Wąwóz wbrew pozorom jest
głębszy, niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Natsu próbuje zmniejszyć prędkość
spadania, przyciskając dłoń do skalnej ściany, a prawą stopę wysuwając do
przodu. Zaciska zęby, czując, jak odłamki skał wbijają się w jego dłoń, jednak
nie przyjmuje się tym, w ciągu swojego dość krótkiego życia zdążył się
przyzwyczaić do bólu. Daje radę wyhamować jedynie na tyle, że spotkanie z podłożem
nie jest zbyt bolesne. Nie zdąża nawet wyprostować pleców, a obok niego już
stoi Gray. Idiota wyczarował sobie w połowie drogi zjeżdżalnie z lodu i
spokojnie się ześliznął, nie narażając przy tym na nieprzyjemny upadek. Po
chwili obok nich stoi już Erza, pod stopami ma pokruszone kawałki skał, a z
góry wciąż spadają nowe, miecz wbity jest obok w ziemię i sterczy z niej jak
trofeum z wygranej bitwy.
— Potwór! — krzyczy
Happy, siadając na ramieniu Natsu i wskazując palcem na Tytanię.
Salamandra strasznie
korci, żeby zapytać, co tym razem zrobiła najsilniejsza kobieta w gildii, ale
po chwili dochodzi do wniosku, że raczej woli nie wiedzieć.
— Co tu się stało? — pyta
Gray, szturchając czubkiem buta dwa martwe motyle.
— Może lepiej nie pytać —
mruknęła Erza, pochylając się, aby lepiej przyjrzeć się dnu. — Wygląda jak
droga do jakiejś kryjówki.
Wtedy Natsu zaczyna to
czuć. Pociąga nosem i w zakamarkach jego umysłu pojawia się myśl, że zna ten
zapach, ale nie może skojarzyć go z konkretną twarzą. Rozgląda się dookoła, nic
nie zauważając. Jest zbyt zmęczony, przybity. Potrzebuje snu, ale te
n i tak nie
przyniesie mu wymarzonego ukojenia. Chyba, że ona znów się w nim pojawi.
— Ktoś tu jest — szepcze,
napinając wszystkie mięśnie, gotowy do ataku.
Gray i Erza momentalnie
zaprzestają oględzin i stają prosto, szykując się do ewentualnej walki.
Atak nadchodzi
niespodziewanie. Twarda pięść wyłania się nagle zza skalnej wypukłości i trafia
Salamandra prosto w środek twarzy. Ten leci do tyłu i uderza głową w głaz.
Szybko podnosi się na równe nogi i już szykuje kolejny atak, gdy zauważa, kto właśnie
mu tak solidnie przyłożył.
— Gehe! —
Charakterystyczny śmiech Gajeela wzbudza w nim czystą furię. Zaraz przywali
temu kretynowi i zetrze mu z twarzy ten zadowolony wyraz. Oj jak mu brakowało
ostatnio dobrej walki...
Zapala swoją pięść,
przywołuje na usta niebezpieczny uśmiech i rusza na przyjaciela z gildii, gdy
między nimi staje Erza, unosząc w górę swój miecz. Natsu gwałtownie się
zatrzymuje i przy okazji znów ląduje na ziemi. Wie, że z Erzą nie ma żartów, więc
robi zbolałą minę dzieciaka, któremu właśnie odebrano ciastko i potulnie siada,
patrząc na Tytanię spode łba.
— Co tutaj robicie? —
pyta Gray, zwracając się do Gajeela i Levy.
Salamander dopiero teraz
zauważa, że za plecami Żelaznego Smoczego Zabójcy, kryje się drobna dziewczyna.
Oboje wyglądają koszmarnie. Cali brudni, w podartych ubraniach, z potarganymi włosami
i mnóstwem drobnych siniaków i otarć.
— Kto was tak załatwił? —
pyta, zanosząc się śmiechem, zanim którekolwiek z nich zdąża odpowiedzieć na
pytanie Graya
Gajeel nie patrzy mu w
oczy, odwraca głowę w drugą stronę i uparcie przygląda się kupce kamieni, które
Erza strąciła podczas spadania w przepaść.
— Motylki — burczy
niewyraźnie, licząc, że może go nie zrozumieją.
