Taiyo siedzi na pniu ściętego drzewa z twarzą zwróconą ku niebu. Wygląda,
jakby przypatrywała się wierzchołkom
kołyszących się na wietrze sosen, ale tak naprawdę jej wzrok sięga znacznie
dalej.Widzi ciemność, początek i koniec wszystkiego co istniało, istnieje i
będzie istnieć. Omija kłębiące się wokół strzępy energii i
szuka tego jedynego, który ją interesuje. Wiele poświęciła, aby
uwolnić swój
dar, niektórzy twierdzą, że zbyt wiele. Już nigdy
nie będzie oglądać świata takim, jak widzą go inni, nigdy nie ujrzy kolorów, nigdy nie zobaczy światła. Do końca jej dni, pozostanie tylko wszechobecna ciemność
wypełniona energią ludzkich istnień i ich emocji. Nie żałuje jednak, tego co
zrobiła. Ma swój
cel, nic innego się nie liczy, tylko dla niego
żyje.
W końcu ją dostrzega. Unosi się
zdecydowanie bliżej krawędzi świadomości, niż spodziewałaby się ją widzieć. Po
pewnym czasie sama wyrwałaby się z odmętów nicości, ale
Taiyo nie może tyle czekać. Szarpie jej duchem z całych sił, dziewczyna
przesuwa się tylko o kilka milimetrów. Wie, że czeka ją
żmudna praca, ale nie zniechęca się tym. Raz przenosiła już jej ducha dłuższy
kawałek ,,drogi" i teraz też na pewno sobie poradzi. Byleby tylko zdążyć
zanim członkowie Hakko cho zauważą jej nieobecność. Szarpie znowu i znowu, aż
skrawki duszy Lucy znajdują się na krawędzi świadomości.
— Jeszcze trochę... — szepcze, ocierając kropelki potu spływające z
czoła.
Ostatnie pchnięcie i już po wszystkim. Teraz trzeba tylko czekać, aż
dziewczyna dojdzie do siebie. Taiyo oddycha ciężko, ale jest zadowolona ze
swojej pracy, zajęła znacznie mniej czasu, niż się spodziewała.
Wtedy słyszy niedaleko trzask łamanej gałęzi. Gwałtownie odwraca
głowę w tamtą stronę, jakby jeszcze mogła zobaczyć przeciwnika. Ze strachem
przyciska drobne dłonie do klatki piersiowej i przygryza dolną wargę. Dopiero
po chwili zdaje sobie sprawę, że to Hakko cho po nią przyszli. Przełyka głośno
ślinkę i wstaje.
Natsu sunie się powoli za pozostałymi członkami grupy, zupełnie jak
nie on. Levy co jakiś czas zerka na niego niepewnie. Kilka razy próbowała podejść i pogadać ale zawsze odwracał twarz w druga
stronę, niemo prosząc, aby sobie poszła. McGarden dobrze wie, że chłopak,
kiedyś pozbiera się po śmierci Lucy, tak jak było z Lisanną. Coś jej jednak mówi, że będzie to trwało trochę dłużej i Smoczy Zabójca już nigdy nie
będzie dokładnie taki, jak przedtem.
Dziewczyna spogląda na idącego obok niej Gajeela. Porusza się lekkim
krokiem, starając się sprawiać wrażenie rozluźnionego, ale w każdej chwili jest
gotowy na niespodziewany atak. Zdradzają to mięśnie prężące się pod skórą jak stado węży i nogi lekko ugięte w kolanach. Z pozoru niewielkie
rzeczy, niektórzy
nawet by tego nie zauważyli, ale ona zbyt dobrze zna
maga, żeby nie zwrócić uwagi na takie szczegóły.
Chłopak wyczuwa, że ktoś mu się przygląda i odwraca się powoli w jej
stronę.
— Coś się stało? — burczy tym typowym dla siebie tonem.
Levy szybko spuszcza głowę, aby ukryć rumieniec wpływający na jej
twarz.
— N...nie — odpowiada pośpiesznie.
,,Czy ty też byś za mną tak bardzo tęsknił?"
Gani się za tak bezsensowne pytanie, ale nie potrafi pozbyć się go ze
swojej głowy. Ma ochotę uderzyć kilka razy czołem o twardą ścianę wąwozu, ale
wie, że nic by to nie dało. Wzdycha więc cichutku i daje pytaniu przeniknąć
wszystkie kłębiące się w niej myśli i uczucia.
Nagle uderza w nią strumień zimnej wody. Zaskoczona wypuszcza z gardła
zduszony krzyk. Gajeel chwyta ją w pasie i przyciska do ściany, chowając przed
bezpośrednim zagrożeniem. Dziewczyna zdaje sobie sprawę, że woda sięga jej tu
do pasa i ciągle jej przybywa.
