—
Auć! — pisnęła, kiedy zwierzak wbił pazury w jej ciało i zaczął się po niej
piąć. Potrząsnęła mocno nogą, próbując zrzucić z siebie natręta, ale ten ani
myślał puścić.
— Ej
ty! — wrzasnął właściciel kota. — Co ty robisz z moim kumplem? Zostaw go!
Lucy
znieruchomiała ze zdziwienia, a szczęka opadła jej aż do ziemi.
—
Ja?! Przecież to on na mnie skoczył! — Na dowód tego pomachała mu przed twarzą
nogę, omal się przy tym nie przewracając.
Chłopak
zagwizdał, widząc przed sobą jej zgrabną nóżkę, odzianą w ciemne, podarte już
rajstopy. Przed komentarzem powstrzymało go zabójcze spojrzenie Lucy.
— Już
go zabieram — wymamrotał, pochylając się. Jednak to nie było takie proste.
Ilekroć dotknął kota, ten mocniej wbijał pazury, wyrywając z ust blondynki
kolejne piski. Ludzie idący chodnikiem obrzucali ich zdziwionymi spojrzeniami,
kręcili ze zniesmaczeniem głowami i szli dalej, aby szybko zapomnieć o tym
zdarzeniu.
— To wygląda na grubszą sprawę — mruknął zamyślony chłopak. — Nie masz
przypadkiem w tej walizce ryb?
—
Skąd mam, do jasnej cholery, mieć ryby w walizce?! — Ten krzyk wstrząsnął chyba
połową miasta i sprawił, że nieznajomy zasłonił twarz dłońmi.
— No
to chodźmy do sklepu.
Lucy
popatrzyła na kota uczepionego jej nogi i strużkę krwi wypływającą spod jego
pazurów. Nie miała zamiaru ruszać się gdziekolwiek z tym kleszczem. Powieka jej
niebezpiecznie drgała. Zazwyczaj była spokojną i miłą dziewczyna, ale ta
sytuacja doprowadzała ją do białej gorączki.
— O!
Mam coś w kieszeni.
Dziewczyna
patrzyła zdezorientowana, jak chłopak wyciąga z kieszeni spodni konserwę rybną
i bez problemu ja otwiera. On był chyba naprawdę zdrowo stuknięty.
—
Happy, patrz, co dla ciebie mam!
Kocur
poruszył zabawnie noskiem, otworzył szerzej oczka i zeskoczył prosto w puszkę.
— Nie
można było tak od razu? — zapytała Lucy, kucając. Patrzyła rozczulona jak,
kotek wyciąga ,łapkami rybki i próbuje je spałaszować. — Happy, tak? A
właściciel?
Uniosła
wzrok. Chłopak drapał się w tył głowy i szczerzył zęby w radosnym uśmiechu.
—
Natsu — odpowiedział bez chwili zawahania.
— Lucy — przedstawiła się, wstając, i podała mu dłoń.
Uścisnął
ją delikatnie, ale pewnie. Dopiero teraz zwróciła uwagę na wygląd chłopaka.
Wcześniej w oczy rzuciły jej się tylko różowe włosy, a w tej chwili dostrzegła
umięśnione, niewątpliwie silne ramię, przystojną, młodzieńczą twarz i pięknie
wyrzeźbiony tors, opięty przez kamizelkę z jednym rękawem. Jednak
najdziwniejszą rzeczą, jaką zauważyła był biały szalik, wykonany z materiału,
który przypominał łuski. Bezwiednie wyciągnęła rękę, aby go dotknąć, ale w
połowie drogi Natsu zorientował się, co ta zamierza zrobić i chwycił ja za
nadgarstek.
Spojrzała
na jego twarz i szybko się odsunęła. Wyglądał przerażająco; mocno zaciśnięta
szczęka, przymrużone oczy i ściągnięte brwi. Zanim jednak zdołała dokładniej mu
się przyjrzeć groźna mina ustąpiła miejsca wesołemu uśmiechowi.
—
Może w ramach przeprosin dasz się wyciągnąć na obiad? — zapytał. — Tylko wiesz,
jest taki mały problem. Nie mam kasy.
Lucy
pokiwała głową i uśmiechnęła się. Nigdy nie miała już pożałować tej decyzji.
