła. Wraca także ból. Początkowo jest delikatny, zwykłe dudnienie w głowie, ale stopniowo narasta. Lucy wie, że nie ma dużo czasu.
Rozgląda się dookoła i pojmuje, że nie znajduje się już przy ognisku, ale w jakiejś pustej jasnej przestrzeni. Przed nią pojawia się inna wersja jej samej. Przez chwile patrzą sobie w oczy, a potem znikąd nadlatuje kula zielonego ognia i trafia klona w brzuch, potem kolejna — przebija jego ramię, następna — głowę.
Lucy słyszy krzyk rozpaczy i odwraca się za siebie. Widzi wyrywającego się Natsu. Chłopak jest trzymany przez dziesiątki rąk nieposiadających żadnego ciała, które nie pozwalają mu pobiec do przyjaciółki. Sceneria się zmienia i po chwili stoją na polanie, na której zabito Lucy. Szczątki jej sennego klona leżą na ziemi, rąk oplatających Natsu już nie ma. Zostali tylko oni dwoje i ból narastający w ciele dziewczyny.
— Lucy... — szepcze cicho Natsu, zupełnie jak tamtego pamiętnego dnia.
— Natsu! — odpowiada pośpiesznie i, przezwyciężając cierpienie, stawia w jego stronę kilka chwiejnych kroków.
— Dlaczego tak łatwo się poddałaś? Dlaczego zostawiłaś mnie samego? — W jego głosie słychać nie tyle żal, co smutek.
— Natsu! — Już prawie krzyczy, ból staje się nie do zniesienia. — Kim dla ciebie byłam?
Chłopak nie odpowiada, tylko dalej wpatruje się w nią tymi smutnymi oczami.
Lucy czuje, że dłużej nie da rady znieść tego bólu. Przesuwa wzrokiem po swoim ciele i widzi smagające je płomienie, naprawdę ja pochłaniają, jest niszczona przez żałobny ogień swojego przyjaciela. Wie, że musi uciekać, ale jest gotowa zaryzykować wszystko, aby tylko poznać odpowiedź.
— Kim dla ciebie byłam? — mówi głośno, starając się nie krzywić z bólu, choć łzy płyną już strumieniami po jej policzkach. — Kim dla ciebie byłam?
Natsu mruga kilka razy, jakby próbował otrząsnąć się z dziwnego transu.
— Wszystkim... — odpowiada, patrząc, jak najbliższą mu osobę odciągają od niego jego własne płomienie. Płomienie, które nie były w stanie jej uratować. Płomienie, które ją zabiły. — Wszystkim... Wszystkim, co utraciłem.
Lucy widzi łzy skapujące po jego policzkach, a potem osuwa się w nicość.

