poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 11

Wąwóz wbrew pozorom jest głębszy, niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Natsu próbuje zmniejszyć prędkość spadania, przyciskając dłoń do skalnej ściany, a prawą stopę wysuwając do przodu. Zaciska zęby, czując, jak odłamki skał wbijają się w jego dłoń, jednak nie przyjmuje się tym, w ciągu swojego dość krótkiego życia zdążył się przyzwyczaić do bólu. Daje radę wyhamować jedynie na tyle, że spotkanie z podłożem nie jest zbyt bolesne. Nie zdąża nawet wyprostować pleców, a obok niego już stoi Gray. Idiota wyczarował sobie w połowie drogi zjeżdżalnie z lodu i spokojnie się ześliznął, nie narażając przy tym na nieprzyjemny upadek. Po chwili obok nich stoi już Erza, pod stopami ma pokruszone kawałki skał, a z góry wciąż spadają nowe, miecz wbity jest obok w ziemię i sterczy z niej jak trofeum z wygranej bitwy. 
— Potwór! — krzyczy Happy, siadając na ramieniu Natsu i wskazując palcem na Tytanię.
Salamandra strasznie korci, żeby zapytać, co tym razem zrobiła najsilniejsza kobieta w gildii, ale po chwili dochodzi do wniosku, że raczej woli nie wiedzieć.
— Co tu się stało? — pyta Gray, szturchając czubkiem buta dwa martwe motyle.
— Może lepiej nie pytać — mruknęła Erza, pochylając się, aby lepiej przyjrzeć się dnu. — Wygląda jak droga do jakiejś kryjówki.
Wtedy Natsu zaczyna to czuć. Pociąga nosem i w zakamarkach jego umysłu pojawia się myśl, że zna ten zapach, ale nie może skojarzyć go z konkretną twarzą. Rozgląda się dookoła, nic nie zauważając. Jest zbyt zmęczony, przybity. Potrzebuje snu, ale te
n i tak nie przyniesie mu wymarzonego ukojenia. Chyba, że ona znów się w nim pojawi.
— Ktoś tu jest — szepcze, napinając wszystkie mięśnie, gotowy do ataku.
Gray i Erza momentalnie zaprzestają oględzin i stają prosto, szykując się do ewentualnej walki.
Atak nadchodzi niespodziewanie. Twarda pięść wyłania się nagle zza skalnej wypukłości i trafia Salamandra prosto w środek twarzy. Ten leci do tyłu i uderza głową w głaz. Szybko podnosi się na równe nogi i już szykuje kolejny atak, gdy zauważa, kto właśnie mu tak solidnie przyłożył.
— Gehe! — Charakterystyczny śmiech Gajeela wzbudza w nim czystą furię. Zaraz przywali temu kretynowi i zetrze mu z twarzy ten zadowolony wyraz. Oj jak mu brakowało ostatnio dobrej walki...
Zapala swoją pięść, przywołuje na usta niebezpieczny uśmiech i rusza na przyjaciela z gildii, gdy między nimi staje Erza, unosząc w górę swój miecz. Natsu gwałtownie się zatrzymuje i przy okazji znów ląduje na ziemi. Wie, że z Erzą nie ma żartów, więc robi zbolałą minę dzieciaka, któremu właśnie odebrano ciastko i potulnie siada, patrząc na Tytanię spode łba.
— Co tutaj robicie? — pyta Gray, zwracając się do Gajeela i Levy.
Salamander dopiero teraz zauważa, że za plecami Żelaznego Smoczego Zabójcy, kryje się drobna dziewczyna. Oboje wyglądają koszmarnie. Cali brudni, w podartych ubraniach, z potarganymi włosami i mnóstwem drobnych siniaków i otarć.
— Kto was tak załatwił? — pyta, zanosząc się śmiechem, zanim którekolwiek z nich zdąża odpowiedzieć na pytanie Graya
Gajeel nie patrzy mu w oczy, odwraca głowę w drugą stronę i uparcie przygląda się kupce kamieni, które Erza strąciła podczas spadania w przepaść.
