piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 13

Lucy
W moim sercu zaczyna rodzić się panika. Hakko Cho dorwało Taiyo. Jak to możliwe? Przecież z Gajeelem i Levy powinna być bezpieczna, moi przyjaciele nie pozwalają, żeby komukolwiek stała się krzywda. Chyba że ich także zaatakowano. A nawet jeśli nie, to pewnie teraz zmierzają tu, aby odbić niewidomą dziewczynę. Na samą myśl, że mieliby zmierzyć się z tą przeklętą gildią, mój żołądek zaciska się w supeł. Oni nie wiedzą, do czego zdolny jest przeciwnik, nie zdają sobie sprawy, jakiej niegodziwości jest w stanie się dopuścić.
— Boże, nie... — szepczę błagalnie, wznosząc twarz ku niebu. — Proszę, spraw, żeby nas nie znaleźli.
Czuję się jak potwór, ale wolę stracić Taiyo niż któregokolwiek z moich przyjaciół. Nie potrafię wyobrazić sobie twarzy członków gildii, gdyby dowiedzieli się, że kolejny z nas nie żyje.
— Oni idą w stronę jaskini, do której chciałam dotrzeć, aby cię przywołać — mówi cicho Taiyo i podnosi się.
Mężczyźni z Hakko Cho również wstają. Jeden z nich podchodzi do dziewczyny i, chwytając ją z wahaniem pod łokieć, delikatnie ciągnie w kierunku, który powinni obrać.
— Wszystko będzie dobrze! — krzyczę, kiedy odchodzą kilka metrów dalej, ale odpowiada mi tylko smutny uśmiech.

Laxus prawie biegnie za lecącym między drzewami kocurem. W normalnych okolicznościach uważa nawet szybki chód za coś uwłaczającego jego godności, ale dzisiaj nie przejmuje się  reputacją. Najważniejsza jest rozgrzewająca krew w żyłach chęć zemsty. Czuje niemal małe wyładowania magii pobudzające ciało do szybszego ruchu. Tylko czekają, aby wydostać się na zewnątrz, aby zniszczyć kogoś, kto zabił jednego z bliskich mu ludzi, kto ośmielił się tak zlekceważyć Fairy Tail.
— Już niedaleko! — krzyczy Happy, odwracając się do niego. — Zaraz będziemy przy wąwozie.
Laxus rozgląda się z dookoła z obojętnym wyrazem twarzy. Ten las z pozoru wydaje się taki jak wszystkie, ale jeśli dostatecznie wytężyć zmysły, można wyczuć odór zniekształconej magii. Coś trzeszczy pod jego stopą, kiedy spogląda w dół dostrzega połamane skrzydła dużego, białego motyla. Ze zniesmaczeniem wyciera podeszwę buta w trawę i rusza dalej. Jednak im dalej idzie, tym więcej ciał owadów dostrzega. Są znacznie mniejsze od tego pierwszego i na pewno nie wydawałyby takiego upiornego dźwięku, gdyby na nie nadepnąć, ale Laxus stara się je omijać, póki to możliwe. Potem po prostu nie patrzy pod nogi. Ten biały kolor wydaje się całkowicie do nich nie pasować. Smoczemu Zabójcy wydają się nieczyste.
W oddali dostrzega sylwetki kilku osób, mimo że widzi różową czuprynę i jest świadomy, że powinien ją rozpoznać, to jego mięśnie od razu napinają się, gotowe do walki, a umysł opracowuje plan ataku.
— To oni! — mów szczęśliwy Happy.
Laxus mruga kilka razy i dziwna mgła, która otoczyła wcześniej jego umysł, ulatnia się niezauważona, tak jak przybyła. Mężczyzna nabiera w płuca powietrza i wypuszcza je ze świstem. Zaciska na chwilę powieki, czując nagłe zmęczenie.
,,Co się ze mną dzieje?" — myśli, zwalniając.
Mimo wszystko chce pokazać się przyjaciołom, jako niczym niewzruszony, potężny.
Erza odwraca głowę w jego stronę i na chwile ich spojrzenia się spotykają. Widzi w jej oczach tą samą chęć mordu, która przyśpiesza bicie jego serca. Zapowiada się ciekawa walka.