Spogląda w górę i widzi samotną postać stojącą nad
krawędzią wąwozu. Od razu domyśla się, że to Juvia, lecz zanim z jej ust
wydobywa się jakikolwiek dźwięk Natsu i Gray posyłają w jej stronę salwę ataków.
Wodna dziewczyna robi unik i dopiero
teraz zdaje sobie sprawę, kto jest w dole, jej
serce zamiera w bolesnej udręce. Zrobiła krzywdę swojemu ukochanemu, Ma ochotę
umrzeć, przed popełnieniem samobójstwa powstrzymuje ją jedynie świadomość, że
musi przekazać przyjaciołom informacje zdobyte przez Laxusa. Rzuca się więc w
przepaść otoczona strumieniami wody.
Na dnie już na nią czekają, wszyscy mają miny, jakby chcieli ją zabić.
— Pieprzony wąwóz — wrzeszczy nagle Natsu. — Ile jeszcze razy będą próbowały zabić mnie osoby, których uważałem za
sojuszników?!
W innych okolicznościach Juvia i pozostali wybuchliby gromkim śmiechem, ale w tej
chwili twarz Salamandra ma taki wyraz, że tylko głupi ośmieliłby się coś
takiego zrobić.
Erza odchrząka znacząco.
— Co cię tu sprowadza, Juvio? - pyta, wykręcając wodę z włosów.
Jednak dziewczyna jej nie
słucha, jest zajęta błaganiem Graya na kolanach o
przebaczenie. Z jej oczu płyną potoki łez i zdaje się, że wąwóz ponownie napełnia się wodą. Mimo to chłopak pozostaje niewzruszony. Z obojętną miną
patrzy na płaszczącą się przed nim kobietę i nie robi żadnego gestu, który mógłby dać jej choć cień nadziei.
Erza jest lekko zdenerwowana, ale nie wtrąca się. Z pozoru zabawne
zachowanie Juvii i chłód Graya zaciskają łańcuch żalu na jej sercu.
Niektórzy
mają szansę ziścić uczucia, które w jej przypadku nie
mogą ujrzeć światła dziennego. Każde spotkanie z
ukochanym może skończyć się tragedią. Nikt nie wie, gdzie leży
granica między ich miłością a nienawiścią. Postanawia, że jeszcze raz porozmawia
potem z przyjacielem i spróbuje przemówić mu do rozsądku.
— Juvia... — mówi twardo, szarpiąc dziewczyną, aby ta się
podniosła. — Powiesz nam w końcu, co tu robisz?
Jej diametralnie się zmienia. Z zakochanej idiotki, która nie widzi świata poza swoim ukochanym, znów staje się silną
wojowniczką gotową oddać życie za swoich przyjaciół.
— Laxus odkrył, że Hakko cho zamierza zaatakować Fairy Tail —
wyjaśnia, podnosząc się z ziemi. — Mistrz wysłał Juvię, aby sprowadziła was z
powrotem.
Wszyscy w milczeniu przyjmują ta wiadomość. Czują się zezorientowani,
nie wiedzą, co planuje mroczna gildia. W końcu Levy postanawia odezwać się i
wyrazić na głos pytanie, które wszystkim krąży po głowie.
— Po co im więc Taiyo? Dlaczego ją porwali? — Na wspomnienie
delikatniej dziewczyny oczy zaczynają ją szczypać, ale powstrzymuje płacz. — Ona wiedziała, że tak
będzie... Mieliśmy ją chronić...
Wygląda, jakby
chciała coś jeszcze powiedzieć, ale w ostatniej chwili rozmyśla się i zamyka
usta.
— Co robimy? — pyta
Erza, typowym dla siebie gestem zakładając ręce na piersiach i ogarniając
wszystkich zebranych chłodnym spojrzeniem.
— Możemy zaatakować
ich pierwsi — proponuje Gray. — Wykorzystać element zaskoczenia. Upieczemy dwie
pieczenie na jednym ogniu. Uwolnimy Taiyo i pozbędziemy się tej cholernej
gildii raz na zawsze.
Na dźwięk imienia
dziewczyny Juvia marszczy brwi. Czyżby kolejna rywalka w miłości?
— Juvia
proponowałaby najpierw stąd wyjść — mówi cicho. — Ten wąwóz emituje jakąś złą
energią. Juvia była przekonana, że jesteście wrogami, dlatego zaatakowała.
Lepiej, żeby Laxus nie doszedł do równie błędnego wniosku, bo może się to źle
skończyć.
— Laxus też
przyjechał z tobą nas szukać? — pyta zdziwiona Levy,
Wodna kobieta kręci
przecząco głową.