— Motylki — burczy niewyraźnie, licząc, że może go nie zrozumieją.
Natsu już tarza się po ziemi ze śmiechu i trzyma za brzuch. Redfox pokonany przez motylki!
— Motyle? — pyta Tytania, mrużąc oczy. — Takie małe, świecące?
Levy kiwa powoli głową.
— W jednej chwili staliśmy na ziemi i walczyliśmy z ludźmi, którzy porwali naszą zleceniodawczynię, a potem coś zaczęło huczeć, ziemia pękła, zaczęły wylatywać motyle, a my spadliśmy tu.
Wszyscy przez chwilę analizują w milczeniu słowa dziewczyny. Nikt za bardzo nie może zrozumieć, co się dzieje. Natsu unosi głowę ku niebu i przypatruje się cieniom sosen zarysowanych na głębokim błękicie. W tym momencie bardziej, niż kiedykolwiek odkąd wyruszyli z gildii tęskni za Lucy. Była inteligentna, wbrew temu co wydawało się na pierwszy rzut oka. Śliczna i bardzo mądra. Na pewno rzuciłaby teraz jakiś błyskotliwy tekst i połączyła fakty, i wszyscy patrzyliby na nią ze zdziwieniem. On też, ale on by tylko udawał, bo tak naprawdę oczekiwałby właśnie po niej rozwiązania zagadki. On byłby po prostu z niej dumny, choć za nic w świecie by tego nie okazał.
— To na pewno Hakko cho — mówi w końcu Erza.
Przez następną chwilę dziewczyny opowiadają o wszystkim, co ich spotkało w ostatnich dniach i doszukują się wątków łączących obie misje. Na pewno motyle i mroczna gildia.
Gajeel i Gray zaczynają się o coś kłócić. W innych okolicznościach Natsu bez wątpienia by do nich dołączył, ale w tej chwili czuje na sercu taki ciężar, że nie jest w stanie się podnieść. Nie zauważa nawet, kiedy przyjaciółki milkną, przed oczami widzi tylko jej twarz i momenty, które spędzili razem.
— Natsu? — szepcze Levy, z przerażeniem patrząc na Smoczego Zabójcę, a gdy nie słyszy odpowiedzi, kieruje wzrok na Tytanię.
Ta tylko kręci głową i zaciska usta w wąską kreskę.
,, Nic nie możemy zrobić" — zdają się mówić jej oczy. — ,, Nie umiemy mu pomóc."
A on zakrywa twarz dłońmi i zaciska zęby. Chce, żeby te obrazy w końcu opuściły jego umysł. Nie potrafi sobie z nimi poradzić.
... i znów biegnie przed nim,  pokazuje palcem przed siebie, odwraca się, a on widzi jej uśmiech, film zatrzymuje się, jakby klisza się zepsuła. I następny obraz. Lucy spadająca z wieży, Lucy z kluczem w dłoni przyzywająca swojego ducha, Lucy przytulona do jego pleców, Lucy umierająca na jego rękach, a mimo to nadal taka zachwycająca... Lucy... Odkąd wstąpiła do gildii była z nim zawsze, a on był z nią. A teraz jej nie ma... Zostawiła go.
Uderza głową o ziemię. Ma nadzieję, że ból fizyczny, choć trochę stłumi ten psychiczny. Ale to nie pomaga. Wstaje więc i zaczyna uderzać pięścią w skalną ścianę. Z kostek zaczyna już sączyć się krew, odłamki niemiłosiernie wbijają się w skórę, ale on nie przestaje. Pojedyncza łza spływa po jego policzku, a na skale pojawiają się kolejne pęknięcia, nawet ona nie może wytrzymać naporu jego gniewu. Znów odchyla rękę do tyłu i znów chce uderzyć, kiedy czuje na ramieniu silny uścisk Graya. Nie patrzy na niego. Dalej wbija tępy wzrok w miejsce, gdzie miał paść cios.
— Oszczędzaj siły, zapałko — mówi niezwykle opanowany mag. — Wkrótce czeka cię cięższa bitwa, niż ta którą toczysz ze skałą.