Lucy
Wyobrażam sobie zielone tęczówki Natsu i moja dusza sama rwie się w jego kierunku. Uśmiecham się do siebie, gdy otwieram oczy i widzę go idącego miedzy Erzą a Grayem. Potem dostrzegam jeszcze Gajeela, Levy, Laxusa i Juvię. Marszczę brwi, nie rozumiejąc, co się dzieje, ale zaraz dociera do mnie, że są bezpieczni i mam ochotę popłakać się ze szczęścia. Przechodzą obok mnie i suną dalej w głąb coraz ciemniejszego lasu.
Zaciskam usta w cienka kreskę i ruszam za nimi. Tak bardzo chcę, żeby wiedzieli, że tu jestem, że zawsze będę przy nich, że nigdy ich nie opuszczę. Ale nie mogę zrobić nic, aby ich uświadomić. Podbiegam do Natsu i wsuwam się pomiędzy niego, a Erzę.
Nikt się nie odzywa, wszyscy rozglądają się dookoła z czujnością godną najgroźniejszego drapieżnika. Każdy najmniejszy szmer jest wychwytywany przez ich uszy. Nawet Levy ma zacięty wyraz twarzy. Wiem, co się dzieje — szykują się do bitwy. Pewnie idą uwolnić Taiyo. Moi przyjaciele nigdy nie pozwalają, żeby niewinnym osobom działa się krzywda.
Wzdycham cicho i zaciskam powieki. Jeszcze bardziej chcę, żeby wiedzieli, że tu z nimi jestem, że ich wspieram. Bezradność jest taka irytująca.
Nagle z gardła Natsu wyrywa się głośny warkot. Zanim zdążę otworzyć oczy wszyscy stoją w kręgu wokół mnie i są gotowy do walki. Wrogowie otoczyli nas ze wszystkich stron. Nie wiem, jak udało im się tego dokonać i pozostać niezauważonymi przez dwóch Smoczych Zabójców. Przypomina mi się chytry wyraz oczu człowieka, który mnie zabił i moje serce ponownie ogarnia strach. Jednak wiem, że Natsu nie da się dwa razy złapać w tą samą pułapkę, teraz już nie pozwoli, żeby cokolwiek stało się kolejnemu z jego przyjaciół. Przeciwników jest znacznie więcej niż nas, jednak wydają się dziwnie przestraszeni.
Pierwsza fala ataków nadchodzi z prawej. Erza od razu rusza do przodu, błyskawicznie podmieniając zbroję i jednym ciosem zmiatając kilku wrogów. Po chwili wszyscy rzucają się  w wir walki z zawziętością charakterystyczną dla naszej gildii. Zazwyczaj staram się unikać bitew jak ognia, nie lubię przemocy, ale dzisiaj patrzę jak zaczarowana na płynne ruchy wojowników i magie unoszącą się dookoła. Przede mną pojawia się Levy. Walczy z jakimś wielkim mężczyzną, który raz po raz ciska w nią smugami gorącego piasku. Dziewczyna osłania twarz przed ostrymi drobinkami, jednak silny wiatr przesuwa ją kilka centymetrów w tył. Jej usta poruszają się prawie niedostrzegalnie, a dłonie kreślą malutki znak. Ogień powala mężczyznę , ale ja już tego nie widzę. Wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. Patrzę na nóż lecący w stronę niczego nieświadomej przyjaciółki i krzyk, którego i tak nikt by nie usłyszał, zamiera mi w gardle. Zanim Levy odwraca się w stronę swojego następnego wroga, znikąd pojawia się Gajeel. Chwyta nóż w locie, jakby był zwykłym patykiem, wsadza go sobie do ust i odgryza całkiem spory kawałek. Uśmiech, którym potem obdarza moja przyjaciółkę, jest tak intymny, że czuję się, jakbym naruszyła ich prywatność samym patrzeniem. Levy czerwieni się jak burak i spuszcza nisko głowę.
