niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 12

Taiyo siedzi na pniu ściętego drzewa z twarzą zwróconą ku niebu. Wygląda, jakby przypatrywała się  wierzchołkom kołyszących się na wietrze sosen, ale tak naprawdę jej wzrok sięga znacznie dalej.Widzi ciemność, początek i koniec wszystkiego co istniało, istnieje i będzie istnieć. Omija kłębiące się wokół strzępy energii i szuka tego jedynego, który ją interesuje. Wiele poświęciła, aby uwolnić swój dar, niektórzy twierdzą, że zbyt wiele. Już nigdy nie będzie oglądać świata takim, jak widzą go inni, nigdy nie ujrzy kolorów, nigdy nie zobaczy światła. Do końca jej dni, pozostanie tylko wszechobecna ciemność wypełniona energią ludzkich istnień i ich emocji. Nie żałuje jednak, tego co zrobiła. Ma swój cel, nic innego się nie liczy, tylko dla niego żyje.
W  końcu ją dostrzega. Unosi się zdecydowanie bliżej krawędzi świadomości, niż spodziewałaby się ją widzieć. Po pewnym czasie sama wyrwałaby się z odmętów nicości, ale Taiyo nie może tyle czekać. Szarpie jej duchem z całych sił, dziewczyna przesuwa się tylko o kilka milimetrów. Wie, że czeka ją żmudna praca, ale nie zniechęca się tym. Raz przenosiła już jej ducha dłuższy kawałek ,,drogi" i teraz też na pewno sobie poradzi. Byleby tylko zdążyć zanim członkowie Hakko cho zauważą jej nieobecność. Szarpie znowu i znowu, aż skrawki duszy Lucy znajdują się na krawędzi świadomości.
— Jeszcze trochę... — szepcze, ocierając kropelki potu spływające z czoła.
Ostatnie pchnięcie i już po wszystkim. Teraz trzeba tylko czekać, aż dziewczyna dojdzie do siebie. Taiyo oddycha ciężko, ale jest zadowolona ze swojej pracy, zajęła znacznie mniej czasu, niż się spodziewała.
Wtedy słyszy niedaleko trzask łamanej gałęzi. Gwałtownie odwraca głowę w tamtą stronę, jakby jeszcze mogła zobaczyć przeciwnika. Ze strachem przyciska drobne dłonie do klatki piersiowej i przygryza dolną wargę. Dopiero po chwili zdaje sobie sprawę, że to Hakko cho po nią przyszli. Przełyka głośno ślinkę i wstaje.