Natsu
ciągnął ją za rękę w tylko sobie znanym
kierunku. Happy wiernie biegł za nimi. Pięć minut temu zjedli w jakiejś małej
knajpie posiłek, którym można było nakarmić wojsko. Lucy nie wiedziała, jakim
cudem Natsu jeszcze się rusza.
—
Gdzie my w ogóle idziemy? — wykrzyknęła z trudem. Nie była w kiepskiej formie,
ale i tak nie mogła nadążyć za chłopakiem. Co kilka metrów potykała się i tylko
ręka tego dziwnego kolesia chroniła ja przed upadkiem. Kółka jej walizki
niebezpiecznie podskakiwały przy każdej pokonanej szczelinie. Nie wiedziała,
ile jeszcze wytrzymają.
Odwrócił
się w jej stronę i uśmiechnął się, pokazując zęby.
—
Chcę przedstawić cię swojej rodzinie.
Lucy
gwałtownie wbiła obcasy w chodnik. Natsu nie był przygotowany na nagły opór,
potknął się i oboje wylądowali na kostce brukowej, ocierając sobie przy tym
kolana i dłonie.
— No
pięknie — jęknęła blondynka, spoglądają na swoje krwawiąc nogi i rajstopy
wiszące w strzępach. — Widzisz co narobiłeś?
Chłopak
podniósł się powoli do pozycji siedzące, założył ręce na piersi i zrobił
obrażoną minę.
—
Dlaczego wszystko jest moją winą? Ja nic nie zrobiłem.
Niebo
powoli przybierało czerwonawą barwę, słońce dawno zniknęło za budynkami i w
uliczce zapanował nieprzyjemny półmrok. Dziewczyna dopiero teraz zdała sobie
sprawę, że znajduje się w dość nieprzyjemnej dzielnicy miasta z facetem,
którego wcale nie znała. Na dodatek kręciło się tu niewielu ludzi, a ci, którzy
już przechodzili obok nich, nie wyglądali jak przykładni obywatele Magnolii.
Spokojnie,
Lucy, spokojnie. Nie wiedziała, jakim cudem się w to wpakowała. Zazwyczaj była
bardzo ostrożna w kontaktach z ludźmi. Ojciec nauczył ją, że nie wolno ufać
nikomu, nawet sobie samej. A teraz ten idiota chce ją przedstawić swojej
rodzinie. Może to jakiś psychopata, który pomyślał, że skoro była dla niego
miła i postawiła mu obiad, to będą teraz szczęśliwym małżeństwem. Patrząc na
jego zachowanie, można było nawet w to uwierzyć.
— No
chodź, Lucy — powiedział z uśmiechem i podał jej rękę. Nie widziała nawet,
kiedy wstał.
— Ale
ja muszę znaleźć jeszcze akademik — wyjaśniła najspokojniej, jak mogła, i
cofnęła się, sunąc tyłkiem po chodniku.
Kątem
oka dostrzegła swoją walizkę. Nie mogła jej zostawić, chociaż ucieczka z nią
była niewątpliwie kłopotliwa.
— Potem cię odprowadzę.
Nie
czekając na jej odpowiedź, chwycił ją za ramie, w drugą rękę wziął rączkę
walizki i ruszył w stronę świateł docierających z końca uliczki.
No to po mnie — pomyślała Lucy i nawet już nie próbowała się szarpać. — Co ma
być, to będzie.
Zatrzymali
się dopiero po kilku minutach szybkiego marszu. Lucy oświetlił blask bilbordu i
mimowolnie uniosła wzrok. Symbol, który zobaczyła, sprawił, że kolana się pod
nią ugięły. To nie mogła być prawda. Widziała go już dwa razy na zdjęciach. Jednak sytuacje, w których to
się działo, były tak sprzeczne, że nadal nie wiedziała, co myśleć o tej
organizacji. Z otwartymi ustami spojrzała na Natsu. Ten właśnie zrzucił kamizelkę i
stał obok niej w czarnym podkoszulku. Na jego zasłoniętym dotąd ramieniu ujrzała
ten sam znak, który widniał na bilbordzie.
—
Witamy w Fairy Tail!
Nabrała
gwałtownie powietrza do płuc i przez dłuższą chwilę go nie wypuszczała. Miała
ochotę uciec stąd jak najdalej, ale również czuła nieuzasadnioną potrzebę
zobaczenia tego, co kryje się za tymi drzwiami.