Smoczy Zabójca podchodzi do niej wolnym krokiem, przy okazji posyłając w powietrze kilku mężczyzn, którzy próbowali mu zagrodzić drogę. Zachowują się, jakby byli tutaj sami. Nie zwracają uwagi na szalejąca wokół walkę, a walka nie zwraca uwagi na nich. Wszystkie odgłosy cichną.
Wiem, że nie powinnam na to patrzeć, ale nie umiem odwrócić wzroku.
— Powinnaś bardziej uważać — mówi ponurym głosem Gajeel, nie patrząc jej w oczy. — Następnym razem może nie być mnie w pobliżu.
Levy czerwieni się jeszcze mocniej i stoi tak dopóki Smoczy Zabójca nie potarga jej włosów i nie wyminie, uderzając przeciwnika, który chce się do nich zbliżyć za plecami dziewczyny.
Czas znowu płynie normalnym tempem, walka toczy się równie zaciekle jak przed chwilą, a ja nie mogę się ruszyć, ogarnięta irracjonalna tęsknotą za czymś, czego nigdy nie miałam. Chowam twarz w dłoniach i próbuje się opanować. Jestem zazdrosna,tylko nie potrafię stwierdzić o co. Trwam w dziwnym odrętwieniu, siłując się z własnymi myślami, a bitwa powoli dobiega końca. Nie muszę podnosić wzroku, żeby wiedzieć, że wygraliśmy. Słyszę śmiech odgłosy kłótni między Natsu a Grayam i mam pewność, że nikomu nic się nie stało.
— Ale gdzie jest Taiyo? — pyta Levy cichutkim głosem, który przywołuje mnie do rzeczywistości szybciej niż kubeł zimnej wody.
Wszyscy milkną, dopiero teraz zdają sobie sprawę, że to jeszcze nie koniec.
— To by było za proste — myśli na głos Erza. — Wasza przyjaciółka powinna być z nim. — Mogli wziąć ze sobą kilku lepszych ludzi, ale wątpię, żeby było ich dużo.
— Rozgromiliśmy tutaj całkiem niezłą grupkę, gehe — odzywa się Gajeel.
— Jednak musimy się mieć na baczności — stwierdza Gray. — Nigdy nie wiadomo, czy nie maja asa w rękawie.
Wszyscy rozważają jego słowa w milczeniu oprócz Juvii, która dopada ukochanego i zaczyna zachwycać się jego inteligencją.
Po jakimś czasie Erza stwierdza, że powinni ruszyć dalej i w końcu rozprawić się z tą przeklętą gildią. Idę za nimi jak duch, którym chyba w rzeczywistości jestem. Ciągle nie mogę pozbyć się z żołądka tej dziwnej tęsknoty, a kiedy patrzę na Natsu ona jeszcze się pogłębia. O co mi właściwie chodzi? Widocznie stan śmierci mi nie służy, coś złego się ze mną dzieje. Aby odpędzić od siebie te myśli zaczynam robić to, co w ostatnich dniach wychodzi mi najlepiej — udawać, że wciąż żyje i iść obok przyjaciół, wmawiając sobie, że oni mnie widzą, słyszą i mówią również do mnie.
— Jak im się udało zabić Lucy skoro byli tacy słabi? — pyta Laxus, a cień, który przemyka po jego twarzy uświadamia mi, że wcale nie chciał zadać tego pytania na głos.
Dookoła zalega nieprzyjemna cisza. Twarz Natsu przybiera grobowy wyraz.
— Oni nie mają za grosz honoru — syczy, jakby to miało wszystko wyjaśnić.
Wymija resztę i idzie przodem. Biegnę za nim, chociaż zdaje sobie sprawę, że na pewno nie wyczuje mojej obecności. Obdarzam jeszcze przyjaciół ostrzegawczym spojrzeniem i błagam w duchu, żeby nie szli za Smoczym Zabójcą. Kiedy Salamander jest w takim stanie, lepiej go dodatkowo nie drażnić.
— Spokojnie, Natsu — mówię z udawaną wesołością. — Jeszcze będziesz miał okazję powalczyć i rozładować swój gniew. Musimy uwolnić Taiyo.