Natsu już tarza się po
ziemi ze śmiechu i trzyma za brzuch. Redfox pokonany przez motylki!
— Motyle? — pyta Tytania,
mrużąc oczy. — Takie małe, świecące?
Levy kiwa powoli głową.
— W jednej chwili staliśmy
na ziemi i walczyliśmy z ludźmi, którzy porwali naszą zleceniodawczynię, a
potem coś zaczęło huczeć, ziemia pękła, zaczęły wylatywać motyle, a my spadliśmy
tu.
Wszyscy przez chwilę
analizują w milczeniu słowa dziewczyny. Nikt za bardzo nie może zrozumieć, co
się dzieje. Natsu unosi głowę ku niebu i przypatruje się cieniom sosen
zarysowanych na głębokim błękicie. W tym momencie bardziej, niż kiedykolwiek
odkąd wyruszyli z gildii tęskni za Lucy. Była inteligentna, wbrew temu co
wydawało się na pierwszy rzut oka. Śliczna i bardzo mądra. Na pewno rzuciłaby
teraz jakiś błyskotliwy tekst i połączyła fakty, i wszyscy patrzyliby na nią ze
zdziwieniem. On też, ale on by tylko udawał, bo tak naprawdę oczekiwałby właśnie
po niej rozwiązania zagadki. On byłby po prostu z niej dumny, choć za nic w świecie
by tego nie okazał.
— To na pewno Hakko cho —
mówi w końcu Erza.
Przez następną chwilę
dziewczyny opowiadają o wszystkim, co ich spotkało w ostatnich dniach i
doszukują się wątków łączących obie misje. Na pewno motyle i mroczna gildia.
Gajeel i Gray zaczynają
się o coś kłócić. W innych okolicznościach Natsu bez wątpienia by do nich dołączył,
ale w tej chwili czuje na sercu taki ciężar, że nie jest w stanie się podnieść.
Nie zauważa nawet, kiedy przyjaciółki milkną, przed oczami widzi tylko jej
twarz i momenty, które spędzili razem.
— Natsu? — szepcze Levy,
z przerażeniem patrząc na Smoczego Zabójcę, a gdy nie słyszy odpowiedzi,
kieruje wzrok na Tytanię.
Ta tylko kręci głową i
zaciska usta w wąską kreskę.
,, Nic nie możemy zrobić"
— zdają się mówić jej oczy. — ,, Nie umiemy mu pomóc."
A on zakrywa twarz dłońmi
i zaciska zęby. Chce, żeby te obrazy w końcu opuściły jego umysł. Nie potrafi
sobie z nimi poradzić.
... i znów biegnie przed
nim, pokazuje palcem przed siebie,
odwraca się, a on widzi jej uśmiech, film zatrzymuje się, jakby klisza się
zepsuła. I następny obraz. Lucy spadająca z wieży, Lucy z kluczem w dłoni
przyzywająca swojego ducha, Lucy przytulona do jego pleców, Lucy umierająca na
jego rękach, a mimo to nadal taka zachwycająca... Lucy... Odkąd wstąpiła do
gildii była z nim zawsze, a on był z nią. A teraz jej nie ma... Zostawiła go.
Uderza głową o ziemię. Ma
nadzieję, że ból fizyczny, choć trochę stłumi ten psychiczny. Ale to nie
pomaga. Wstaje więc i zaczyna uderzać pięścią w skalną ścianę. Z kostek zaczyna
już sączyć się krew, odłamki niemiłosiernie wbijają się w skórę, ale on nie
przestaje. Pojedyncza łza spływa po jego policzku, a na skale pojawiają się
kolejne pęknięcia, nawet ona nie może wytrzymać naporu jego gniewu. Znów
odchyla rękę do tyłu i znów chce uderzyć, kiedy czuje na ramieniu silny uścisk
Graya. Nie patrzy na niego. Dalej wbija tępy wzrok w miejsce, gdzie miał paść
cios.
— Oszczędzaj siły, zapałko
— mówi niezwykle opanowany mag. — Wkrótce czeka cię cięższa bitwa, niż ta którą
toczysz ze skałą.
Juvia siedzi w
naprzeciwko Laxusa i ze współczuciem patrzy na męczącego się Smoczego Zabójcę.