Juvia siedzi w naprzeciwko Laxusa i ze współczuciem patrzy na męczącego się Smoczego Zabójcę. W duchu modli się, żeby w nagłym wypadku zdążył się odwrócić i i nie obrzygał jej.
— Laxus, mógł zgodzić się, żeby Wendy pojechała z nami — mówi cichutko, nie chcąc urazić jego dumy.
Ten tylko burczy coś niewyraźnie i odwraca się na drugi bok. W pociągu jest niewyobrażalnie duszno i gorąco. Nawet Juvia nie czuje się najlepiej i nie chce sobie wyobrażać, co musi czuć Dreyar.
— Daleko jeszcze? — pyta.
Dziewczyna rozgląda się dookoła ze zdziwieniem, zastanawiając się, czy aby na pewno mag nie oszalał?
— Pociąg pół minuty temu ruszył ze stacji — odpowiada najspokojniej jak umie.
Laxus dalej coś jęczy, ale ona już go nie słucha. Odwraca się w stronę okna i patrzy na mijane pola i lasy, tak naprawdę ich nie widząc, bo przed oczami ma jedynie twarz i idealne ciało panicza Graya. Wie, że go znajdzie, odszukałaby go nawet na końcu świata. Przestrzeń nie stanowi bariery dla jej miłości, to jej ukochany sam ją wznosi.
Ma ochotę się rozpłakać, ale zdaje sobie sprawę, że wtedy niebo płakałoby wraz z nią. Nie chce narażać innych na utratę tak pięknej pogody, więc po prostu dusi w sobie nieprzyjemny uczucia, tak że pozostaje po nich tylko delikatny uścisk w sercu.
Po godzinie docierają na miejsce. Juvia wie, że jest bliżej Graya niż jeszcze sześćdziesiąt minut temu. Mówi jej o tym łagodny zawrót głowy o uśmiech, który sam wpływa na usta.
— Znajdziesz ich prawda? — pyta Smoczy Zabójca, dosłownie wypełzając z pociągu, na pełną ludzi stację. Dookoła otaczają ich matki z dziećmi, młodzi mężczyźni i bagaże. Mnóstwo bagaży. Tłok jest wręcz nieprawdopodobny. Laxus ledwie daje radę przepchnąć się do Juvii, chwycić ją za rękę i wyciągnąć na zewnątrz.
— Znajdę go. — Dziewczyna dopiero teraz udziela odpowiedzi, jakby bała się, że w środku nie zostanie usłyszana.
Ten tylko kiwa głową, odwraca się do niej tyłem i rusza w swoją stronę. Juvia już ma zrobić to samo, gdy Dreyar nagle zatrzymuje się i, nie patrząc na nią mówi coś, co ją niezmiernie zaskakuje.
— Nie poddawaj się. — Na początku nie wie, o co chodzi, ale kolejne słowa maga rozwiewają wątpliwości. — Też kiedyś miałem kogoś, na kim strasznie mi zależało. Jednak ta osoba nie miała bladego pojęcia, co do mnie czuje i tak umarło uczucie, które nawet nie zdążyło się narodzić.
Patrzy za siebie i obdarza koleżankę z gildii smutnym uśmiechem, w którym kryje się cała prawda o życiu.
— Już nawet ze sobą nie rozmawiamy — szepcze, a po chwili jego twarz znów przybiera ten codzienny, złowrogi wyraz i mężczyzna rusza, aby wypełnić swoje zadanie.
Juvia wpatruje się w jego plecy, aż znikają jej z oczu.