I zaczynam opowiadać mu o wszystkim, co wydarzyło się od mojej śmierci, zwierzam się ze wszytskich problemów i rozterek w sposób, na który nie ośmieliłabym się jeszcze miesiąc temu. Kiedy wypowiadam to na głos, świat traci resztki sensu. Mam wrażenie, że to tylko mi się śni, że zaraz obudzę się we własnym łóżku i, zanim dobiegnę do gildii, zapomnę o tym przeklętym koszmarze.
Nagle Natsu zatrzymuje się, a ja niemal wpadam na jego plecy. Wciąga powietrze nosem i zabawnie nim porusza, jakby za chwilę miał kichnąć. Gdyby nie to, że wiem, że wyczuł czyjś zapach, roześmiałabym się na ten widok. Rozgląda się dookoła w poszukiwaniu reszty i oddycham z ulgą, kiedy widzę wyraźny zarys sylwetek i błysk oczu uważnie obserwujących Smoczego Zabójcę. Natsu odwraca się w ich stronę, ale jego obliczę przybiera morderczy wyraz. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, że to nie Erza i pozostali stoją na wzgórzu. Jest ich znacznie mniej niż nas. Zanim udaje mi się zrobić jakikolwiek najmniejszy krok w tamtą stronę, jest już po wszystkim. Gray atakuje pierwszą postać po prawej. W blasku zachodzącego słońca widzę tylko, że jest to mężczyzna. Juvia przyłącza się do ukochanego, a za nią biegną pozostali. Natsu nawet nie próbuje ruszać na pomoc, wie, że nie ma już szans na walkę. Wzdycha i przesuwa otwartą dłonią po zmęczonej twarzy, aby rozluźnić jej mięśnie. Cała jego postawa wyraża zrezygnowanie, wszystko, co było do zrobienia, zostaje zrobione, teraz musi zmierzyć się z własnymi myślami i poczuciem winy.
Nie chcąc na niego patrzeć, odwracam wzrok ku wzgórzu. Dostrzegam coś, co wzbudza moje zainteresowanie. Levy obejmuje jakąś drobna postać, która nie odwzajemnia jej uścisku. Po smukłej sylwetce domyślam się, że jest to dziewczyna. Dopiero błysk ostatnich promieni zachodzącego słońca oświetlający jej jasne włosy uświadamia mi, że to Taiyo.
Biegnę ku niej z szybkością, której nigdy nie osiągnęłabym, posiadając ciało. Musi mi pomóc, musi spełnić obietnicę. Nie ze względu na mnie, ale ze względu na moich przyjaciół. Nie chcę, żeby cierpieli przeze mnie. W tej chwili nie dopuszczam do siebie myśli, że coś może pójść nie tak. Jestem członkinią Fairy Tail, należę do rodziny, która wygraną ma we krwi.
— Taiyo — szepczę cichutko, nie chcą jej przestraszyć.
Dziewczyna odsuwa od siebie zapłakaną Levy i przeszywa mnie swoimi niewidzącymi oczyma na wskroś. Niezauważalnie kiwa głową, dając mi znak, ze to już niedługo. Wypuszczam z płuc powietrze i zaciskam powieki.
— Zaprowadzicie mnie do jaskini? — pyta nieśmiałym głosem, który roztopiłby serce nawet najtwardszego faceta. — To pewnie niedaleko.
Levy odpowiada twierdząco za wszystkich i, nie czekając na nikogo, rusza w stronę ścieżki, która najpierw opada w dół, a potem pnie się stromo ku górze.
Laxus patrzy na odchodzące dziewczyny z podejrzliwie zmrużonymi powiekami, jednak nie mówi ani słowa. Natsu przybliża się do pozostałych, ale nadal trzyma się lekko z tyłu. Dziwnie ociężale i z trudem stawia kolejne kroki, jakby niósł na barkach ciężkie brzemię.