Natsu sunie się powoli za pozostałymi członkami grupy, zupełnie jak nie on. Levy co jakiś czas zerka na niego niepewnie. Kilka razy próbowała podejść i pogadać ale zawsze odwracał twarz w druga stronę, niemo prosząc, aby sobie poszła. McGarden dobrze wie, że chłopak, kiedyś pozbiera się po śmierci Lucy, tak jak było z Lisanną. Coś jej jednak mówi, że będzie to trwało trochę dłużej i Smoczy Zabójca już nigdy nie będzie dokładnie taki, jak przedtem.
Dziewczyna spogląda na idącego obok niej Gajeela. Porusza się lekkim krokiem, starając się sprawiać wrażenie rozluźnionego, ale w każdej chwili jest gotowy na niespodziewany atak. Zdradzają to mięśnie prężące się pod skórą jak stado węży i nogi lekko ugięte w kolanach. Z pozoru niewielkie rzeczy, niektórzy nawet by tego nie zauważyli, ale ona zbyt dobrze zna maga, żeby nie zwrócić uwagi na takie szczegóły.
Chłopak wyczuwa, że ktoś mu się przygląda i odwraca się powoli w jej stronę.
— Coś się stało? — burczy tym typowym dla siebie tonem.
Levy szybko spuszcza głowę, aby ukryć rumieniec wpływający na jej twarz.
— N...nie — odpowiada pośpiesznie.
,,Czy ty też byś za mną tak bardzo tęsknił?"
Gani się za tak bezsensowne pytanie, ale nie potrafi pozbyć się go ze swojej głowy. Ma ochotę uderzyć kilka razy czołem o twardą ścianę wąwozu, ale wie, że nic by to nie dało. Wzdycha więc cichutku i daje pytaniu przeniknąć wszystkie kłębiące się w niej myśli i uczucia.
Nagle uderza w nią strumień zimnej wody. Zaskoczona wypuszcza z gardła zduszony krzyk. Gajeel chwyta ją w pasie i przyciska do ściany, chowając przed bezpośrednim zagrożeniem. Dziewczyna zdaje sobie sprawę, że woda sięga jej tu do pasa i ciągle jej przybywa.
Spogląda w górę i widzi samotną postać stojącą nad krawędzią wąwozu. Od razu domyśla się, że to Juvia, lecz zanim z jej ust wydobywa się jakikolwiek dźwięk Natsu i Gray posyłają w jej stronę salwę ataków.
Wodna dziewczyna robi unik i dopiero teraz zdaje sobie sprawę, kto jest w dole, jej serce zamiera w bolesnej udręce. Zrobiła krzywdę swojemu ukochanemu, Ma ochotę umrzeć, przed popełnieniem samobójstwa powstrzymuje ją jedynie świadomość, że musi przekazać przyjaciołom informacje zdobyte przez Laxusa. Rzuca się więc w przepaść otoczona strumieniami wody.
Na dnie już na nią czekają, wszyscy mają miny, jakby chcieli ją zabić.
— Pieprzony wąwóz — wrzeszczy nagle Natsu. — Ile jeszcze razy będą próbowały zabić mnie osoby, których uważałem za sojuszników?!
W innych okolicznościach Juvia i pozostali wybuchliby gromkim śmiechem, ale w tej chwili twarz Salamandra ma taki wyraz, że tylko głupi ośmieliłby się coś takiego zrobić.
Erza odchrząka znacząco.
— Co cię tu sprowadza, Juvio? - pyta, wykręcając wodę z włosów.
Jednak dziewczyna jej nie słucha, jest zajęta błaganiem Graya na kolanach o przebaczenie. Z jej oczu płyną potoki łez i zdaje się, że wąwóz ponownie napełnia się wodą. Mimo to chłopak pozostaje niewzruszony. Z obojętną miną patrzy na płaszczącą się przed nim kobietę i nie robi żadnego gestu, który mógłby dać jej choć cień nadziei.
Erza jest lekko zdenerwowana, ale nie wtrąca się. Z pozoru zabawne zachowanie Juvii i chłód Graya zaciskają łańcuch żalu na jej sercu. Niektórzy mają szansę ziścić uczucia, które w jej przypadku nie mogą ujrzeć światła dziennego. Każde spotkanie z ukochanym może skończyć się tragedią. Nikt nie wie, gdzie leży granica między ich miłością a nienawiścią. Postanawia, że jeszcze raz porozmawia potem z przyjacielem i spróbuje przemówić mu do rozsądku.
— Juvia... — mówi twardo, szarpiąc dziewczyną, aby ta się podniosła. — Powiesz nam w końcu, co tu robisz?
Jej diametralnie się zmienia. Z zakochanej idiotki, która nie widzi świata poza swoim ukochanym, znów staje się silną wojowniczką gotową oddać życie za swoich przyjaciół.
— Laxus odkrył, że Hakko cho zamierza zaatakować Fairy Tail — wyjaśnia, podnosząc się z ziemi. — Mistrz wysłał Juvię, aby sprowadziła was z powrotem.
Wszyscy w milczeniu przyjmują ta wiadomość. Czują się zezorientowani, nie wiedzą, co planuje mroczna gildia. W końcu Levy postanawia odezwać się i wyrazić na głos pytanie, które wszystkim krąży po głowie.
— Po co im więc Taiyo? Dlaczego ją porwali? — Na wspomnienie delikatniej dziewczyny oczy zaczynają ją szczypać, ale powstrzymuje płacz. — Ona wiedziała, że tak będzie... Mieliśmy ją chronić...
Wygląda, jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale w ostatniej chwili rozmyśla się i zamyka usta.
— Co robimy? — pyta Erza, typowym dla siebie gestem zakładając ręce na piersiach i ogarniając wszystkich zebranych chłodnym spojrzeniem.
— Możemy zaatakować ich pierwsi — proponuje Gray. — Wykorzystać element zaskoczenia. Upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu. Uwolnimy Taiyo i pozbędziemy się tej cholernej gildii raz na zawsze.
Na dźwięk imienia dziewczyny Juvia marszczy brwi. Czyżby kolejna rywalka w miłości?
— Juvia proponowałaby najpierw stąd wyjść — mówi cicho. — Ten wąwóz emituje jakąś złą energią. Juvia była przekonana, że jesteście wrogami, dlatego zaatakowała. Lepiej, żeby Laxus nie doszedł do równie błędnego wniosku, bo może się to źle skończyć.
— Laxus też przyjechał z tobą nas szukać? — pyta zdziwiona Levy,
Wodna kobieta kręci przecząco głową.
— Pan Laxus przyjechał spotkać się z informatorem.
Tytania marszczy czoło, zastanawiając się nad czymś. W obecnej sytuacji pomoc kolejnego Smoczego Zabójcy niewątpliwie byłaby wybawieniem. Ich plan miałby znacznie większe szanse powodzenia. Możliwe jednak, że Gromowładnego już dawno nie ma w pobliżu, a oni nie mogą marnować czasu na szukanie go.
— Happy — mówi w końcu nieznoszącym sprzeciwu głosem. — Juvia powie ci, gdzie ostatni raz widziała Laxusa, a ty polecisz i sprowadzisz go do nas.
— Nie! — wrzeszczy Natsu, przypominając pozostałym o swojej obecności. — Nie potrzeba nam nikogo więcej, sam zniszczę tę gildię!
— Zamknij się, zapałko! — warczy Gray. — Tu już nie chodzi tylko o zemstę! Tu chodzi o całe Fairy Tail!
— Takie śmieci jak oni nie są w stanie nam zagrozić!