Laxus przechadza się między domami, przeklinając się w duchu za to nagłe wyznanie przed Juvią. Lubi tą dziewczynę i jest mu jej trochę żal, jednak wie, że miłość bez bólu nie istnieje. Jego myśli wracają do wydarzeń sprzed kilku lat, ale szybko je odpędza. To nie czas i miejsce na ckliwe wspomnienia. Teraz musi skupić się na odnalezieniu informatora i wyciśnięciu z niego ostatnich porcji wiadomości. Jednak jego mózg nie potrafi odsunąć obrazu cudownych ust wykrzywionych w ironicznym półuśmiechu.
— Kiedyś byliśmy ze sobą blisko — mruczy. — Tsa... Kiedyś...
Jest tak pochłonięty własnymi myślami, że prawie nie zauważa pędzącego boczną uliczką małego chłopca. W ostatniej chwili chwyta go za ramię i zatrzymuje. Szybko rozgląda się dookoła i nie zauważa żadnego zagrożenia między tymi pomalowanymi na jaskrawe kolory domami. Usłana kamieniami droga też nie wygląda podejrzanie, ale to, że nie dostrzega wroga, nie znaczy, że go nigdzie nie ma.
— Co się stało — warczy cicho, nachylając się nad gówniarzem.
— Goni mnie ktoś! — Głos chłopca ocieka przerażeniem, minę ma jakby miał się zaraz rozpłakać.
Laxus spogląda w kierunku,  z którego przybył informator. Z uliczki właśnie wybiega gruby, niski, odziany w elegancki garnitur mężczyzna. Fałdy tłuszczu skaczą w rytm jego kroków. Zatrzymuje się przed Smoczym Zabójcą i patrzy na niego z wdzięcznością. Nie jest w stanie wydusić słowa, zbyt zmęczył się gonieniem, za tym małym gnojkiem. Wyciąga z kieszeni elegancką haftowaną chusteczkę i wyciera nią krople potu z czoła.
— Dziękuję, ci młody człowieku, że złapałeś dla mnie tego urwisa — mówi, gdy tylko powietrze odnajduje drogę do jego płuc. — Teraz sam się z nim rozprawię.
Gromowładny spogląda na niego z góry z uniesioną brwią i zniesmaczeniem malującym się na przystojnej twarzy. Nie do końca rozumie, o co chodzi temu facetowi, ale jeden rzut oka na przestraszonego, małego informatora utwierdza go w przekonaniu, że typ nie ma dobrych zamiarów. Momentalnie wywołuje wokół siebie błyskawice i posyła mężczyźnie niebezpieczny uśmiech.
— Ma pan jakiś problem? — pyta.
Mina faceta drastycznie się zmienia. Wdzięczność ustępuje miejsca lękowi i nienawiści. Robi się cały czerwony na twarzy i przypomina w tej chwili nadmuchany balon. Gwałtownie macha rękami przed twarzą, jakby odganiał natrętną muchę.
— Nie, nie ! — piszczy nadzwyczaj wysokim głosem. — Musiałem panów z kimś pomylić!
Nie czekając, na reakcję ,,panów" rusza biegiem w stronę  bardziej zatłoczonej części miasta.
Laxus już ma zapytać gówniarza w jakie to znowu kłopoty się wplątał, kiedy słyszy z dołu cichy, pełen zadowolenia śmiech i charakterystyczny odgłos obijania o siebie klejnotów. Z niedowierzaniem spogląda na informatora i widzi jego zęby wyszczerzone w uśmiechu i sakiewkę, którą podrzuca w dłoni.
Ogarnia go szacunek dla przebiegłości tego chłopca i złość, że tak łatwo dał się wykorzystać. Jednak to wszystko schodzi na drugi plan. Ma przed sobą kogoś, kto wie o Hakko cho więcej niż ktokolwiek inny spoza tej przeklętej gildii, kogoś, komu uratował życie i kto umie spłacać długi.
,,Byłby z niego całkiem porządny mag" — myśli, z podziwem patrząc na twarz góra dwunastoletniego chłopca, — ,,Gdyby jeszcze tylko oduczył się kraść..."
— Potrzebuję informacji — mówi, o dziwo nie czując się upokorzonym prosząc o pomoc dziecko.
— Domyślam się — mruczy Shido. 
W jego oczach nie ma nawet kropli zdziwienie, tylko samo zrozumienie.
— Wiesz coś jeszcze o planach Hakko cho? — pyta mag.
Chłopiec rozgląda się dookoła, sprawdzając, czy nikt ich nie podsłuchuje.
— Ojciec nie chce nic więcej powiedzieć. Raczej nie domyśla się, że cokolwiek komukolwiek powiedziałem, ale jest teraz wyjątkowo ostrożny. Jednak poszedłem raz za nim. Spotkał się z jakimiś ludźmi w pobliskim lesie, trzy kilometry na północ stąd — szepcze. — Tam może dowiesz się czegoś więcej.
            Laxus spogląda w kierunku, w którym ruszyła Juvia i serce ściska się mu z niepokoju. Coś mu się nie zgadza, ale nie wie, co. Chce podziękować małemu za pomoc i sypnąć mu trochę klejnotów, ale gdy spogląda w dół, dzieciaka już nie ma. 