— Pan Laxus
przyjechał spotkać się z informatorem.
Tytania marszczy
czoło, zastanawiając się nad czymś. W obecnej sytuacji pomoc kolejnego Smoczego
Zabójcy niewątpliwie byłaby wybawieniem. Ich plan miałby znacznie większe
szanse powodzenia. Możliwe jednak, że Gromowładnego już dawno nie ma w pobliżu,
a oni nie mogą marnować czasu na szukanie go.
— Happy — mówi w
końcu nieznoszącym sprzeciwu głosem. — Juvia powie ci, gdzie ostatni raz
widziała Laxusa, a ty polecisz i sprowadzisz go do nas.
— Nie! — wrzeszczy
Natsu, przypominając pozostałym o swojej obecności. — Nie potrzeba nam nikogo
więcej, sam zniszczę tę gildię!
— Zamknij się,
zapałko! — warczy Gray. — Tu już nie chodzi tylko o zemstę! Tu chodzi o całe
Fairy Tail!
— Takie śmieci jak
oni nie są w stanie nam zagrozić!
Chłopcy już prawie
rzucają się na siebie z pięściami, gdy między nimi pojawia się miecz Erzy. To
wystarczająco osłabia ich mordercze zamiary.
— Nie ma czasu na bezsensowne, dziecinne kłótnie.
Wbrew pozorom w głosie
i wyrazie twarzy Tytani nie ma gniewu, choć stara się go tam umieścić. W takich
momentach ogarnia ją lekkie wzruszenie, ma wrażenie, że z czasem wszystko wróci
do normy. Odsuwa się na bok, ale mijając Salamandra, kładzie mu dłoń na
ramieniu i mocno ściska.
Happy odlatuje
właśnie w poszukiwaniu kolejnego sprzymierzeńca, a Levy wyjaśnia wszystko
zdezorientowanej Juvii.
— Jeśli jeszcze raz
usłyszę dzisiaj tę historię, to trafi mnie szlag — burczy Gajeel.
— Spokojnie — Erza
posyła mu delikatny uśmieszek. — Wątpię, żeby Laxusowi ta wiedza potrzebna była
do walki.
Lucy
Wyławianie się z
ciemności nie należy do przyjemnych doświadczeń. Najpierw pojawia się
świadomość bólu, od którego pragniesz się uwolnić, tępe kołki wbijające się w
mózg i serce, żołądek zaciskający się z niepokoju. Stało się coś strasznego,
musisz coś zrobić, ale... nie możesz. Jesteś bezradna. Twoi bliscy cierpią i to
z twojego powodu.
Z mojego gardła
wyrywa się szloch, gdy wszystko ponownie do mnie wraca.
— Taiyo... —
szepczę, zanim jeszcze odnajduję dziewczynę wzrokiem.
Idzie między dwoma
rosłymi mężczyznami. Drobna, jasnowłosa, delikatna. Całkowite przeciwieństwo
okrucieństwa i strachu malujących się na twarzach jej towarzyszy. Towarzyszy?
Czy aby na pewno? Wokół jej nadgarstków dostrzegam gruby, szorstki sznur.
Otwieram usta, żeby coś powiedzieć, ale Taiyo kręci głową, jakby wiedziała, co
zamierzam. Mimo sytuacji, w której się znajduje, wciąż ma ten niewinni i ufny
wyraz twarzy. Nagle dociera do mnie, że nigdzie nie widzę swoich przyjaciół.
— Levy... Gajeel...
— szepczę, przyciskając dłoń do ust.
— Wszystko z nimi w
porządku — mówi Taiyo tak cicho, że ledwie ją słyszę.
Jeden z mężczyzn
obdarza ją zdziwionym spojrzeniem, a ta uśmiecha się do niego przepraszająco.
Robi jeszcze kilka kroków, a potem upada na kolana.
— Muszę chwilkę
odpocząć...
O dziwo nikt nie
protestuje. Obaj prześladowcy oddalają się kilka metrów, a potem siadają na
ziemi i bacznie przypatrują się dziewczynie.
— Nie mam dużo
czasu — mówi pośpiesznie Taiyo, pochylając głowę i zasłaniając twarz włosami,
aby tamci nie widzieli, jak porusza ustami. — Złapali mnie, kiedy odeszłam
nazbierać gałęzi na opał. Gajeelowi i Levy prawdopodobnie nic nie grozi.
Zanurza palce
w runie leśnym i zaciska pięści. Na jej jasnych dłoniach pozostają grudki ziemi.
— Przepraszam... —
szepcze, a ja dostrzegam łzy spływające po jej policzkach. — Wiedziałam, że
chcą mnie dorwać, a jednak naraziłam twoich przyjaciół na niebezpieczeństwo.