Chłopcy już prawie rzucają się na siebie z pięściami, gdy między nimi pojawia się miecz Erzy. To wystarczająco osłabia ich mordercze zamiary. 
— Nie ma czasu na bezsensowne, dziecinne kłótnie.
Wbrew pozorom w głosie i wyrazie twarzy Tytani nie ma gniewu, choć stara się go tam umieścić. W takich momentach ogarnia ją lekkie wzruszenie, ma wrażenie, że z czasem wszystko wróci do normy. Odsuwa się na bok, ale mijając Salamandra, kładzie mu dłoń na ramieniu i mocno ściska.
Happy odlatuje właśnie w poszukiwaniu kolejnego sprzymierzeńca, a Levy wyjaśnia wszystko zdezorientowanej Juvii.
— Jeśli jeszcze raz usłyszę dzisiaj tę historię, to trafi mnie szlag — burczy Gajeel.
— Spokojnie — Erza posyła mu delikatny uśmieszek. — Wątpię, żeby Laxusowi ta wiedza potrzebna była do walki.

Lucy
Wyławianie się z ciemności nie należy do przyjemnych doświadczeń. Najpierw pojawia się świadomość bólu, od którego pragniesz się uwolnić, tępe kołki wbijające się w mózg i serce, żołądek zaciskający się z niepokoju. Stało się coś strasznego, musisz coś zrobić, ale... nie możesz. Jesteś bezradna. Twoi bliscy cierpią i to z twojego powodu.
Z mojego gardła wyrywa się szloch, gdy wszystko ponownie do mnie wraca.
— Taiyo... — szepczę, zanim jeszcze odnajduję dziewczynę wzrokiem.
Idzie między dwoma rosłymi mężczyznami. Drobna, jasnowłosa, delikatna. Całkowite przeciwieństwo okrucieństwa i strachu malujących się na twarzach jej towarzyszy. Towarzyszy? Czy aby na pewno? Wokół jej nadgarstków dostrzegam gruby, szorstki sznur. Otwieram usta, żeby coś powiedzieć, ale Taiyo kręci głową, jakby wiedziała, co zamierzam. Mimo sytuacji, w której się znajduje, wciąż ma ten niewinni i ufny wyraz twarzy. Nagle dociera do mnie, że nigdzie nie widzę swoich przyjaciół.
— Levy... Gajeel... — szepczę, przyciskając dłoń do ust.
— Wszystko z nimi w porządku — mówi Taiyo tak cicho, że ledwie ją słyszę.
Jeden z mężczyzn obdarza ją zdziwionym spojrzeniem, a ta uśmiecha się do niego przepraszająco. Robi jeszcze kilka kroków, a potem upada na kolana.
— Muszę chwilkę odpocząć...
O dziwo nikt nie protestuje. Obaj prześladowcy oddalają się kilka metrów, a potem siadają na ziemi i bacznie przypatrują się dziewczynie.
— Nie mam dużo czasu — mówi pośpiesznie Taiyo, pochylając głowę i zasłaniając twarz włosami, aby tamci nie widzieli, jak porusza ustami. — Złapali mnie, kiedy odeszłam nazbierać gałęzi na opał. Gajeelowi i Levy prawdopodobnie nic nie grozi.
Zanurza palce w runie leśnym i zaciska pięści. Na jej jasnych dłoniach pozostają grudki ziemi.
— Przepraszam... — szepcze, a ja dostrzegam łzy spływające po jej policzkach. — Wiedziałam, że chcą mnie dorwać, a jednak naraziłam twoich przyjaciół na niebezpieczeństwo.
Czuję nieprzyjemną gulę w gardle. Wiem, że nie chcę znać odpowiedzi na to pytanie, a mimo to muszę je zadać.
— Kto cię porwał?
Unosi zapłakaną twarz i spogląda swoimi mlecznobiałymi oczyma w moje.