W duchu modli się, żeby w nagłym wypadku zdążył się odwrócić i i nie obrzygał
jej.
— Laxus, mógł zgodzić się,
żeby Wendy pojechała z nami — mówi cichutko, nie chcąc urazić jego dumy.
Ten tylko burczy coś
niewyraźnie i odwraca się na drugi bok. W pociągu jest niewyobrażalnie duszno i
gorąco. Nawet Juvia nie czuje się najlepiej i nie chce sobie wyobrażać, co musi
czuć Dreyar.
— Daleko jeszcze? — pyta.
Dziewczyna rozgląda się
dookoła ze zdziwieniem, zastanawiając się, czy aby na pewno mag nie oszalał?
— Pociąg pół minuty temu
ruszył ze stacji — odpowiada najspokojniej jak umie.
Laxus dalej coś jęczy,
ale ona już go nie słucha. Odwraca się w stronę okna i patrzy na mijane pola i
lasy, tak naprawdę ich nie widząc, bo przed oczami ma jedynie twarz i idealne
ciało panicza Graya. Wie, że go znajdzie, odszukałaby go nawet na końcu świata.
Przestrzeń nie stanowi bariery dla jej miłości, to jej ukochany sam ją wznosi.
Ma ochotę się rozpłakać,
ale zdaje sobie sprawę, że wtedy niebo płakałoby wraz z nią. Nie chce narażać
innych na utratę tak pięknej pogody, więc po prostu dusi w sobie nieprzyjemny
uczucia, tak że pozostaje po nich tylko delikatny uścisk w sercu.
Po godzinie docierają na
miejsce. Juvia wie, że jest bliżej Graya niż jeszcze sześćdziesiąt minut temu.
Mówi jej o tym łagodny zawrót głowy o uśmiech, który sam wpływa na usta.
— Znajdziesz ich prawda?
— pyta Smoczy Zabójca, dosłownie wypełzając z pociągu, na pełną ludzi stację.
Dookoła otaczają ich matki z dziećmi, młodzi mężczyźni i bagaże. Mnóstwo bagaży.
Tłok jest wręcz nieprawdopodobny. Laxus ledwie daje radę przepchnąć się do
Juvii, chwycić ją za rękę i wyciągnąć na zewnątrz.
— Znajdę go. — Dziewczyna
dopiero teraz udziela odpowiedzi, jakby bała się, że w środku nie zostanie usłyszana.
Ten tylko kiwa głową,
odwraca się do niej tyłem i rusza w swoją stronę. Juvia już ma zrobić to samo,
gdy Dreyar nagle zatrzymuje się i, nie patrząc na nią mówi coś, co ją
niezmiernie zaskakuje.
— Nie poddawaj się. — Na
początku nie wie, o co chodzi, ale kolejne słowa maga rozwiewają wątpliwości. —
Też kiedyś miałem kogoś, na kim strasznie mi zależało. Jednak ta osoba nie miała
bladego pojęcia, co do mnie czuje i tak umarło uczucie, które nawet nie zdążyło
się narodzić.
Patrzy za siebie i
obdarza koleżankę z gildii smutnym uśmiechem, w którym kryje się cała prawda o życiu.
— Już nawet ze sobą nie
rozmawiamy — szepcze, a po chwili jego twarz znów przybiera ten codzienny, złowrogi
wyraz i mężczyzna rusza, aby wypełnić swoje zadanie.
Juvia wpatruje się w jego
plecy, aż znikają jej z oczu.
Laxus przechadza się między
domami, przeklinając się w duchu za to nagłe wyznanie przed Juvią. Lubi tą
dziewczynę i jest mu jej trochę żal, jednak wie, że miłość bez bólu nie istnieje.
Jego myśli wracają do wydarzeń sprzed kilku lat, ale szybko je odpędza. To nie
czas i miejsce na ckliwe wspomnienia. Teraz musi skupić się na odnalezieniu
informatora i wyciśnięciu z niego ostatnich porcji wiadomości. Jednak jego mózg
nie potrafi odsunąć obrazu cudownych ust wykrzywionych w ironicznym półuśmiechu.
— Kiedyś byliśmy ze sobą
blisko — mruczy. — Tsa... Kiedyś...