Czuję nieprzyjemną
gulę w gardle. Wiem, że nie chcę znać odpowiedzi na to pytanie, a mimo to muszę
je zadać.
— Kto cię porwał?
Unosi zapłakaną
twarz i spogląda swoimi mlecznobiałymi oczyma w moje.
— Hakko cho...
No kochani! Oto początek końca całej historii. Po tym rozdziale możecie przewidzieć zakończenie (choć w głębi duszy wciąż liczę, że Was zaskoczę). Niby nic ważnego się nie wydarzyło, ale...
Do następnego ;*
PS. Na dniach możecie spodziewać się jakiegoś one-shota
:D Świetny rozdział :D Warto było na niego poczekać ^^
OdpowiedzUsuńOne-shot ? Nalu ? *-*
xD
Ej... Koniec ? Pechowa 13 !
;_;
Ale z drugiej strony, chcę wiedzieć jaki będzie koniec, chociaż będę cierpieć. W końcu nikt nie chce końca prawda ? Cóż pozdrawiam i weny ;*
ALE SIĘ NAPALIŁAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ!!!!! XD
OdpowiedzUsuńTo jest super! Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału <3 <3 <3 Masz strasznie fajny styl pisania, aż miło się czyta ^^ Ale to straszne ile cierpi Natsu :< (znaczy ładnie to ujęłaś xD) Niech wreszcie spotka Lucy, bo nie wytrzymam psychicznie xd Strasznie podoba mi się postać Taioy <3 Ale jestem ciekawa czy Natsu zorientował się wreszcie w swoich uczuciach (tzn. że kocha Luce <3), to by było super!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na nexta ;******
Kyaaaaah, kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńNo doczekać się nie mogłam! :3 GaLeeeee ^w^
Woo, Gray taki zimny dla Juvii. Smutaśnie. Ale może Erza mu przemówi do rozsądku.
Jak ja się nie mogę doczekać, aż Lucka wróci do żywych. Miejmy nadzieję, że Taiyo się uda. Bo przecież chcemy, żeby wszyscy byli szczęśliwi, nie?
Kinana: A ja?
Jak wszyscy, to wszyscy. Ty też. Ale ty nie potrzebujesz dodatkowego szczęścia. W końcu niedawno miałaś randkę. A tak BTW, to co tam robiliście?
Kinana: A, do galerii poszliśmy... Film był... I karmelowy popcorn.
Taaa, kochasz ten popcorn tak samo jak ja.
Kinana: Nom.
A czemu mi o tym opowiadasz? Myślałam, że mi nie powiesz.
Kinana: Nie niszcz mi humoru.
Ok, ok. Mniejsza o Kinanę. Śliczny rozdział ^^ A zrobisz tak, żeby między Gajeelem i Levy coś się podziało też? No bo inne paringi też muszą być przecież.
No to ślę wiadro weny i do następnego rozdziału!
Nie doczekam się chyba. Kinanuś, przytul mnie.
Kinana: Spadaj.
*o* super rozdział! Czekam na następny :) Nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńSorry że taki krótki kom :) Życzę weny :D
Będzie Laxus, będzie impreza! Ale Yin, dlaczego takie krótkie są Twoje rozdziały? Biorę się z ochotą do czytania i nim się obejrzę, już mam koniec! Niesprawiedliwe!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba, ze nie porzuciłaś odrobinę zgorzkniałego Natsu, dla którego nie liczy się nic, poza zniszczeniem wrogiej gildii, ale ma ku temu powód o imieniu Lucy. Bałam się, ze przeskoczysz od razu do słów "wszystko było dobrze", a tu mamy i zobojętniałego bardziej niż zwykle Graya i, moim zdaniem, zmęczoną stratą Tytanię. Levy wydaje się przewrażliwiona, co w takiej sytuacji znów jest plusem, straciła przyjaciółkę więc utrata ducha spod jej pieczy wywołuje łzy. Awww i to jej zastanawianie się czy Gajeel by tęsknił... <3 <3 Jakie słodkie!
Powiedz Yin, pisanie w czasie teraźniejszym nie sprawia Ci większego problemu? Przywykłam, ze wchodząc na STNK muszę zmienić nastawienie na "jest" a nie "było" i nawet jeśli mam z tym pewne trudności, to jakoś ogarniam. Yay, brawo dla Rhan!
Kochana, rozdział niesamowity, z niecierpliwością wyczekuję 13, bo podejrzewam, ze zjawi się Iskierka?? ;> No? Mam rację?
Kroi nam się tu grubszy paring GaLevi za którym ja jestem jak najbardziej! DO usłyszenia kochana :*