Wow! Ile mnie nie było... Myślałam, że będę miała więcej wolnego czasu przez te dwa tygodnie i wstawię co najmniej dwa rozdziały, a tu taaakaaaa dupa. Ale przynajmniej się wybawiłam xD A wam jak minęła przerwa świąteczna? 
Do następnego ;*

9 komentarzy:

  1. Yay ! Nowy rozdział ^^
    A mi bardzo dobrze minęła przerwa świąteczna °.° A tobie ?
    Cóż trudno że nie ma dwóch, chociaż zawsze byłoby lepiej.
    Świetny rozdział, ciekawa jestem o kogo chodziło Laxusowi. :D
    Pozdrawiam i czekam <3
    Ślę wenę ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, Yin, kochanie, już jestem. :)
    Rozdział bardzo mi się podobał. ^^ Dobrze, że Gajeel i Levy połączyli się z drużyną Natsu. Razem będą pewnie bezpieczniejsi - a przynajmniej mam taką nadzieję. :3
    W ogóle wyznanie Laxusa do Juvii nieźle mnie zaskoczyło. :D Nie spodziewałam się tego po naszej Iskierce. :D
    Moment gdzie Natsu wspominał Lucy był taki przejmujący. :C
    Rozdział bardzo mi się podobał i Ty o tym wiesz. :3
    P.S U mnie na Kronikach są nowe rozdziały. Nie wiem, masz chyba dwa albo trzy do tyłu jak na razie. xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominuje cię do Liebster Award!
    Więcej szczegółów tu: http://fairy-tail-dorosle-zycie.blogspot.com/2015/01/liebster-award-ohayo-mina-dziekuje-za.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne opowiadanie kochana c: Aż serce mi się kraja gdy tak czytam o Natsiastym :c Te wspomnienia, które ujrzał :c Myślałam że się popłaczę. Laxus co ty taki śmiały, co? Dumna normalnie z ciebie jestem :D Mam tak wielką ochotę dowiedzieć się co się stanie później i czy wskrzeszą Luce :D
    Przesyłam całuski i weny Yin

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super ^w^ mam nadzieję, że rozdział pojawi sie jeszcze w tym miesiącu. Chcę wiedzieć co dalej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej informacji tutaj :D
    http://lucy-celestialprincess.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy tylko mnie nie podobają się rozterki miłosne Laxusa?
    Jak dla mnie to on do nikogo z gildii nie pasuje, ale jak już chcesz go z kimś sparować, to lepiej niech to będzie osoba którą lubię xD
    Ale się uśmiałam, jak Gajeel przywalił Natsu. No po prostu stare dobre Fairy Tail - dziewczyny mówią sobie "Ohayo", podczas gdy chłopcy okładają się po mordach xDD
    Jak ja kocham tego bloga. Dawno podczas czytania nie targały mną tak różne emocje - na przemian śmiech i smutek. Z niecierpliwością wyczekuję następnego rozdziału!
    I ślę weny koparkami!
    Twój blog jest piękny!
    //Kasuki

    OdpowiedzUsuń
  8. Więc tak na tego bloga trafiłam przez przypadek. "A nie mam co robić to poczytam."- pomyślałam. Przeczytałam go całego, osobiście bardzo mi się podobał. Długość notek jest w sam raz, a czas po między dodawaniem ich nie jest zły. Do niczego nie można się przyczepić porucz tego że pod prawie każdym rozdziałem piszesz: "Mi się średnio podoba/ Nie wyszedł tak jak chciałam..." itp. Trochę wiary w siebie!!!! Blog jest naprawdę super!!!! Szkoda że niedługo chcesz go skończyć. Przesyłam ci dużo weny i z niecierpliwością czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  9. Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej u mnie http://fairytail-rodzina.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html Trochu spóźnione powiadomienie, ale ćśśś.

    OdpowiedzUsuń

Komentujcie! ;)
Kilka słów = ogromna motywacja.
To się tyczy też moich kochanych anonimków. xD