Jest tak pochłonięty własnymi
myślami, że prawie nie zauważa pędzącego boczną uliczką małego chłopca. W
ostatniej chwili chwyta go za ramię i zatrzymuje. Szybko rozgląda się dookoła i
nie zauważa żadnego zagrożenia między tymi pomalowanymi na jaskrawe kolory
domami. Usłana kamieniami droga też nie wygląda podejrzanie, ale to, że nie
dostrzega wroga, nie znaczy, że go nigdzie nie ma.
— Co się stało — warczy
cicho, nachylając się nad gówniarzem.
— Goni mnie ktoś! — Głos
chłopca ocieka przerażeniem, minę ma jakby miał się zaraz rozpłakać.
Laxus spogląda w
kierunku, z którego przybył informator.
Z uliczki właśnie wybiega gruby, niski, odziany w elegancki garnitur mężczyzna.
Fałdy tłuszczu skaczą w rytm jego kroków. Zatrzymuje się przed Smoczym Zabójcą
i patrzy na niego z wdzięcznością. Nie jest w stanie wydusić słowa, zbyt zmęczył
się gonieniem, za tym małym gnojkiem. Wyciąga z kieszeni elegancką haftowaną
chusteczkę i wyciera nią krople potu z czoła.
— Dziękuję, ci młody człowieku,
że złapałeś dla mnie tego urwisa — mówi, gdy tylko powietrze odnajduje drogę do
jego płuc. — Teraz sam się z nim rozprawię.
Gromowładny spogląda na
niego z góry z uniesioną brwią i zniesmaczeniem malującym się na przystojnej
twarzy. Nie do końca rozumie, o co chodzi temu facetowi, ale jeden rzut oka na
przestraszonego, małego informatora utwierdza go w przekonaniu, że typ nie ma
dobrych zamiarów. Momentalnie wywołuje wokół siebie błyskawice i posyła mężczyźnie
niebezpieczny uśmiech.
— Ma pan jakiś problem? —
pyta.
Mina faceta drastycznie
się zmienia. Wdzięczność ustępuje miejsca lękowi i nienawiści. Robi się cały
czerwony na twarzy i przypomina w tej chwili nadmuchany balon. Gwałtownie macha
rękami przed twarzą, jakby odganiał natrętną muchę.
— Nie, nie ! — piszczy
nadzwyczaj wysokim głosem. — Musiałem panów z kimś pomylić!
Nie czekając, na reakcję
,,panów" rusza biegiem w stronę
bardziej zatłoczonej części miasta.
Laxus już ma zapytać
gówniarza w jakie to znowu kłopoty się wplątał, kiedy słyszy z dołu cichy, pełen
zadowolenia śmiech i charakterystyczny odgłos obijania o siebie klejnotów. Z
niedowierzaniem spogląda na informatora i widzi jego zęby wyszczerzone w uśmiechu
i sakiewkę, którą podrzuca w dłoni.
Ogarnia go szacunek dla
przebiegłości tego chłopca i złość, że tak łatwo dał się wykorzystać. Jednak to
wszystko schodzi na drugi plan. Ma przed sobą kogoś, kto wie o Hakko cho więcej
niż ktokolwiek inny spoza tej przeklętej gildii, kogoś, komu uratował życie i
kto umie spłacać długi.
,,Byłby z niego całkiem
porządny mag" — myśli, z podziwem patrząc na twarz góra dwunastoletniego
chłopca, — ,,Gdyby jeszcze tylko oduczył się kraść..."
— Potrzebuję informacji —
mówi, o dziwo nie czując się upokorzonym prosząc o pomoc dziecko.
— Domyślam się — mruczy
Shido.
W jego oczach nie ma
nawet kropli zdziwienie, tylko samo zrozumienie.
— Wiesz coś jeszcze o
planach Hakko cho? — pyta mag.
Chłopiec rozgląda się
dookoła, sprawdzając, czy nikt ich nie podsłuchuje.
— Ojciec nie chce nic więcej
powiedzieć. Raczej nie domyśla się, że cokolwiek komukolwiek powiedziałem, ale
jest teraz wyjątkowo ostrożny. Jednak poszedłem raz za nim. Spotkał się z
jakimiś ludźmi w pobliskim lesie, trzy kilometry na północ stąd — szepcze. —
Tam może dowiesz się czegoś więcej.