— Hakko cho...




No kochani! Oto początek końca całej historii. Po tym rozdziale możecie przewidzieć zakończenie (choć w głębi duszy wciąż liczę, że Was zaskoczę). Niby nic ważnego się nie wydarzyło, ale... 
Do następnego ;*
PS. Na dniach możecie spodziewać się jakiegoś one-shota

6 komentarzy:

  1. :D Świetny rozdział :D Warto było na niego poczekać ^^
    One-shot ? Nalu ? *-*
    xD
    Ej... Koniec ? Pechowa 13 !
    ;_;
    Ale z drugiej strony, chcę wiedzieć jaki będzie koniec, chociaż będę cierpieć. W końcu nikt nie chce końca prawda ? Cóż pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. ALE SIĘ NAPALIŁAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ!!!!! XD

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest super! Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału <3 <3 <3 Masz strasznie fajny styl pisania, aż miło się czyta ^^ Ale to straszne ile cierpi Natsu :< (znaczy ładnie to ujęłaś xD) Niech wreszcie spotka Lucy, bo nie wytrzymam psychicznie xd Strasznie podoba mi się postać Taioy <3 Ale jestem ciekawa czy Natsu zorientował się wreszcie w swoich uczuciach (tzn. że kocha Luce <3), to by było super!
    Życzę weny i czekam na nexta ;******

    OdpowiedzUsuń
  4. Kyaaaaah, kolejny rozdział!
    No doczekać się nie mogłam! :3 GaLeeeee ^w^
    Woo, Gray taki zimny dla Juvii. Smutaśnie. Ale może Erza mu przemówi do rozsądku.
    Jak ja się nie mogę doczekać, aż Lucka wróci do żywych. Miejmy nadzieję, że Taiyo się uda. Bo przecież chcemy, żeby wszyscy byli szczęśliwi, nie?
    Kinana: A ja?
    Jak wszyscy, to wszyscy. Ty też. Ale ty nie potrzebujesz dodatkowego szczęścia. W końcu niedawno miałaś randkę. A tak BTW, to co tam robiliście?
    Kinana: A, do galerii poszliśmy... Film był... I karmelowy popcorn.
    Taaa, kochasz ten popcorn tak samo jak ja.
    Kinana: Nom.
    A czemu mi o tym opowiadasz? Myślałam, że mi nie powiesz.
    Kinana: Nie niszcz mi humoru.
    Ok, ok. Mniejsza o Kinanę. Śliczny rozdział ^^ A zrobisz tak, żeby między Gajeelem i Levy coś się podziało też? No bo inne paringi też muszą być przecież.
    No to ślę wiadro weny i do następnego rozdziału!
    Nie doczekam się chyba. Kinanuś, przytul mnie.
    Kinana: Spadaj.

    OdpowiedzUsuń
  5. *o* super rozdział! Czekam na następny :) Nie mogę się doczekać.
    Sorry że taki krótki kom :) Życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Będzie Laxus, będzie impreza! Ale Yin, dlaczego takie krótkie są Twoje rozdziały? Biorę się z ochotą do czytania i nim się obejrzę, już mam koniec! Niesprawiedliwe!
    Bardzo mi się podoba, ze nie porzuciłaś odrobinę zgorzkniałego Natsu, dla którego nie liczy się nic, poza zniszczeniem wrogiej gildii, ale ma ku temu powód o imieniu Lucy. Bałam się, ze przeskoczysz od razu do słów "wszystko było dobrze", a tu mamy i zobojętniałego bardziej niż zwykle Graya i, moim zdaniem, zmęczoną stratą Tytanię. Levy wydaje się przewrażliwiona, co w takiej sytuacji znów jest plusem, straciła przyjaciółkę więc utrata ducha spod jej pieczy wywołuje łzy. Awww i to jej zastanawianie się czy Gajeel by tęsknił... <3 <3 Jakie słodkie!
    Powiedz Yin, pisanie w czasie teraźniejszym nie sprawia Ci większego problemu? Przywykłam, ze wchodząc na STNK muszę zmienić nastawienie na "jest" a nie "było" i nawet jeśli mam z tym pewne trudności, to jakoś ogarniam. Yay, brawo dla Rhan!
    Kochana, rozdział niesamowity, z niecierpliwością wyczekuję 13, bo podejrzewam, ze zjawi się Iskierka?? ;> No? Mam rację?
    Kroi nam się tu grubszy paring GaLevi za którym ja jestem jak najbardziej! DO usłyszenia kochana :*

    OdpowiedzUsuń

Komentujcie! ;)
Kilka słów = ogromna motywacja.
To się tyczy też moich kochanych anonimków. xD