W całej grupy wspinającej się tego wieczoru na górę, tylko na mojej twarzy maluje się wyraz bezgranicznej nadziei.


Ufffffff...... Napisałam. Wiem, że za mało walki i tak jakby wszystko obcięłam, ale chciałam pokazać całą kruchość Hakko Cho ;-; Mam nadzieję, że ostatni rozdział uda mi się napisać szybciej. Obiecuję też (przy światkach), że przez najbliższe dni nadrobię wszystkie zaległości na blogach, które czytam. 

8 komentarzy:

  1. Jejku rozdział jak zawsze świetny. Walki bardzo fajnie opisałaś. Mam nadzieję, że Lucy szybko wróci do przyjaciół, bo aż żal mi Natsu. Mam ochotę normalnie go przytulić z całej siły, i powiedzieć, że Lucy jest koło niego i robi co się da by do niego wrócić.
    Nie mogę uwierzyć, że ten blog już się
    kończy. Z niecierpliwością będę oczekiwała kolejnego rozdziału. Przesyłam jak najwięcej wenki. Do następnego :*.
    Życzę Ci też oczywiście Wesołych Świąt.

    OdpowiedzUsuń
  2. Yin, kocham Cię *_*
    Moje GaLe <333 Bosh, nie mogę przestać się jarać.
    Doczekałam się rozdziału! A wiesz, ja też dzisiaj wstawiłam kolejny rozdział fanfidła ^^
    Dziś dzień premier! W dwóch grach miałam dzisiaj eventy, wstawiłam rozdział i przeczytałam twój! Piątki są super *◡*
    Rozdzialik jak zawsze cudny <3 I uwielbiam słuchać przy czytaniu Thousand Years.
    Powodzenia przy następnym rozdziale! Oby zjawił się jak najszybciej ^_^

    OdpowiedzUsuń
  3. Q______Q
    Q__________Q

    Następny rozdział jest ostatni?! Dziewczyno, już kończysz?! O_O Nie chęęę~! Nie, nie, nie! Tak bardzo polubiłam tę historię. :< Ale cóż, lepiej jak jest taka krótka i ciekawa niż bez sensu rozwlekana. ^^ A wiem, że potem jeszcze coś fajnego napiszesz, co będę bardzo chętnie czytać. :D
    A co do samego rozdziału - czemu ja mam przeklęte wrażenie, że to nie koniec problemów?! Czemu ja się obawiam, że to wszystko się wcale dobrze nie skończy, co? Chcę, żeby Lucy wróciła! TT_TT
    Było trochę GaLe! xD Ach, oni sa tacy słodcy! A raczej Levy jest taka słodziutka. :3
    Kocham Twoje opisy, ale Ty to wiesz a ja się bez sensu powtarzam. C:
    Ślę Ci weny i całusy, i w ogóle to Wesołego Jajka, droga panno! ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział *-*
    Czadowo opisywałaś walki...Po prostu brak mi słów ^-^
    Biedny Natsu ;-; Mam nadzieję, że Lucy uda się wrócić ;)
    Szkoda, że ten blog dobiega końca ;-;
    Przesyłam dużo weny, czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ^-^

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja już chcę następny rozdział xD
    Już sobie wyobrażeń te stęsknione spojrzenia Lu i Natsu ;-;
    To będzie piękne ;(
    Jednocześnie szkoda, że już tylko jeden rozdział xD
    Walki było spoko *0* Zauważyłam kilka błędów jak brak kropki lub przecinka, ale to nie przeszkadzało w czytaniu :D Rozdział i tak jest bombowy ^^
    Czekam na więcej i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Przez ten cały czas wchodziłam tu i sprawdzałam czy nie ma nowej notki i spotykałam się z rozczarowaniem. A dzisiaj aż normalnie dostałam ataku jakiegoś szału radościxD. CO do rozdzialu..... ,,Widocznie stan śmierci mi nie służy" No lepszego tekstu nie można było wymyślić xD gratki za to xd
    No kiedy w końcu Lucyna do niech wróci?! No ja chcę zobaczyć reakcje Natsu xD proszę.... nie. Ja cię BŁAGAM! nie pisz kolejnego rozdziału tak długo, bo chyba wyzione ducha ( ale mi się trafiło pod tematyke bloga xD )
    A tak w ogóle: wesołych świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo podoba mi się Twój blog :). Oryginalny pomysł z Lucy będącą duchem. Strasznie podobał mi się moment snu Natsu :P, w ogóle jego zachowanie i tęsknota są takie słodkie! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, chcąc poznać zakończenie tak ciekawego opowiadania :). Powodzenia i obyś szybko napisała!

    OdpowiedzUsuń
  8. 20 year-old Senior Editor Rollin Foote, hailing from Quesnel enjoys watching movies like "Rise & Fall of ECW, The" and Hooping. Took a trip to Brussels and drives a New Beetle. ma dobry punkt

    OdpowiedzUsuń

Komentujcie! ;)
Kilka słów = ogromna motywacja.
To się tyczy też moich kochanych anonimków. xD