Laxus spogląda w kierunku,
w którym ruszyła Juvia i serce ściska się mu z niepokoju. Coś mu się nie
zgadza, ale nie wie, co. Chce podziękować małemu za pomoc i sypnąć mu trochę klejnotów, ale gdy spogląda w dół, dzieciaka już nie ma.
Wow! Ile mnie nie było... Myślałam, że będę miała więcej wolnego czasu przez te dwa tygodnie i wstawię co najmniej dwa rozdziały, a tu taaakaaaa dupa. Ale przynajmniej się wybawiłam xD A wam jak minęła przerwa świąteczna?
Do następnego ;*
Yay ! Nowy rozdział ^^
OdpowiedzUsuńA mi bardzo dobrze minęła przerwa świąteczna °.° A tobie ?
Cóż trudno że nie ma dwóch, chociaż zawsze byłoby lepiej.
Świetny rozdział, ciekawa jestem o kogo chodziło Laxusowi. :D
Pozdrawiam i czekam <3
Ślę wenę ;*
Ach, Yin, kochanie, już jestem. :)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał. ^^ Dobrze, że Gajeel i Levy połączyli się z drużyną Natsu. Razem będą pewnie bezpieczniejsi - a przynajmniej mam taką nadzieję. :3
W ogóle wyznanie Laxusa do Juvii nieźle mnie zaskoczyło. :D Nie spodziewałam się tego po naszej Iskierce. :D
Moment gdzie Natsu wspominał Lucy był taki przejmujący. :C
Rozdział bardzo mi się podobał i Ty o tym wiesz. :3
P.S U mnie na Kronikach są nowe rozdziały. Nie wiem, masz chyba dwa albo trzy do tyłu jak na razie. xD
Nominuje cię do Liebster Award!
OdpowiedzUsuńWięcej szczegółów tu: http://fairy-tail-dorosle-zycie.blogspot.com/2015/01/liebster-award-ohayo-mina-dziekuje-za.html
Świetne opowiadanie kochana c: Aż serce mi się kraja gdy tak czytam o Natsiastym :c Te wspomnienia, które ujrzał :c Myślałam że się popłaczę. Laxus co ty taki śmiały, co? Dumna normalnie z ciebie jestem :D Mam tak wielką ochotę dowiedzieć się co się stanie później i czy wskrzeszą Luce :D
OdpowiedzUsuńPrzesyłam całuski i weny Yin
Rozdział super ^w^ mam nadzieję, że rozdział pojawi sie jeszcze w tym miesiącu. Chcę wiedzieć co dalej!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej informacji tutaj :D
OdpowiedzUsuńhttp://lucy-celestialprincess.blogspot.com/
Czy tylko mnie nie podobają się rozterki miłosne Laxusa?
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to on do nikogo z gildii nie pasuje, ale jak już chcesz go z kimś sparować, to lepiej niech to będzie osoba którą lubię xD
Ale się uśmiałam, jak Gajeel przywalił Natsu. No po prostu stare dobre Fairy Tail - dziewczyny mówią sobie "Ohayo", podczas gdy chłopcy okładają się po mordach xDD
Jak ja kocham tego bloga. Dawno podczas czytania nie targały mną tak różne emocje - na przemian śmiech i smutek. Z niecierpliwością wyczekuję następnego rozdziału!
I ślę weny koparkami!
Twój blog jest piękny!
//Kasuki
Więc tak na tego bloga trafiłam przez przypadek. "A nie mam co robić to poczytam."- pomyślałam. Przeczytałam go całego, osobiście bardzo mi się podobał. Długość notek jest w sam raz, a czas po między dodawaniem ich nie jest zły. Do niczego nie można się przyczepić porucz tego że pod prawie każdym rozdziałem piszesz: "Mi się średnio podoba/ Nie wyszedł tak jak chciałam..." itp. Trochę wiary w siebie!!!! Blog jest naprawdę super!!!! Szkoda że niedługo chcesz go skończyć. Przesyłam ci dużo weny i z niecierpliwością czekam na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej u mnie http://fairytail-rodzina.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html Trochu spóźnione powiadomienie, ale ćśśś.
OdpowiedzUsuń