Natsu czuje ostre szarpnięcie bólu i gwałtownie się budzi. Twarz ma mokrą od łez, ale i od czegoś jeszcze. Podnosi dłoń do czoła, a kiedy ponownie na nią patrzy, widzi krew. To pomaga mu obudzić się do reszty. Szybko zrywa się z ziemi i rozgląda dookoła, próbując rozeznać się w sytuacji.
Stoi kilka metrów dalej od miejsca, w którym spał. Żar z niedopalonego ogniska porozrzucany jest po całej polanie. A tam gdzie kiedyś było samo ognisko, jest wielka wyrwa w ziemi.
Happy uderzył w kamień i leży teraz nieprzytomny, Erza i Gray powoli zbierają się z podłoża, ale to Natsu pierwszy dostrzega przyczynę całego zamieszania. Grupka mężczyzn stoi w cieniu drzew i obserwuje ich, szykując się do kolejnego ataku. Chłopak dostrzega na ich policzkach zarys białego motyla, który jednak szybko niknie pod skórą, tak, że wydaje się on tylko złudzeniem. Ale Natsu dobrze wie, co to za ludzie, czuje od nich ten mglisty zapach strachu. Hakko cho.
Nie zastanawiając się, rusza na przeciwnika, przywołując płomienie. Niestety gwałtownie dopadają go wspomnienia z ostatniego snu i ogień gaśnie. Upada na kolana, świat wokół niego migocze, wyraźny jest tylko obraz Lucy trawionej przez coś, co do tej pory uważał za swoją siłę. Po jego policzkach toczy się samotna łza.
Słyszy za sobą odgłosy kroków Erzy i Graya i w mig pojmuje — to nie ogień jest jego siłą, a przyjaciele. Coś trafia go w bok,  po całym jego ciele przechodzą nieprzyjemne dreszcze, aż w końcu zaczyna odczuwać piekący ból w miejscu zranienia, ale nie przejmuje się tym. Wolno wstaje, zaciskając zęby ze złości. To przez ludzi takich jak ci tutaj nie żyje Lucy, to przez nich nie mógł jej ochronić. Jego twarz pogrążona jest w cieniu, jedynie błyszczące kły są wyraźnie widoczne w poświacie jaką dają rozrzucone po polanie rozżarzone węgle.  W dłoniach Natsu pojawiają się płomienie, a po chwili ogień bucha już wokół całej jego postaci, paląc do reszty trawę i inne niewielkie rośliny znajdujące się do dookoła.
Dwójka pozostałych magów Fairy Tail zatrzymuje się wpół dogi do wrogów. Z mieszanką zdziwienia i przerażenia spoglądają na przyjaciela, który w tym momencie naciera na przeciwników. Przez chwilę stoją niezdecydowani, co powinni zrobić. Szybko jednak decydują się również wziąć udział w walce. Posyłają sobie porozumiewawcze spojrzenia, a zaraz potem odwracają się w stronę członków Hakko cho.
Natsu dopada ich jako pierwszy. Posyła przeciwnikowi cios w twarz, sprawiając, że ten upadając, powala człowieka stojącego obok. Gdy tylko ci dwaj dotykają podłoża, na ich twarzach pojawia się już wyraźniejszy znak motyla i znikają.
Gray również włącza się do walki, ale żaden z wrogów nie odpowiada atakiem. Stoją tylko spokojnie, czekając na zadawane ciosy i przyjmując je niemal z wdzięcznością.
Chłopcom to nie przeszkadza, dalej walczą, a każdy przeciwnik, który znika z pola bitwy, wprawia ich w coraz większą wściekłość. Jednak Erzie coś tu nie pasuje. Rozgląda się dookoła i kątem oka dostrzega jeszcze jednego mężczyznę stojącego na gałęzi jednego z drzew. Podbiega do niego, unosząc wysoko wcześniej przywołany miecz, ale on tylko uśmiecha się z pogardą i znika wraz z ostatnim pokonanym członkiem swojej gildii.
W niebo unoszą się setki drobniutkich białych motylków, które można by było pomylić ze świetlikami. Po oderwaniu się od ziemi zaczynają świecić dziwnym białym blaskiem.
Natsu i pozostali stoją oniemiali w miejscu, nie do końca pewni, co się właściwie wydarzyło. To była wyjątkowo jednostronna walka. Ze strony przeciwnika padły jedynie dwa ataki: pierwszy rozwalił ognisko, kiedy niczego nieświadomi spali spokojnie, myśląc, że wrogowie są daleko, drugi nadszedł nie wiadomo skąd i ugodził każdego z nich w bok, nie przynosząc większych uszczerbków na zdrowiu, a jedynie pieczenie.

Jasnowłosa kobieta uśmiecha się do siadających na jej dłoni motylków. Dzięki nim mogła obserwować to, co wydarzyło się kilka minut temu. Jej podwładny dobrze się spisał, wszystko zorganizował wręcz idealnie. Odwraca się do niego z miną największego niewiniątka na świecie. Ten człowiek jeszcze nie raz jej się przyda.
Mężczyzna patrzy w jej blade tęczówki i na jego twarz wpływa rumieniec. Dla niej zrobiłby wszystko. Przymyka z przyjemności oczy, kiedy czuje na policzku jej szczupłe palce. Jednak ta, ku jego niezadowoleniuwymija go i podchodzi do związanych z tyłu ludzi, którzy także brali udział w akcji. Nie zawiedli jej, zrobili wszystko, co do nich należało, ale dla niej to się nie liczy. Potrzebuje w tej chwili energii życiowej, aby zachować ciało siostry w idealnym stanie, a tylko energia członków Hakko cho jest do tego odpowiednia.
— Na dzisiejszą noc przygotowałam dla ciebie jeszcze jedno zadanie — mówi, nie odwracając się nawet w stronę swojego ulubieńca.