Uśmiechnęła
się szeroko do Natsu i kiwnęła głową. Podszedł swobodnym krokiem do wejścia i
otworzył przed nią drewniane wrota. Nie wiedziała, co spodziewała się ujrzeć,
ale to, co ukazało się jej oczom, jeszcze bardziej zbiło ją z tropu. Gwar tego
miejsca na chwilę ją ogłuszył,a kiedy wróciła do siebie, Natsu już przy niej
nie było. Tłukł się przy barze z jakimś kolesiem ubranym w same bokserki. Na
początku obok nich kręciła się tylko niebieskowłosa dziewczyna, która chyba
zawzięcie kibicowała golasowi, ale po chwili chyba wszyscy męscy bywalcy tego
baru przyłączyli się do bójki. Niepewnie przekroczyła próg budynku i, uchylając
się przed latającymi w powietrzu krzesłami i nogami od stołów podeszła do
barmanki, która wciąż nalewała piwa i wydawała zamówienia.
—
Trzeba coś zrobić, oni się pozabijają! — wrzasnęła, przekrzykując odgłosy
bijatyki.
Kobieta
tylko uśmiechnęła się do niej i pokręciła głową. Była prześliczną dziewczyną,
która chyba jednak nie za bardzo dbała o to czy się komuś podoba, czy nie.
Świadczył o tym kucyk zawiązany na czubku jej głowy i podtrzymujący jedynie
grzywkę, przed wpadnięciem jej do oczu. Wyglądała w nim trochę śmiesznie, ale
na pewno było jej wygodnie pracować. Mimo to co chwilę jakiś mężczyzna, wabiony
jej przyjaznym uśmiechem, pochylał się nad barem i robił do niej maślane oczy,
zanim znów został wciągnięty w wir walki. Lucy nie zdążyła nawet dokładnie przyjrzeć
się kobiecie, kiedy zapanowała nagła cisza. Powoli odwróciła się w stronę sali
i zobaczyła, że wszyscy szybciutko ustawiają krzesła i stoliki we właściwych
miejscach. Zmarszczyła brwi, nie bardzo wiedząc, co się dzieje, aż nie
zobaczyła burzy krwawo czerwonych włosów i dziewczyny, do której one
należały. Stała przed Natsu i tym dziwnym golasem, którzy zrobili się
nadzwyczaj spokojni i nawet podali sobie ręce w ramach przeprosin. To jednak
nie przekonało je do końca. Była naprawdę wkurzona, pół twarzy miała umazane
ciastem truskawkowym, więc Lucy nie mogła jej się dokładnie przyjrzeć. Chwyciła
chłopców za włosy i z całej siły stuknęła ich głowami o siebie, a następnie rzuciła im młotek i paczuszkę gwoździ i odeszła do swojego stolika. Wyglądało
to trochę groźnie i Lucy chciała podbiec do Natsu i sprawdzić, czy nic im się
nie stało, ale przeszkodziła jej barmanka. Wychyliła się zza kontuaru i
złapała ją ze śmiechem za rękaw bluzki.
— Oni
tak zawsze — oznajmiła, wycierając dłonie w ściereczkę. — Jestem Mira.
Lucy chwyciła
jej wyciągnięta rękę i również się przedstawiła.
—
Natsu cię tutaj przyprowadził, prawda? — zapytała barmanka, nalewając kolejne piwo. —
Pewnie myśli, że zostaniesz jedną z nas.
Widząc
tępe spojrzenie dziewczyny, uniosła wysoko długą sukienkę i odsłoniła przed nią wytatuowany na udzie znak.
—
Rodzina — mruknęła Lucy, przypominając sobie słowa Natsu.
Obok
niej usiadła kolejna dziewczyna i od razu chwyciła podstawiony przez Mirę
kufel.
— O,
widzę nową buźkę — powiedziała, a z jej ust dało się wyczuć lekki odór
alkoholu. — Napij się ze mną.
Nie
wiedziała, jak to się stało, ale po chwili kończyła już trzecie piwo i
rozmawiała z niejakim Elfmanem. Już miała mu opowiedzieć zabawną historię o tym
jak w wieku pięciu lat oblała służącą gorącym budyniem, kiedy po sali rozległ
się zachęcający krzyk.