Ekhem.... Pisałam to na szybko i wiem dobrze, że to kolejny zapychacz, ale chciałam coś wstawić, póki jeszcze mam wenę :D Przy okazji zapraszam wszystkich na mojego drugiego bloga, który (od razu mówię, żeby nie było) nie jest o Fairy Tail 


6 komentarzy:

  1. Jestem, kochanie, jestem!
    Wybacz, że teraz, jakoś ostatnio mi się nie pali do niczego. Ale przeczytałam już. :3
    Widzę, ze do tej pory nikt nie skomentował. Ja nie wiem, co sie dzieje z tymi wszystkimi ludźmi. Ale mniejsza.
    Ta rozmowa Graya i Erzy o Natsu i Lucy, w ogóle o uczuciach, ach, świetnie wyszła. W ogóle, ja też się zastanawiam, kim dla Lucy był Natsu, a ona dla niego? Czy mogli coś do siebie czuć. Scena, w której Natsu płacze... Płaczę razem z nim. Q.Q
    A ta walka... no, była szybka i krótka. Ale coś czuję, że nasi przyjaciele dopiero będą mieć poważne kłopoty. ;x

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no ciekawie :D Smutne.. Nawet bardzo ;c
    Kiedy następny roz ? :D
    Jejku.. Nie wytrzymuje :c Takie fajne opowiadanie,fabuła i wgl, a tak rzadko rozdziały ;( :c Wiem, wiem że to nie łatwe i cie nie winie każdy ma swoje problemy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widać, że wszystkim jest ciężko z powodu śmierci Lucy, ale to nie oznacza, że nie mogą myśleć o miłości, a wręcz powinni. Przecież to wielkie uczucie. Myślę, że Lucy i Natsu łączyło coś więcej, a boją się do tego przyznać po prostu. Szkoda.
    Rozdział bardzo mi się podobał :)
    A tym czasem zapraszam na swój : http://gruvia-nowa-nadzieja-ft.blogspot.com/
    następny rozdział jest :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzisiaj przeczytałam cały twój blog... Jest Genialny!!! Myślałam, że zamienię swój pokój w istne jezioro! Tak ryczałam. Lucy umarła, Natsu miewa straszne sny... ja tak nie mogę T_T Musisz mi dać jak najszybciej 9 rozdział, bo inaczej się odwodnię T_T A jak się odwodnię to wyląduję w szpitalu i nie będę mogła przeczytać twojego rozdziału T_T Chyba nie chcesz, żeby tak się stało, prawda? ;)
    Pozdrawiam i przesyłam dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzień doberek. :3
    Długo mnie tu nie było, jak zwykle jestem spóźniona i już nawet nie obiecuję poprawy, bo moje życie mi na to pewnie w pełni nie pozwoli... xD
    Rozdział wzbudzający emocje. Yin, jesteś w tym mistrzem.
    Czekam na więcej i zapraszam do siebie, też częstuję zapychaczami xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Kim dla ciebie byłam?
    Natsu mruga kilka razy, jakby próbował otrząsnąć się z dziwnego transu.
    — Wszystkim... — " Nie. Nie. Zabiło mnie to. Nie mogę czytać dalej.... Jezzz... Boże, dlaczego ona nie może z nim porozmawiać?! Niech Lucy wróci, proszę, proszę, proszę. To jest tak cholernie smutne!!
    Yin, nie wiesz zapewne, ile emocji budzi ten rozdział? Tak myślałam. Czy jeśli powiem "chylę czoła z szacunkiem" będziesz miała jakiś obraz tego, co się ze mną dzieje po przeczytaniu?

    OdpowiedzUsuń

Komentujcie! ;)
Kilka słów = ogromna motywacja.
To się tyczy też moich kochanych anonimków. xD