—
Dajesz, Cana!!!
Odwróciła
się w stronę baru i zobaczyłam dziewczynę, która zaproponowała jej piwo. Stała
na blacie w długiej do kostek spódnicy, ledwo trzymającej się na biodrach i
staniku — nikt nie wiedział, gdzie podziała się jej bluzka. Po lewej stronie
podbrzusza widniał znak Fairy Tail. Uniosła wysoko ręce wprawiając w ruch bransolety, i rozpuściła włosy. Z głośników ukrytych w ścianach popłynęła
wesoła cygańska muzyka, a Cana zaczęła kołysać biodrami, coraz bardziej
wczuwając się w rytm. Po chwili skakała już po całym kontuarze przy
akompaniamencie zachwyconych wrzasków facetów, a Lucy jakimś cudem dostała
kolejne piwo. Nie zbyt dobrze pamiętała,
kiedy Natsu znalazł się obok niej, ale w pewnym momencie oparła się o jego
ramię i wyciągnęła mu z ręki kufel.
Głosy
na sali zaczynały powoli cichnąć, a może to ona odpływała. Wciągnęła
ją atmosfera tego miejsca., życzliwość spotkanych tu ludzi, poczuła się dużo
lepiej niż w domu. Lepiej niż gdziekolwiek indziej.
—
Pij, pij, Lucy — wymruczał ze śmiechem Natsu. — Będziesz łat...
Nie
dokończył, bo jego uwagę przykuła cisza panująca na sali, słychać było jedynie
muzykę i Canę krzyczącą, że chce kolejne piwo. Powoli odwrócił się w stronę
drzwi i ujrzał Gildartsa.
Cana,
zainteresowana nagłym spokojem, również przebiegła spojrzeniem po sali. Brała
właśnie ostatni łyk piwa, kiedy go dostrzegła.
—
Cześć, tatusiu — zawołała, pochylając się, i udając, że zawzięcie wyciera
lepiący się od piwa blat. — Jak tam na misji?
Hejka, Słoneczka Wy moje kochane! Mam nadzieję, że stęskniliście się za mną tak bardzo, jak ja za Wami i jeszcze o mnie nie zapomnieliście.
Jak widzicie ten rozdział zawiera kilka motywów zaczerpniętych z pierwszych odcinków anime, ale chyba musicie mi przyznać, że bez niektórych scen Fairy Tail nie byłoby takie samo.
Tak więc... liczę na Wasze komentarze i widzimy się przy kolejnym rozdziale. ;*
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńEhh... Pierwsze odcinki. Trochę wieje nudą, zwłaszcza dla kogoś, kto oglądał FT pięć razy XD
(Za dużo mam czasu, nie? Ostatnio planuję rewatch Kuroko no Basket.)
Za to początek mnie urzekł. Natsu-gwałciciel ciągnący Lucy do nieprzyjaznej dzielnicy po zaledwie paru godzinach znajomości...
If you know what i mean (͡° ͜ʖ ͡°) (Szybkie randki.)
Nieee, precz, precz, wyobraźni XD
No cóż, czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Wszakże to dopiero początek.
Pozdrawiam i ślę worek wenożelków *q*
Bardzo fajny rozdział. Przyjemnie się czytało i podobały mi się nawiązania do mangi.
OdpowiedzUsuń(Choć troszkę było dziwne, że chwilę temu się spotkali a już taka znajomość :) ). Czekam na więcej i mam tylko taką prośbę. NIe dałoby zmienić się koloru czcionki? Źle się czyta, bo jest za jasna czcionka w stosunku do tła :)
Pozdrawiam
Ola Ri
1 historię, wręcz wchłonęłam i nie żałuję godzin przy niej spędzonych. Nie mogłam się doczekać kiedy ożywisz naszą Lucynkę, a kiedy w ostatnim rozdziale rzuciła się Natsu to myślałam, że wybuchnę z nadmiaru uczuć. Ughh, pacz co zrobiłaś. Rozpływam się xD Co do tego opowiadania, konkretniej tego rozdziału to był bardzo... miły? xD Natsu perfekcyjnym Natsu! Zawsze debilem! xD Jestem naprawdę ciekawa co chcesz w tej historii przedstawić i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńWenki kochana i wiadro całusów!
Pozdrawiam!